Swojego oburzenia po raz kolejny nie kryje Łukasz Maślona, radny z klubu Kraków dla Mieszkańców. Jak zaznacza, poprawka to kpina z osób, które od wielu lat walczą o duży użytek ekologiczny

Radni wczoraj zdecydowali de facto, żeby wprowadzić dalszą zabudowę w tym rejonie, umożliwić tę zabudowę wg planów zagospodarowania przestrzennego i z ponad 110 hektarów, które są wytypowane pod ewentualny użytek, zaproponowali 5 hektarów.

Grzegorz Stawowy z Koalicji Obywatelskiej, przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska przypomina, że teren został zniszczony przez dewelopera, dlatego pod ochronę proponuje się 6 niewielkich enklaw położonych w pobliżu wody użyźniającej teren.

Chcemy chronić przyrodę tam, gdzie są jej pozostałości, szczególnie po zniszczeniu na dawnym Leopardzie. Mamy tereny wyznaczone przez przyrodników i przez osoby, które zawodowo zajmują się wskazywaniem i utrzymaniem użytków ekologicznych. Te sześć enklaw jest tak dobranych, żeby były zlokalizowane w okolicach cieków wodnych, które będą zaopatrywały te rośliny chronione w wodę, dając im szansę na przetrwanie.

Na co radny Maślona odpowiada krótko, że wraz z postępującą zabudową dla tego obszaru niewielkie użytki ekologiczne mogą całkowicie stracić swoje walory przyrodnicze

Punkciki, w których być może będzie można poobserwować jakieś siedliska chronione, dopóki po prostu nie wymrą.

Pomysł utworzenia mniejszych enklaw ma być teraz uzgodniony w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. RDOŚ na wydanie opinii ma miesiąc, dopiero później radni będą głosować w tej sprawie.

Poprawkę do użytku ekologicznego, zmniejszającą całkowity obszar poddany pod ochronę złożył również Jacek Bednarz z klubu prezydenckiego Przyjazny Kraków. Jak tłumaczy, teren jest własnością dewelopera, a to oznacza, że duży obszar mógłby zostać zagrodzony i nie byłby ogólnodostępny dla mieszkańców, a ci w konsultacjach społecznych wskazywali, że chcą miejsca wypoczynku i rekreacji.

Nawet jeżeli zapłacimy odszkodowanie – nie wiem, czy to by było 300, 500, 600 mln złotych za ten teren – to nie daje nam prawa własności. Dalej jest to własność osoby, która dysponuje tym terenem.

Z tym stwierdzeniem zgadza się również Włodzimierz Pietrus, przewodniczący klubu radnych Prawo i Sprawiedliwość:

Dlatego też jest równoległa propozycja właściwie próby utworzenia parku, tak naprawdę możliwości wykupu terenu, bo wtedy możemy dokonywać takich transakcji, jeżeli wskażemy w planie miejscowym zgodnie z ustawą, że jest to na cel publiczny.

W sumie miałyby powstać dwa parki o powierzchni 32 hektarów. Trzeba jednak zmienić plany miejscowe. Cały proces może zająć mniej więcej dwa lata.

Do końca lutego przyszłego roku prezydent Krakowa ma natomiast wskazać, gdzie na Klinach mógłby zostać zlokalizowany zbiornik retencyjny chroniący mieszkańców przed podtopieniami.