Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Koalicji Obywatelskiej, Aleksandrem Miszalskim.

To już otwarty konflikt między krakowską PO i Jackiem Majchrowskim po tym, gdy radni PO nie poparli wotum zaufania dla prezydenta?

- Nie ma konfliktu. Jest drobna różnica zdań, artykułowana przez nas od jakiegoś czasu. To narastało. Styczeń był przełomem. Wbrew ustaleniom była zmiana na stanowisku szefa Rady Miasta. Po drugie od dłuższego czasu mówimy, że mamy inne zdanie w zakresie kwestii problemowych. To na przykład osiedle Podwawelskie. Mieszkańcy nie chcą dodatkowych bloków. Mimo wszystko prezydent forsował plan, gdzie nowe bloki powstawały, bo musiał być kompromis z deweloperami. Różnic było więcej. Budżet obywatelski, finansowanie dzielnic... Są problemy w Krakowie. Nie do końca ta polityka nam się podoba. Nie podpisujemy się pod nią w 100%.

Ale PO zagłosowała za absolutorium za wykonanie budżetu, czyli podpisuje się pod polityką finansową...

- Absolutorium jest finansową oceną wykonania budżetu. Ona jest na wysokim poziomie. Głosowaliśmy za. Inaczej RIO by podważyło treść uchwały. Jak jest podstawa do otrzymania absolutorium, to dajemy. Jeśli chodzi o wotum zaufania, jest dyskusja o raporcie o stanie gminy. To zostało przeanalizowane. Park&Ride... W planach świetnie to wygląda, ale realnie mamy trzy. Potrzeby są na dziesiątki tysięcy samochodów. Pewne rzeczy się dzieją, pewne nie. Jest dyskusja. Nie tylko my się wstrzymaliśmy. Nowoczesna także. PiS był przeciw.

Przypomnę, że przeciwko wotum zaufania dla prezydenta zagłosowali również ci radni PO, którzy otrzymali stanowiska w spółkach miejskich. Nie ma tu sprzeczności?

- Dlaczego? Pan stawia tezę, że jak ktoś gdzieś pracuje… Niektórzy pracują od 20 lat, niektórzy wygrali konkursy. Rada Miasta ma wtedy zawsze popierać politykę prezydenta? To by było absurdalne. Prosiłbym wtedy radnych o złożenie mandatu. Radni są od kontrolowania prezydenta. To zła teza. Ktoś może wykonywać swoje obowiązki świetnie, być specjalistą, ale nie zgadzać się z innymi obszarami funkcjonowania miasta. My się wstrzymaliśmy. To nie jest czerwona kartka.

Żółta?

- Tak. W tej terminologii piłkarskiej - tak.

Kto jest dziś bliższy kandydowania z ramienia PO na prezydenta Krakowa? Pan czy senator Klich?

- Nie ma teraz takich rozważań. Są te kandydatury, może jeszcze ktoś się pojawi. Ważne jest, by w Krakowie nie wygrał przedstawiciel PiS. Mamy dwa lata do wyborów. Będziemy pracować na zaufanie wyborców jako formacja. Nazwiska są drugorzędne.

Może to być ktoś spoza struktur PO?

- PO zapowiedziała, że wystawi własnego kandydata. Raczej nie, ale niczego nie wykluczam.

Dlaczego część radnych PO nie zagłosowała w Tarnowie za wotum zaufania dla prezydenta Ciepieli?

- Prezydent Ciepiela nie jest członkiem PO.

Jacek Majchrowski też nie jest. To jakaś skoordynowana akcja?

- W Tarnowie prezydent Ciepiela nigdy nie dostał wotum zaufania. To cykliczny proces. Teraz było burzliwie. Padły mocne słowa z jego strony. Ciężko mi mówić o Tarnowie. Wiem, że radni naszego klubu, część z nich, ma „ale” do polityki prezydenta Ciepieli. Nie można tego łączyć. To odrębne polityki. W Tarnowie potrzeba było jeszcze poparcia klubu Nasze Miasto Tarnów, gdzie jest Polska 2050. 13 głosów było potrzebnych. Wotum i tak by nie było. Każda polityka miejska jest oddzielna. Nie jest to polityka wojewódzka.

Jak pan ocenia zapowiedź prezydenta Ciepieli, że jak nie dostanie wotum zaufania, to poda się do dymisji? Potem złagodził swoje stanowisko.

- Tak. Potem powiedział, że rada miasta powinna zrobić referendum. Jednak jak mieszkańcy nie odwołają prezydenta, to Rada Miasta zostanie odwołana. To były emocje. Ważne, żeby prezydent Ciepiela dokończył kadencję. Tak wybrali tarnowianie.

Czyli nie byłby pan za referendum w Tarnowie?

- Nie. To jest pewność komisarza z PiS na kilka miesięcy. Taki komisarz mógłby zostać dłużej. Lepiej nie ryzykować. Niech wygra demokracja.

Jest pan przewodniczącym parlamentarnego zespołu ds. przebiegu nowej drogi S7. Możliwe będzie opracowanie społecznego wariantu do 30 września?

- Nie. Mówię jasno. To jest wypucha GDDKiA. Jak GDDKiA wyobraża sobie, że mieszkańcy bez budżetu, narzędzi, wiedzy mają opracować korytarz? Palcem na mapie można wskazać, ale nie będzie to spełniało wytycznych. Teraz gmina Kraków podjęła się dyskusji. Jest zespół. Super. Jednak oni opracują wariant korzystny dla Krakowa. To jakaś absurdalna propozycja, żeby w 3 miesiące to opracować. GDDKiA spotkała się z protestami. Skoro tamte warianty nie są akceptowane, może trzeba zrobić nowe, lub wrócić do starych? Wtedy protesty były mniejsze. Trzeba ważyć argumenty. Mieszkańcy pytają, nie dostają odpowiedzi. Czasem A4 się wlicza w długość, czasem nie. Czasem nie mogą się łączyć, czasem się łączą te drogi. Nie jest to czytelne.

Czyli minie 30 września, społeczny przebieg nie powstanie i GDDKiA wróci do swoich pomysłów?

- Zespół będzie się spotykał z mieszkańcami gmin i powiatów. Zapytamy ich. Zapraszamy GDDKiA, żeby wysłuchało argumentów. Jeśli Kraków wypracuje wariant i gminy go zaakceptują, to będę szczęśliwy. Trudno mi jednak uwierzyć. To GDDKiA powinna wyznaczyć wariant. Trzeba podejść do pracy na nowo. Wczoraj pani dyrektor powiedziała, że te argumenty dają im do myślenia. Siła niektórych argumentów ich zaskoczyła, jak projektowanie tuneli w miejscach osuwiskowych, lub bazowanie na pomiarach ruchu z 2015 roku.

Najlepszy przebieg S7 dla Krakowa?

- Poza Krakowem.

Czyli gdzie?

- Nigdzie nie buduje się takich dróg w centrach miast. Węzły na obwodnicy A4 to absurd. To wchodzi w blokowiska. Trzeba to odsunąć na wschód lub zachód do Krakowa. Ten ruch nie może być mieszany z ruchem dookoła Krakowa.