Na skoczni w Oberstdorfie dziś kwalifikacje do pierwszego z konkursów w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. Początek o 16.45, trzymamy kciuki nie tylko za Kamila Stocha i Macieja Kota, ale za całą siódemkę biało-czerwonych.

Przed rokiem najlepszy był Słoweniec Peter Prevc, a tym razem faworytem jest jego młodszy brat Domen. W walce o triumf powinni się też liczyć Kamil Stoch i Maciej Kot. Wśród faworytów także Daniel Andre Tande z Norwegii, Austriacy Stefan Kraft i Michael Hayboeck oraz Niemiec Severin Freund.   

W pierwszym konkursie wystąpi siódemka biało-czerwonych: Kamil Stoch, Maciej Kot, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Stefan Hula, Klemens Murańka i Jan Ziobro. Więcej mają w kwalifikacjach tylko Niemcy - dwunastu zawodników, siedmiu wystawiają też Austriacy, sześciu Norwegowie, Finlandia... tylko dwóch.

Przed rokiem wszystko przebiegło zgodnie z oczekiwaniami. Do TCS 24-letni Peter Prevc przystępował jako zdecydowany lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Z siedmiu poprzedzających go konkursów wygrał trzy, a w trzech innych był drugi. TCS zaczął od trzeciego miejsca w Oberstdorfie, a później był bezkonkurencyjny w Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen.

W tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań. W ostatnim konkursie w Engelbergu nie zdołał nawet awansować do drugiej serii. Schedę po nim może jednak przejąć trzy lata młodszy Domen. On w obecnym cyklu może się pochwalić czterema pucharowymi zwycięstwami i jednym drugim miejscem. O 158 punktów wyprzedza Norwega Daniela-Andre Tandego.

Czwarty w klasyfikacji jest Kamil Stoch, ze stratą 217 punktów. Podwójny mistrz olimpijski z Soczi (2014) po słabszym początku sezonu w grudniu odzyskał formę. Zaczęło się w Klingenthal od pierwszego w historii zwycięstwa Polski w konkursie drużynowym. Później Stoch wygrał w Lillehammer, a w Engelbergu był drugi. Z powodu przeziębienia nie wystartował w poniedziałkowych mistrzostwach kraju.

Mimo wielu sukcesów na koncie, w prestiżowym TCS jak na razie nie spisywał się rewelacyjnie. Najwyżej w "generalce" - w sezonie 2012/13 - był czwarty, a jego pozostałe miejsca to: 34., 15., 21., 36., 30., 15., 8., 7., 10. i 23. w ostatniej edycji. Tylko dwa konkursy zakończył na podium, w obu przypadkach na Bergisel w Innsbrucku, gdzie w 2013 roku był drugi, a w kolejnym starcie - trzeci.

Adam Małysz, jedyny polski zwycięzca tych zawodów, przyznał, że tegoroczna forma naszych skoczków pozwala z optymizmem patrzeć na niemiecko-austriackie zawody: "To jest ciężki konkurs. Zawsze taki był i nigdy w zasadzie nie mieliśmy tam szczęścia, poza tym jednym razem, gdy ja wygrałem. Teraz mamy jednak dwóch, trzech, może nawet czterech zawodników, którzy są w stanie walczyć o zwycięstwo w turnieju. Ostatnie konkursy pokazały, że jesteśmy silni i trzeba się nas bać".

 

 

29-latek z Zębu nie jest jednak jedynym biało-czerwonym, który ma szansę na sukces. O sile kadry doskonale świadczy wspomniany triumf drużynowy, a jej wyróżniającą się postacią stał się Maciej Kot, który w klasyfikacji generalnej PŚ jest szósty. W Lillehammer przegrał tylko ze Stochem.

 

 

W mistrzostwach Polski Kot był trzeci, bo zepsuł pierwszy skok. W drugim uzyskał 139 m. To najlepszy wynik na tym obiekcie po zakończonej w grudniu przebudowie. Ze złotego medalu cieszył się Piotr Żyła, a ze srebrnego Dawid Kubacki.

 

 

 

"Uważam, że nie jesteśmy w tym turnieju głównymi faworytami, ale na pewno będziemy mocno walczyć" - powiedział po ogłoszeniu kadry trener Stefan Horngacher.

Jedynym polskim zwycięzcą TCS pozostaje od 2001 roku Adam Małysz. Dwa lata później wywalczył trzecie miejsce, trzykrotnie plasował się na czwartej pozycji.

Z Oberstdorfu skoczkowie przeniosą się do innej niemieckiej miejscowości - Garmisch-Partenkirchen, gdzie konkurs tradycyjnie odbędzie się w Nowy Rok, a następnie do Austrii - 4 stycznia zawody gościć będzie Innsbruck, a dwa dni później ich areną będzie skocznia w Bischofshofen.

Od sezonu 1979/80 TCS, określany mianem narciarskiego Wielkiego Szlema czy odpowiednika kolarskiego Tour de France, zaliczany jest do klasyfikacji PŚ.

Dziesięć lat temu nastąpiła zmiana zasad rozgrywania konkursów. Wprowadzono system KO polegający na tym, że na podstawie wyników kwalifikacji tworzonych jest 25 par (według klucza: 1. z 50., 2. z 49., itd.) pierwszej serii punktowanej. Do finału awansuje każdy zwycięzca pary oraz pięciu "szczęśliwych przegranych", czyli zawodników z najwyższymi notami spośród pokonanych w parach.

 

Marek Solecki/RK/PAP