Nad ranem 29 października 2016 roku samochód, w którym jechał tarnowski policjant po służbie Dariusz K. oraz Piotr K. uderzył w betonowe zasieki na rondzie przy ulicy Słonecznej, dachował i zapalił się. Dariusz K. zginął na miejscu.
Podczas mowy końcowej prokurator Witold Swadźba przekonywał, że podejrzany zmieniał wersje wyjaśnień w zależności od przebiegu śledztwa. Najpierw praktycznie nic nie pamiętał. Przekonywał jednak, że nie prowadził, bo przesiadł się z Dariuszem K. na światłach na skrzyżowaniu ulicy Lwowskiej i Starodąbrowskiej. Prokurator podkreślał, że Piotr K. podczas eksperymentu procesowego opisywał i pokazywał w jaki sposób doszło do zamiany miejsc. "Pokazał, że jest w stanie szybko przesiąść się z fotelu kierowcy na pasażera bo taka była wówczas linia obrony i to miało mu zapewnić alibi".
Jednak, jak zwracał uwagę Swadźba, sytuacja zmieniła się po opinii biegłego, który na podstawie analizy nagrań z monitoringu stwierdził, że do zamiany nie mogło dojść, ponieważ przez cały czas oczekiwania na zmianę świateł na skrzyżowaniu w samochodzie świeciło się światło stop. Po ujawnieniu sprawy "oskarżony napisał do prokuratora prośbę o przesłuchanie i odzyskał pamięć w zakresie przebiegu wypadku jak i tego co się działo później. Dopasował te okoliczności do sytuacji po uzyskaniu opinii biegłego". Pojawiła się wtedy wersja, że światła stop świeciły się bo w samochodzie doszło do usterki po wcześniejszym praniu. Biegły ją jednak wykluczył. "Wiarygodność podejrzanego w tym zakresie jest żadna" - podkreślał przed sądem prokurator Swadźba.
Oskarżony już podczas mowy końcowej po raz kolejny przekonywał, że wsiadł do auta na prośbę i za namową swojego kolegi, tarnowskiego policjanta Dariusza K., z którym pił alkohol w jednym z tarnowskich klubów. "On jako policjant powinien w szczególności nie dopuścić do tego, żebym wsiadł do samochodu". Piotr K. przekonywał, że na nagraniach z z monitoringu widać, że do momentu dojazdu do skrzyżowania, na którym mieli się zamienić miejscami, jechał prawidłowo, nie wariował i nie stwarzał niebezpiecznych sytuacji.
Obrońca mężczyzny mecenas Wojciech Wolski podkreślał, że Piotr K. nie uciekł z miejsca wypadku i próbować ratować swojego kolegę. Przekonywał, że jednym z dowodów na to, że do zamiany miejscami doszło, może być zeznanie jednego ze świadków o tym, że auto nie odjechało ze skrzyżowania zaraz po zmianie światła na zielone. Obrońca mówił też o tym, że podczas eksperymentu procesowego Piotr K. nie trzymał nogi na hamulcu, bo nie miał wtedy butów. Dodał, że sam próbował ze znajomym zamienić się miejscami w samochodzie z jednoczesnym trzymaniem nogi na hamulcu i jego zdaniem jest to możliwe. Zdaniem mecenasa Wolskiego biegły z góry założył, że to oskarżony prowadził samochód.