Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Koalicji Obywatelskiej, Bogusławem Sonikiem.

Brak brukselskiego funduszu na pomoc Ukraińcom i 559 milionów euro zaliczki na ten cel nazywa pan skandalem. Jaka kwota byłaby dziś konieczna?

- Rząd musi to wyliczyć. On częściowo podawał kwoty. Nie chodzi tylko o bieżące utrzymanie uchodźców w Polsce. Do tego dochodzą koszty leczenia, które szacuje się na 10 miliardów złotych rocznie, edukacja dla dzieci i bieżące utrzymanie z dachem nad głową. W sumie to pewnie koło 10 miliardów euro.

Rzecznik rządu mówi, że nie będziemy chodzić po prośbie. Jednak widać, że fala pomocy doraźnej opada i wsparcie będzie konieczne. W jaki sposób dziś można przekonać brukselskich urzędników do wsparcia finansowego? Pamiętamy, jak robiła to Turcja.

- Turcja szantażowała Unię, mówiąc, że otworzy szlaki do Europy dla uchodźców. My takich metod nie możemy stosować. Jesteśmy gotowi przyjąć obywateli i obywatelki Ukrainy. Słuchałbym pełnomocnika rządu ds. uchodźców, a nie rzecznika rządu. On realnie się porusza w tej kwestii. Musi być nacisk i pokazywanie sum niezbędnych do zapewnienia uchodźcom życia w Polsce i innych krajach. Trzeba naciskać. Wszystkie kraje graniczne powinny to robić. Musi być wspólny nacisk na Brukselę. Bruksela ma doświadczenie w takich działaniach. Jak chce, to potrafi uruchomić środki finansowe w takich sytuacjach.

Pan też uważa, że pierwotny entuzjazm jest za nami i sytuacja może być trudna? Niektórzy Ukraińcy będą musieli opuścić miejsca wykorzystywane dotąd do celów turystycznych.

- Zgadza się. Nie wiem, czy nie trzeba iść jednak w kierunku tym, w którym idzie mer Lwowa. To kontenerowe osiedla. To wysokiej jakości kontenery, nie jaskinie. To komfortowe domki. Może nie powinny być zgrupowane, ale rozproszone po 5-10 kontenerów. Nie twórzmy getta. Takie pomieszczenia powinny jednak być. Część tych kobiet i dzieci wraca na Ukrainę. To kilka tysięcy dziennie. Te pobyty dla części uciekinierek mogą być krótkie. Trzeba podjąć takie rozwiązanie.

Wojna w Ukrainie przedefiniuje funkcjonowanie Unii? Brak jednomyślności UE ws. pomocy dla Ukrainy to sprawi? Węgrzy nie chcą poprzeć embarga dla rosyjskich węglowodorów, Holendrzy nie chcą zamykać portów przed rosyjskimi statkami.

Zdecydowanie ta wojna zmieni podejście przywódców Europy. Jednak pewnie w dłuższej perspektywie. Ważny jest nacisk społeczeństw. Politycy muszą się liczyć z tym, że solidarność obywatelska jest po stronie cierpiącej Ukrainy. To będzie miało znaczenie przy wyborach, także na zachodzie. Tu przykład gazu jest. Chodzi o sankcje na gaz i ropę. Trzeba dokonać analizy, które kraje najbardziej ucierpią i szukać rozwiązania, które zrekompensuje to z budżetu Unii, przynajmniej na kilka najtrudniejszych miesięcy, gdy będzie trzeba szukać innego zaopatrzenia.

Dotyka pan sprawy wyborów. Jest pan znawcą polityki francuskiej. Jakie znaczenie dla układu sił w nowej Unii będą miały francuskie wybory?

- We Francji wszyscy kandydaci tradycyjnie mają przywiązanie i sentyment do Rosji. To niebezpieczne. Jedni, jak Le Pen, deklarują wprost, że Rosja będzie po wojnie dalej partnerem Francji. Macron jest bardziej wstrzemięźliwy, ale to za jego rządów sprzedawano broń Rosji. Będzie się musiał liczyć z opinią obywateli Macron. Co powinno się zmienić w polityce europejskiej? Trzeba bardziej słuchać krajów naszego regionu. Nie można lekceważyć naszego stanowiska ws. niebezpieczeństwa ze strony Rosji. Mówi się, że mamy doświadczenia i jesteśmy rusofobami. To się musi skończyć. Unia musi sobie przypomnieć, że kraje są równe. Nie można traktować pewnych krajów inaczej, bo przystąpiły później do UE.

Krakowscy aktywiści zwrócili się do Skarbu Państwa, żeby wypowiedział umowę najmu budynku, w którym znajduje się obecnie konsulat Rosji przy ulicy Biskupiej. Skarb Państwa powinien to zrobić?

- Byłbym tu wstrzemięźliwy. Robimy dużo, żeby zdyskredytować Rosję na arenie międzynarodowej. Pokazujemy działania zbrodniarza wojennego. To najważniejsze. Takie działania spotkają się z odwetem i nasz konsulat może zostać usunięty. Zredukowaliśmy liczbę dyplomatów. To właściwy kierunek.

Dni lub tygodnie dzielą nas od podpisania umowy host city ws. Igrzysk Europejskich. Ten moment powinien być okazją do deklaracji o automatycznym wykluczeniu Rosjan z tej imprezy?

- To powinno być przy podpisaniu. My jesteśmy technicznym organizatorem. Jest ciało międzynarodowe, które za tym stoi. To powinien być apel do tego organizatora, że nie wyobrażamy sobie Rosji na imprezie.

Z tym sportem różnie bywa...

- Nawet na Olimpiadzie i różnych mistrzostwach Rosjanie nie występują pod swoją flagą, ale pod flagą olimpijską. Droga jest utorowana. Trzeba naciskać.