Głosowanie poprzedziła siedmiogodzinna burzliwa dyskusja. Aktywiści zapowiadają wejście na drogę sądową. Zarząd województwa oraz radni Prawa i Sprawiedliwości argumentują jednak, że zmiany były podyktowane praktycznymi względami. 

Wicemarszałek Józef Gawron tłumaczy, że przesunięcie terminu podyktowane jest między innymi kryzysem na rynku energii.
"Uchwała antysmogowa w 2017 roku była podejmowana w innej sytuacji, przy innych realiach i byliśmy wtedy bardziej optymistyczni. To jest przede wszystkim danie troszeczkę oddechu i dłuższego czasu na to, żeby mieszkańcy mogli podjąć decyzję co do modernizacji urządzeń grzewczych" - mówi Gawron.
A tego czasu mieszkańcy otrzymali więcej niż początkowo zakładano. W konsultacjach społecznych pytano o wydłużenie możliwości korzystania z kopciuchów o rok, radni Prawa i Sprawiedliwości zaproponowali jednak, by były to dwa sezony grzewcze, tłumacząc, że wymiana starego pieca w trakcie zimy byłaby problematyczna. 
Za przesunięciem terminu było 64 wójtów i burmistrzów, między innymi wójt gminy Spytkowice - Mariusz Krystian. Samorządowiec podkreślał, że wymiana nieekologicznych pieców jest potrzebna, wyjaśniał jednak, że część mieszkańców, która jeszcze tego nie zrobiła, mogłaby teraz napotkać duże trudności.
"Ograniczona liczba instalatorów, ograniczona liczba kotłów, które można kupić, ograniczona ilość narzędzi, akcesoriów instalacyjnych, drastyczny wzrost cen nośników energii, który obserwujemy teraz. Nie można udawać, że tego nie ma. Ma to obiektywne znaczenie" - podkreśla Krystian.
Przeciwko zmianom w uchwale były największe małopolskie miasta. Zastępca prezydenta Krakowa Bogusław Kośmider obawia się, że termin w przyszłości znowu ulegnie przesunięciu. 
"Jeżeli ktoś nie zrobił do dziś zmian albo nie rozpoczął ich, albo przynajmniej nie zaprogramował, to to półtora roku go nie uratuje. To jest tylko, że tak powiem, udawanie, że coś się robi" - komentuje Kośmider.
Przewodniczący Rady Miasta Krakowa nie wykluczył, że miasto wejdzie na drogę sądową. Takie kroki rozważa także Polski Alarm Smogowy. Anna Dworakowska twierdzi, że wyniki konsultacji społecznych zostały zignorowane. Przypomina, że 3/4 mieszkańców, którzy wzięli udział w konsultacjach nie chciało żadnych zmian. Dodaje, że głos samorządów został błędnie zinterpretowany. 
"64 gminy opowiedziały się za. To są gminy mniejsze. Jeżeli policzymy ich populację, to jest 24% Małopolan. Jeżeli popatrzymy na gminy, które opowiedziały się przeciwko, które nie chcą zmian, to jest 40% Małopolan, więc na wszystkich tak naprawdę polach wyniki konsultacji zostały zignorowanie i to jest bardzo przykre" - mówi Dworakowska.
Radny Tomasz Urynowicz z Porozumienia stwierdził natomiast, że to koniec jakichkolwiek marzeń o czystym powietrzu w Małopolsce.
"Ta poprawka całkowicie demontuje dotychczasowe działania antysmogowe. Jest niespójna i niezgodna z wieloma przepisami prawa lokalnego, ale także prawa krajowego czy dyrektyw unijnych. W związku z tym czeka nas pewnie bój sądowy w tej sprawie. Ale pomijając bój sądowy, miejmy świadomość tego, że największą szkodę, jaką dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość zrobiło, to jest zafundowanie tej dyskusji, która demobilizuje" - stwierdza Urynowicz.
Jego zdaniem wydłużenie możliwości korzystania z kopciuchów do końca kwietnia 2024 roku podyktowane jest względami politycznymi. Właśnie wtedy miałyby odbyć się wybory samorządowe. Tłumaczył, że nakazując wymianę pieców radni Prawa i Sprawiedliwości  naraziliby się swoim wyborcom. W podobnym tonie wypowiadał się Jacek Krupa z Koalicji Obywatelskiej.