Zapis rozmowy Jacka Bańki z Andrzejem Gutem-Mostowym, Wiceministrem Sportu i Turystyki

 

Mamy właśnie połowę ferii zimowych, tymczasem bon turystyczny, którego ważność kończy się wraz z końcem marca, został wykorzystany w 90%. Ile przypadło na Małopolskę?

Małopolska jest głównym beneficjentem bonu turystycznego. Mówimy o wpływach do przedsiębiorców z branży turystycznej na kwotę ok. 630 milionów złotych na tę chwilę. To jest prawie 23% całego projektu. To pokazuje, że Małopolska stała się w ostatnich latach wielkim centrum wypoczynku polskich rodzin. To zasługa przede wszystkim branży turystycznej, dobrej promocji Małopolski, ale też infrastruktury, która odpowiada na te potrzeby. Oprócz turystyki aktywnej: góry, lasy, trasy rowerowe, stoki narciarskie, aquaparki, przyciągamy też swoją kulturą, kulinarnymi atrakcjami, dlatego Małopolska jest naprawdę w tej chwili bardzo dobrym regionem do wypoczynku rodzinnego i to potwierdzają właśnie te liczby.

Jaka część w takim razie z tych 630 milionów przypadła na Podhale? Mamy ferie zimowe, stąd to pytanie o wypoczynek zimowy w górach. Jak pamiętamy te zestawienia ubiegłoroczne, liderem był Zator, czyli park rozrywki.

Zator jako park rozrywki jest dalej liderem, jeżeli chodzi o pojedyncze atrakcje turystyczne w skali Polski. To zasługa oczywiście dużej promocji z wykorzystaniem także bonu turystycznego, ale zdajemy sobie sprawę, że Energylandia jest w tej chwili atrakcją na skalę Europy Środkowej. Z naszych badań wynika, że wielu turystów, którzy przyjeżdżają do Małopolski, przyjeżdża dlatego, że przy okazji z dziećmi pojadą do Energylandii. W zimie ten bon turystyczny nawet w 40% trafia do Małopolski, czyli wypoczynek zimowy jest jeszcze bardziej przyciągający niż wypoczynek całoroczny i dlatego wiemy, że ten sezon zimowy, przypomnimy: przedłużyliśmy ten bon do końca marca, to tak że będzie kilkadziesiąt milionów, które dodatkowo spłyną do branży turystycznej w Małopolsce. Koniec marca to już jest ostateczny termin i musimy zakończyć ten projekt.

A jaki nowym mechanizm mógłby zastąpić błąd turystyczny?

Trwają rozmowy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, także z innymi resortami. To będzie instrument, który będzie wykorzystywał pewne instrumenty świadczeń społecznych, ale także dodatkową możliwość podjęcia decyzji przez polską rodzinę, aby część tych świadczeń społecznych przeznaczyć na wykorzystanie w polskiej branży turystycznej. Nie chciałbym mówić o szczegółach, gdyż trwają jeszcze rozmowy wariantowe, ale na pewno jest taka wola naszego resortu, aby bon turystyczny w podobnym mechanizmie został już na stałe w polskim krajobrazie gospodarczym.

Mówił pan również ostatnio, że podział wakacji letnich na turnusy, czyli ich regionalizacja, to wszystko miałoby sens. Tymczasem Minister Edukacji i Nauki mówi, że nie widzi potrzeby takiego rozwiązania. Czy zatem to zamyka w ogóle dyskusje o podziale wakacji na turnusy?

Raczej używałem sformułowania, że warto to rozważyć. Jak zwykle w tego typu projektach jest bardzo dużo aspektów za i przeciw w różnych sferach. Na pewno gminy górskie czy branża turystyczna widziałyby pewne korzyści związane z tym, że te wakacje byłyby rozszerzone. Byłoby więcej czasu, mniejsze kolejki, mniejsze korki. Wątpliwości pojawiły się oczywiście ze strony systemu edukacji, gdyż wymagałoby to rewolucyjnych zmian, jeżeli chodzi o rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego, akademickiego, także koordynacja wielu innych kalendarzy. Myśmy wystosowali pismo do Ministra Edukacji, ale w związku z tym że w ostatnich dniach temat stał się bardzo żywy w polskim społeczeństwie, to Minister Edukacji i inni pracownicy resortu byli pytani o to i podkreślali, że jest dużo wątpliwości i dużo problemów po stronie systemu edukacji. Ale co jest najważniejsze, trzeba zapytać polskie rodziny, polskie dzieci, czy chciałyby na początku czerwca czy w połowie września jechać na wakacje. No i tutaj muszę zacytować sondaż radia ogólnopolskiego, gdzie ponad 1000 uczestników w ponad 80% powiedziało, że nie są zainteresowani wypoczynkiem w połowie czerwca czy w połowie września, przynajmniej w Polsce z powodu warunków klimatycznych. Dochodzi ten aspekt, że mogłoby się okazać, że gdyby nawet wakacje się rozpoczęły w połowie czerwca, to większość polskich rodzin pojechałaby w cieplejsze kraje. Sytuacja jest bardzo skomplikowana. Na tę chwilę wydaje się, że więcej jest argumentów wątpiących, czy to ma sens.

Zostawmy turystykę, przejdźmy do sportu, do Igrzysk Europejskich. Pozostały nieco ponad 4 miesiące. Nadal zainteresowanie tą imprezą wydaje się zagadką. Tymczasem pan już mówi o igrzyskach zimowych w 2034 roku organizowanych przez Polskę i Słowację. Czy są jakieś konkretne uzgodnienia ze Słowakami w sprawie wspólnych starań o tę imprezę?

Nie. Na tę chwilę to jest wstępna intencja. Oczywiście minister Kamil Bortniczuk prowadzi konsultacje. Najważniejszą imprezą w najbliższym czasie są nasze Igrzyska Europejskie. Do tego czasu prowadzimy wstępne konsultacje, ale w rozmowie ze środowiskami sportowymi, z Polskim Komitetem Olimpijskim, także ze związkami sportowymi wiemy, że gdyby się okazało, że Igrzyska Europejskie okazałyby się sukcesem organizacyjnym, to naszą ambicją polską byłoby to, aby myśleć o innych większych imprezach rangi ogólnoświatowej. Tutaj siłą rzeczy nasuwają się zimowe igrzyska. Musielibyśmy je organizować razem ze Słowacją, gdyż w Polsce nie ma odpowiednich obiektów, na których można byłoby realizować te wszystkie konkurencje. Wiemy, że Słowacy też byliby skłonni podejść do takiej organizacji, dlatego konkrety na pewno będziemy komunikować dopiero po Igrzyskach Europejskich. Natomiast nie możemy zaprzeczyć, że pewne prace konsultacyjne w temacie zimowych igrzysk trwają i wydaje się to być realnym projektem. Ja chcę przypomnieć tylko tę kwestię, bo przecież znamy wszystkie doświadczenia z tymi igrzyskami, także referendum w Krakowie który opowiedziano się przeciwko igrzyskom. Rok wcześniej w polskim Parlamencie byłem autorem rezolucji, która popierała ideę zimowych igrzysk w Polsce. Chciałbym przypomnieć, że tylko pięciu parlamentarzystów z całego polskiego Parlamentu było przeciwnych organizacji zimowych igrzysk w Polsce, czyli jest generalnie wola, przyzwolenie i ambicja Polaków, aby tego typu imprezę zrealizować. Jesteśmy w całkowicie innym miejscu niż kilkanaście lat temu. Zakopane to już jest w tej chwili jedno z najlepszych obiektów w Europie Środkowej: Krokiew, komplet lekkich skoczni, hala lodowa, na której można zrealizować wszystkie zawody w łyżwiarstwie szybkim. Zakopianka dobrze skomunikowana z Krakowem, z Balicami. Jesteśmy w absolutnie innym miejscu niż kilkanaście lat temu. Większość obiektów już jest na dobrym poziomie.

 Czy w Popradzie też są takie rozmowy i takie konsultacje prowadzone?

Tak jak mówię, na tym etapie nie chciałbym komunikować, natomiast na pewno są rozmowy konsultacyjne, jeżeli chodzi o stronę polską i słowacką. Szczegółów na jeszcze nie podajemy i nie chciałbym wychodzić przez szereg. Na pewno pan minister Kamil Bortniczuk  w odpowiednim czasie zakomunikuje właściwe informacje.

Kiedy zobaczymy jakąś dużą międzynarodową kampanię promującą Igrzyska Europejskie? 4 miesiące z małym okładem jeszcze zostało.

Duża kampania dotycząca Igrzysk Europejskich rozpocznie się na targach turystycznych w Berlinie, czyli to jest 6,7,8 marca. Tam cała polska delegacja i cały turystyczny świat będzie mógł zapoznać się z koncepcją Igrzysk. To będzie otwarcie wielkiej promocji turystycznej. Ja ze swojej strony także w marcu, kiedy będzie posiedzenie ministrów turystyki grupy V4, będę dodatkowo rozpoczynał wszelkie działania promocyjne w Europie Środkowej. Chciałbym powiedzieć, że Igrzyska Europejskie powinny mieć bardzo mocną kampanię w ostatnich dwóch, trzech miesiącach. Na tę chwilę jest zbyt wiele innych też tematów przyciągających percepcję i uwagę turystów i sympatyków sportów Europy Środkowej, dlatego trzeba się skupić, aby tę kampanię rozpocząć dwa, trzy miesiące przed Igrzyskami.

Jak pan odbiera komunikat Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, że już niedługo Rosjanie i Białorusi będą mogli wrócić do rywalizacji sportowej, a obecną sytuację nazywa dyskryminacją zawodników na podstawie narodowości?

To skandaliczna wypowiedź. Myślę, że stanowisko polskiego rządu jest jednoznaczne. Należy potępiać wszelkie próby przywracania sportowców białoruskich i rosyjskich na arenę międzynarodową. Wczorajsze stanowisko Litwy, Łotwy, Estonii i Polski w tej sprawie jest bardzo radykalne i potępia te działania.  Za tydzień odbędzie się następny etap budowania koalicji państw przeciwnych temu stanowisku. Te konsultacje odbędą się pod kierownictwem ministra Kamila Bortniczuka. Kraje europejskie jednoznacznie są przeciwne i wydaje się, że nie będzie problemu z przekonaniem ich. Duży problem jest w krajach Afryki i Dalekiego Wschodu, które wykazują dziwną sympatię w kierunku rosyjskim.