Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO Bogusławem Sonikiem

 

Czy to, w jaki sposób zaprezentował się podczas telewizyjnej debaty Rafał Trzaskowski, zweryfikuje jego dość dobre wyniki w badaniach sondażowych?

To dość kuriozalna debata. Taka formuła, która w zasadzie pozwala pokazać się tym kandydatom, którzy nigdy się nie pokazują, i zobaczyć wszystkich razem. Rafał Trzaskowski idzie wznoszącą się drogą sondażową i popularności. Ta debata jest kolejnym krokiem umacniającym jego pozycję jako lidera opozycyjnej strony.

 

Na tle innych kandydatów opozycji niczym się chyba szczególnym nie wyróżnił wczoraj?

Nie oglądałem dokładnie tej debaty, dlatego że uważam, że sama ta formuła i te pytania to było jakieś nieporozumienie. Natomiast Rafał Trzaskowski jeździ dużo po kraju, zdobywa popularność poprzez spotkania bezpośrednie i to jest jego mocna strona. Myślę, że w 2. turze, bo sądzę, że to będzie pojedynek prezydent Duda – Rafał Trzaskowski, to już będzie zupełnie inna formuła debaty, wynegocjowana pewnie ze wszystkimi stacjami, a może też na uniwersytecie wzorem amerykańskim, i myślę, że tam zobaczymy wszystkie możliwości obu kandydatów.

 

Z pana słów nie bije przekonanie, że jest pan w pełni zadowolony z tego wczorajszego występu kandydata KO.

Słucham opinii i słyszę, że dobrze wypadł. W takiej formule minuta – minuta czegóż się można wielkiego spodziewać? Ci główni kandydaci starali się utrzymać przekaz ogólnie słuszny, pokazując siebie jako tych, którzy potrafią skupić wokół siebie większą ilość wyborów, nie tylko ze swoich ugrupowań.

 

Czyli raczej nie ma mowy o nowej jakości w naszej polityce?

W tej chwili nie ma, jest nowa jakość w kampanii wyborczej. Obserwujemy taki rodzaj entuzjazmu obywatelskiego, którego dawno nie było. Ludzie chcą wziąć udział w kampanii Trzaskowskiego, sami się organizują. Zbierali masowo podpisy, zgłaszają się po banery. Chcą być aktywni. I to jest ważne.

 

Jeśli będzie tak jak w roku 2005, w 2. turze kandydat PO przegra (wtedy przegrał Donald Tusk), to co dalej z Rafałem Trzaskowskim? Wróci jak gdyby nigdy nic do warszawskiego magistratu?

Większą szansą jest, że wygra. I będą się martwić struktury warszawskiej PO, kogo wystawić na kandydata na prezydenta. W sytuacji tak wyrównanej walki wszystko jest możliwe. Rafał Trzaskowski uzyskał ogromne poparcie. W sytuacji, kiedy nie wygrywa, jest dalej prezydentem Warszawy, ale zyskuje wizerunek ogólnopolski, który będzie musiał zagospodarować.

 

Dawno żaden polityk PO takich wyników sondażowych nie miał. Może Rafał Trzaskowski powinien zastąpić Borysa Budkę i poprowadzić KO do wyborów parlamentarnych?

To są dwie różne rzeczy - bycie przewodniczącym partii a bycie kandydatem. Nie sądzę, żeby Rafał Trzaskowski miał takie chęci czy ambicje, żeby pełnić funkcje partyjne. To jest zupełnie inny rodzaj uprawiania polityki i trudny do pogodnienia ze stanowiskiem samorządowca.

 

A jeśli rzeczywiście przegra z takim kapitałem, o którym pan mówi, wróci do magistratu i będzie robił to, co do tej pory?

Dzisiaj rozważania o tym, że kandydat KO, który cieszy się tak dużym poparciem, przegra, są nie na miejscu. Będziemy się zastanawiać po 2. turze wyborów, jakie będą losy stanowiska prezydenta Warszawy, czy będzie wakat czy nie.

 

To jest tak rzeczywiście, że prezydent Warszawy uratował PO? Gdyby do wyborów doszło 10 maja, w 1. turze wygrałby prezydent Andrzej Duda. To losy PO stanęłyby pod jakim znakiem zapytania?

Może same losy nie, natomiast na pewno by to nie ułatwiło gry na scenie politycznej, bo konkurenci do przywództwa po stronie opozycyjnej nie śpią. To na pewno utrudniłoby funkcjonowanie na scenie politycznej, ale stworzyły się inne możliwości, Rafał Trzaskowski wszedł w tę próżnię i wykorzystał ten moment.

 

Te nowe możliwości to prawdopodobnie, co podkreślają wolontariusze związani z Szymonem Hołownią, to pewnie ruch Szymona Hołowni, który wyłoni się po wyborach prezydenckich?

Przy każdych wyborach powstają takie partie czy ruchy. Kukiz był tego przykładem. Na bazie niechęci do zawodowej polityki tworzą się takie ugrupowania obywatelskie, ale to dobrze. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ludzie się aktywizowali, szczególnie młodzi, którzy sympatyzują z Hołownią. Nam wszystkim zależy na tym, żeby budować większość, która nawet koalicyjnie zdobędzie władzę w następnych wyborach. Taki ruch może być sojusznikiem. A poza tym, jeśli konkurenci są dobrzy, to i główny nurt polityczny musi się starać, żeby sprostać takim wyzwaniom.

 

A co w kampanii zmieni przyszłotygodniowa wizyta Andrzeja Dudy w USA?

Nie sądzę, żeby dużo zmieniła. To oczywiście jest kampanijny wyjazd. Rzadko się zdarza, żeby na 4 czy 5 dni przed wyborami prezydent innego kraju wzmacniał jakiegoś kandydata nawet w kraju sojuszniczym. Polakom zależy na bezpieczeństwie i będą obserwować tę wizytę pod kątem rezultatów. Pojawia się również pewne zaniepokojenie, no bo Trump nie od dzisiaj krytykuje Sojusz Północnoatlantycki, który jest w kryzysie. Zarówno wypowiedzi prezydenta Francji, jak i sytuacja w Turcji go nie wzmacnia. Oby ta wizyta nie była odebrana jako ruch konfliktujący nas z NATO czy z sąsiadem niemieckim.

 

Tutaj jest kilka wątków. Przede wszystkim co Polska powinna osiągnąć dzięki tej wizycie?

Najlepiej by było, gdyby to było w porozumieniu z przywództwem NATO i żeby było tak pokazane, że owszem wzmacnia się poprzez zwiększenie liczby żołnierzy amerykańskich na terytorium Polski czy nawet przejście do następnego etapu, tzn. odejście od rotacyjnego charakteru pobytu wojsk amerykańskich na trenie Polski i stworzenie stałej bazy. To maksymalny punkt, który chcielibyśmy osiągnąć. Ale dobrze by było, gdyby to było konsultowane z NATO.

 

Rozumiem, że mówi pan o decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Niemczech i skierowaniu części z nich do naszego kraju?

Tak. To może być dość niezręcznie odebrane, tzn. że w sytuacji, kiedy Niemcy są osłabiane, my jako pierwsi wyciągamy rękę, mówiąc: To my was zastąpimy. Nie powinno to być konkurencją. Jesteśmy w jednym pakcie. Trzeba to wyjaśnić ze stroną niemiecką.

 

Ta wizyta będzie game changerem?

Nie sądzę. Na pewno wzbudzi, jeśli będą te rezultaty, pewną sympatię obywateli, ale raczej stanowiska są już bardziej utwierdzone. Ci, którzy chcą głosować na prezydenta Dudę czy Rafała Trzaskowskiego w 1. turze, nie będą zmieniać pod wpływem tego swoich głosów. Być może to przyciągnie niezdecydowanych. Ta wizyta po to jest robiona, żeby przyniosła pewien zysk w kampanii obecnemu prezydentowi.