Referendum się odbyło, zanim doszło do obrad, więc radnym pozostało odrzucić wniosek. Wywiązała się jednak dyskusja. Opozycyjna radna Iwona Mularczyk z klubu PiS przekonywała, że zaniechano próby zwołania nadzwyczajnej sesji Rady Miasta w celu przesunięcia terminu referendum: - Gdyby nie było tutaj zaniechania, tylko rozpoczęto działania od razu od środy, można byłoby ten termin zachować.

Przewodniczący Rady Miasta Krzysztof Głuc odpierał zarzuty i tłumaczył, że miał jedynie prawo do zwołania sesji zwyczajnej, o której zawiadamia się siedem dni wcześniej.  Wypadałaby więc po terminie referendum: - Żeby zwołać sesję nadzwyczajną, może to być  prezydent, albo 1/4 ustawowego składu rady.

Wątek referendum pojawił się też w kontekście kosztów organizacji głosowania. Wiceprezydent Artur Bochenek mówił o tym, że 250 tys. Złotych to jedynie zabezpieczona kwota na rzecz referendum, ale już wiadomo, że faktycznie wydatki będą mniejsze. Dokładne wyliczenia mają być znane jednak w ciągu trzech najbliższych miesięcy.