Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką Agnieszką Ścigaj z Koła Polskie Sprawy.

Na omikron ministerstwo zdrowia odpowiada nowymi obostrzeniami od 1 grudnia. Adekwatnymi do zagrożenia?

- Nie jestem wirusologiem, nie potrafię ocenić zagrożenia. Słucham ekspertów. Oni nie są tak tragicznie nastawieni do tej nowej wersji. Obostrzenia są delikatne. Mają ograniczyć transmisję wirusa spoza granic kraju. Nie ma co panikować. Mieliśmy już różne warianty wirusa. Czarne scenariusze się nie sprawdzały. Obostrzenia są wystarczające na ten moment.

Czyli pani by nie poszła śladem Słowaków, którzy wprowadzili takie zasady, że pracodawca ma obowiązek weryfikacji szczepień pracowników?

- Jeśli chodzi o weryfikację szczepień, używałabym jeszcze zachęt. Jeśli chodziło o mocne restrykcje, żeby uniknąć buntów społecznych i dezinformacji, takie działania powinny być wcześniej. Polak będzie się buntował. Obawiam się tego. Nie jestem pewna. Jestem za namawianiem i zachęcaniem do szczepień. Chronimy tak siebie i innych. W statystykach ministerstwa podawałabym liczbę zakażeń, liczbę zgonów i liczbę zgonów osób niezaszczepionych. To by działało na wyobraźnię. To nie są przelewki. Niedawno doświadczyłam niespodziewanych zgonów osób, które były relatywnie zdrowe, młode. One były niezaszczepione. Ja jestem zaszczepiona, chronię swoich bliskich. Do tego nakłaniam. Mocne zobowiązanie ludzi, przy naszej naturze, może spowodować efekt odwrotny.

Wszyscy mówią o tej naturze. Austriacy wprowadzili obowiązek szczepień. Dlaczego nie u nas? Można odnieść wrażenie, że Koalicja Polska walczy o antyszczepionkowców, jako o swoich potencjalnych wyborców.

- Nie. Nie walczymy o żadną grupę wyborców. Trzeba walczyć o życie i zdrowie Polaków. Osoby, które uległy dezinformacji i przekazom internetowym, są agresywne. Oni mocno działają. Nie jestem za tym, żeby temu ulegać. Ci ludzie mają jednak wpływ na innych. Rzetelne informacje powinny być we wszystkich mediach. Błędem jest to, że fundusz, który miał być zabezpieczeniem przeciwko niepożądanym odczynom… To byłaby forma psychologicznego zabezpieczenia dla wielu osób. Do dziś go nie ma. To wielki błąd. Takie fundusze są w innych krajach. W Polsce tego nie ma. W pierwszej kolejności to powinno być załatwione. Są obawy przed czymś, czego Polacy nie znają. W ich odczuciu może to wywołać niepożądane skutki. Rząd nie rozwiał obaw.

Jak zapewnia ministerstwo zdrowia, być może w połowie grudnia ruszy szczepienia dzieci w wieku 5-11 lat. Jak pani ocenia ewentualne powodzenie tej akcji? Jest wiele wątpliwości przy szczepieniu dorosłych.

- Ja do tego będę zachęcać wszystkich. Powinniśmy iść w tym kierunku. Trzeba chronić dzieci. Dzieci chorują ostro, są powikłania teraz. W trosce o zdrowie i bezpieczeństwo dzieci, rodzice muszą być świadomi. Szczepimy dzieci na wiele rzeczy. To działa. Akcja w szkołach powinna być skierowana do rodziców, bo oni decydują o zaszczepieniu dziecka i do nauczycieli… Ubolewam nad tym, ale wielu nauczycieli się nie zaszczepiło. Nie wykluczam, że szczepienia nie powinny być obowiązkowe. Jeśli epidemia będzie się nasilać, może będzie trzeba to rozważyć. Na teraz nie ma jednak gotowości społecznej. Nie chodzi o wyborców. Musi być gotowość społeczna. Wynika to z zaniedbań informacyjnych.

Akcja szczepień w szkołach sukcesem jednak nie była...

- Nie widziałam aktywności kuratorów, promocji dla dzieci i młodzieży. Była informacja ministra, że można. Tu musi być wielka akcja. To apel do małopolskiej kurator i ludzi odpowiedzialnych. Akcja musi być intensywna, rzeczowa, oparta na faktach. Rodzice muszą widzieć zaangażowanie nauczycieli.

Ponad 5 milionów gospodarstw będzie mogło skorzystać z programu osłonowego w ramach tarczy antyinflacyjnej. Jak pani ocenia tę pomoc dla tych, których wysokie ceny energii dotkną bezpośrednio?

- Wysokie ceny energii i skutki inflacji dotknęły wszystkich. Nie tylko te 5 milionów, które dostaną pomoc. To są osoby o najniższych dochodach. Nie jest znany sposób weryfikacji tego. Ciężko się odnieść. Jeśli chodzi o rekompensatę inflacyjną, to ja mam dość takie podejście bez wielkiego optymizmu. Rząd sam spowodował inflację. Zarobił na niej tyle, ile będzie kosztował pakiet. To około 10 miliardów. Rząd na tym zarobił niedawno. Rząd sam wykreował problem, teraz go rekompensuje. Do tego jest przepływ środków z jednych do drugich kieszeni. Dobrze, że to jest. To przeciwdziałanie skrajnemu ubóstwu. Ono cały czas rośnie. Ubóstwo w Polsce nie spada. Dotyka starszych, niepełnosprawnych, nieposiadających wysokich kwalifikacji. To się powiększa cały czas. To nie tylko rekompensata, ale rozwiązywanie problemów, które samemu się stworzyło.

Mamy spore zamieszanie wokół wiceministra sportu Łukasza Mejzy, który do parlamentu wszedł z listy Koalicji Polskiej. Nie było dzisiejszych wątpliwości, gdy on trafiał na listy wyborcze?

- Pan zna moje zdanie o systemie wyborczym. Kandydatów na posłów weryfikuje teraz szef ugrupowania. Jestem zwolenniczką JOW-ów. Lokalne społeczności by to weryfikowały. Jest, jak jest. Gdzie są służby, które powinny weryfikować ludzi na takich stanowiskach? Ministrowie mają wielką władzę, budżety. Tam się stawia takie osoby. Pan Mejza dostał się tak, że objął funkcję posła po zmarłej świętej pamięci Jolancie Fedak. To nie jest dobry tok myślenia. Dla mnie to karygodne. Utrzymanie władzy jest tak ważne, że osoby niezweryfikowane obejmują tak ważne funkcje. Sport, etyka, moralność, fair play - to rzeczy nadrzędne. Ten człowiek jest oskarżany o wiele osób, które czują się pokrzywdzone jego działaniami.