Na ten pomysł wpadł Jurek Dybał, szef artystyczny Sinfonietty Cracovii i zaprosił na koncert w piątek 24 września do Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach dwoje polskich uczestników konkursu: Aleksandrę Świgut i Andrzeja Wiercińskiego. Pianiści z towarzyszeniem orkiestry Sinfonietta Cracovia, którą poprowadził Jurek Dybał, przedstawili ten sam koncert fortepianowy Chopina: e-moll. Była to rzadka okazja do wysłuchania na jednym koncercie tego samego utworu w różnych interpretacjach.

Ale przecież tak właśnie jest na Konkursie Chopinowskim. Pianiści, choć wybierają z regulaminowej listy, to praktycznie grają to samo. Zwłaszcza tak się dzieje w finale, gdzie wybór jest mały: jeden z dwóch koncertów fortepianowych Chopina. A ponieważ wiadomo, że „wygrywa” Koncert e-moll, więc rzadko się zdarza, aby ktoś zdecydował się na zagranie w finale Koncertu f-moll.

Muszę się przyznać, że wysłuchanie takiego finału np. z czterema takimi samymi koncertami fortepianowymi pod rząd, wcale nie jest nudne. Wielokrotnie byłam sprawozdawcą Konkursu Chopinowskiego i wielokrotnie przekonywałam się, jak inne mogą być to interpretacje, mimo że uczestnikom konkursu towarzyszy ta sama orkiestra – Filharmonii Narodowej – i ten sam dyrygent, czyli szef tego zespołu. Wsłuchiwanie się w różnice i wyłapywanie podobieństw interpretacyjnych okazało się moim ulubionym zajęciem.

Na piątkowym koncercie Sinfonietty Cracovii było podobnie. Jeden utwór, jedna orkiestra, jeden dyrygent i dwoje pianistów oraz dwie interpretacje. Różne, ale obydwie fascynujące, pokazujące świetną technikę młodych pianistów i ich inną wrażliwość. Aleksandra Świgut (pochodząca z Nowego Sącza) — laureatka m.in. I Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych w Warszawie — zaskoczyła, i siłą dźwięku, i subtelnością. Zaś Andrzej Wierciński — zdobywca I miejsca w Ogólnopolskim Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie oraz w Międzynarodowym Chopinowskim Konkursie Pianistycznym w Budapeszcie — w Chopinowskie dzieło tchnął dramatyzm, ale i także liryzm.

Gdyby trzeba była wybierać jedno wykonanie, bylibyśmy w nie lada kłopocie. Ale na szczęście publiczność, która w tej „Chopinowskiej rozgrzewce” pełniła rolę jury, pokazała, że obie interpretacje przypadły jej do gustu, co można było sądzić po długich i mocnych oklaskach. Zresztą Jurek Dybał, który ma niezwykłe wyczucie nie tylko muzyczne, ale i oprawy koncertu, zadbał, by publiczność poczuła się jak na konkursie. Pianiści losowali więc kolejność gry, a z Andrzejem Wiercińskim po jego występie przeprowadził mini wywiad, co też nawiązywało do konkursu, podczas którego uczestnicy po zejściu z estrady są niemal „rozrywani” przez media.

Koncert Chopina brzmiał jednak w obydwu wykonaniach inaczej niż jesteśmy przyzwyczajeni, bo była to wersja na orkiestrę smyczkową. Brakowało więc tak charakterystycznych dla tego utworu instrumentów dętych, których partie przejęte zostały przez smyczki. Inaczej też brzmiały – bo także w wersji na orkiestrę smyczkową – dwa utwory Beethovena, które niczym rama stanowiły oprawę dla muzyki Chopina. I tak koncert otworzyła pierwsza część V Symfonii, utworu symbolu, rozpoczynającą się tak zwanym motywem losu, a zakończyła Grosse Fuge, kompozycją, która dla wielu jest wstępem do muzyki nowoczesnej; najbardziej radykalnym dziełem, napisanym w 1825 roku jako ostatnia część Kwartetu smyczkowego B-dur op. 130. To właśnie ten utwór Arnold Schoenberg uważał nie tylko za zapowiedź nadchodzącej atonalności, ale wręcz za wezwanie do wolności w muzyce i do wyzwolenia z wszelakich muzycznych konwencji.

Koncert Sinfonietty, który był inauguracją sezonu zespołu, zaostrzył apetyt na muzykę Chopina. Trzeba przyznać, że XVIII Konkurs Chopinowski cieszy się ogromnym zainteresowaniem młodych artystów. Zgłosiło się bowiem 500 pianistów z całego świata. To chyba rekord! Z tego 164 osoby na podstawie przesłanych nagrań zostały dopuszczone do udziału w eliminacjach, które odbyły się dopiero w lipcu, bo dwukrotnie były przekładane. Z nich jury wyłoniło 87 pianistów z całego świata, którzy wezmą udział w tegorocznej edycji. Ale konkurs to też ogromne zainteresowanie publiczności. Bilety już dawno zostały sprzedane, a wcale nie były tanie. Karnet na wszystkie przesłuchania, bez koncertu laureatów, kosztował 4,5 tys. zł.

Konkurs to wielkie emocje, to jak olimpiada sportowa, to też wielki przemysł i przede wszystkim narodziny gwiazd, które będziemy mogli oglądać siedząc we własnych fotelach. Bo też konkurs będzie transmitowany w Internecie na stronie: www. chopin2020.pl/multimedia.

Warto skorzystać!