Związkowcy informują, że w przyszłym tygodniu z pracy zrezygnują kolejni lekarze pracujący w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu.

Kilka dni temu wypowiedzenia złożyło 26 medyków, w  tym dyrektor szpitala – Krzysztof Fyderek. Są to lekarze z długoletnim stażem, specjaliści w swoich dziedzinach oraz niejednokrotnie nauczyciele akademiccy.

Załoga okazuje w ten sposób sprzeciw wobec niedoinwestowania lecznicy. Domaga się także podwyżek. 

Lekarze już w 2018 roku ostrzegali poprzedniego Ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego, że jeśli ministerstwo nie poprawi warunków klinicznych szpitali dziecięcych, dojdzie do takiego momentu, kiedy lekarze będą masowo składać wypowiedzenia. W tym momencie deklarują, że są pod ścianą i muszą to zrobić. "W tym momencie potrzebujemy już tylko pomocy z zewnątrz, ministerstwo musi się nad nami pochylić" - mówi Katarzyna Pokorna-Hryniszyn, rzecznik szpitala w Prokocimiu i ostrzega, że skutki kryzysu w placówce pacjenci mogą odczuć już w połowie listopada. Brakuje wystarczającej liczby personelu medycznego, co wiązałoby się z wysyłaniem dzieci do innych szpitali czy nawet pozamykaniem niektórych oddziałów. "Na rynku pracy jest mało lekarzy, za mało ich się kształci; a tych ze stażem pracy jest jeszcze mniej" - zauważa rzecznik szpitala. 

Resort zdrowia tłumaczy, że na bieżąco analizuje sytuację w placówce i pozostaje w kontakcie z jej władzami. Szpital ma jednak już 40 mln zł długów.

Na początku roku pracę mogą wstrzymać oddziały: pediatrii, nefrologii, pulmonologii z alergologią, reumatologii i nowoczesny Oddział Leczenia Żywieniowego.