Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką Lewicy Razem, Darią Gosek-Popiołek.

Pani poseł, mamy kolejną propozycję Prawa i Sprawiedliwości, bon „Poznaj Polskę”, czyli dofinansowanie wycieczek jedno i dwudniowych. Oprócz edukacji powtórka efektu bonu turystycznego?

 

Przede wszystkim kontynuacja programu, który już funkcjonuje, dlatego że bodaj od zeszłego roku takie wycieczki są dofinansowane. Z ciekawostek: w ramach tych dofinansowanych wycieczek można było obejrzeć na przykład wieś, w której dorastał pan minister Czarnek. Szczerze mówiąc, ta troska o to, czy uczniowie poznają kulturę Polski i naszą historię, jest tutaj bardzo zaskakująca, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z chaosem w edukacji. W liceach mamy aż półtora rocznika, czyli mamy przepełnione klasy, przepełnione szkoły. Nauczyciel początkujący zarabia zaledwie 6 proc. więcej, niż wynosi pensja minimalna. Mamy do czynienia z próbami zabrania autonomii szkołom, nauczycielom, poprzez bardzo mocną kuratelę ze strony kuratorów oświaty. Ta troska o tą polską szkołę w wykonaniu pana ministra Czarnka jednak nie kieruje się w odpowiednią stronę. Ja mam duży sceptycyzm wobec tego typu programów i tego typu projektów, bo polska szkoła boryka się naprawdę z wieloma problemami, przede wszystkim z niedofinansowaniem.

 

Ale jako posłanka z Krakowa powinna się pani cieszyć, bo tego typu inicjatywa to jest inicjatywa, z której skorzysta przede wszystkim Kraków. Może jeszcze obóz KL Auschwitz, być może Wieliczka.

 

Ja przede wszystkim chciałabym, żeby korzystali uczniowie i uczennice. Chciałabym, żeby w tych bardzo napakowanych programach szkolnych znalazł się czas rzeczywiście na to, żeby oni mogli poznawać sztukę, kulturę, odwiedzać muzea, odwiedzać galerie, ale też znam te realia. Uczniowie są przemęczeni, nauczyciele mówią, że nie są w stanie nadążyć z programem. Uczniowie są zmuszani do brania korepetycji, jeżeli chcą mieć dobre wyniki. Tak ten system został stworzony, ukształtowany w ciągu ostatnich dekad, a te ostatnie osiem lat jest w pewnym sensie takim ukoronowaniem tego. Może po prostu skupmy się na jakości kształcenia. Wycieczki są kluczowe, ważne oczywiście, one wyrabiają całą masę kompetencji, ale mamy o wiele poważniejsze problemy, chociażby związane z brakami w szkołach. W całej Małopolsce mamy około 2 tysiące wakatów.

 

Pani poseł, a jest pani zaszokowana obniżką stóp procentowych o 75 punktów bazowych?

 

Oczywiście przed wyborami to ma bardzo mocne znaczenie wyborcze. Natomiast to tak naprawdę nie jest w stanie przykryć tego, że rząd Prawa i Sprawiedliwości nie wykazał się, nie podejmował adekwatnych działań, kiedy byliśmy w tej sytuacji kryzysowej. Nie zadbali o konkurencyjność gospodarki, nie ograniczyli niebotycznych zysków i marż koncernów energetycznych. Zamiast tego, podnosząc te stopy, tak naprawdę zepchnęli całą masę kosztów kryzysu na ludzi, którzy musieli brać kredyty hipoteczne. Zwrócę uwagę na jeszcze jeden bardzo ważny problem: w żaden sposób nie rozwiązali olbrzymiego problemu, jakim są kredyty zawierane w oparciu o zmienne stopy procentowe. To dalej jest nierozwiązany problem, jesteśmy w czołówce Europy, jeżeli chodzi o te kredyty – bardzo niebezpieczne, bardzo niestabilne, w których cały koszt i ryzyko jest po stronie słabszej strony, czyli kredytobiorcy.

 

Zaraz o kredytach, ale skoro pani mówi o gospodarce, to akurat program wyborczy Lewicy jest najdroższy – 270 miliardów wyliczają ekonomiści.

 

Tak, wyliczają ekonomiści z FOR-u, dla których ideałem jest państwo, które zatrudnia jak najmniejszą liczbę urzędników, państwo, które zwija się, państwo, które nie zapewnia dostępu do podstawowych usług publicznych. Mocno chcemy inwestować w transport i widzimy, chociażby w Małopolsce, jak wygląda wykluczenie komunikacyjne. Chcemy mocno inwestować w naukę. Potrzebujemy rozwijać naszą gospodarkę. Ona musi być innowacyjna, a żeby była innowacyjna, musimy najpierw dołożyć pieniędzy do programów naukowych, programów badawczych, wspierać naukowców. Nie da się rozwijać państwa bez inwestycji. Przekonaliśmy się o tym w ciągu ostatnich ośmiu lat. Szkoda, że FOR tej lekcji nie odrobił.

 

Mówi pani o kredytach hipotecznych. Biorąc pod uwagę tę obniżkę o 75 punktów bazowych, to oczywiście kredytobiorcy odetchnęli z ulgą. Rzecz jasna ci, którzy mają kredyty złotówkowe.

 

Odetchnęli na krótką chwilę. Wciąż nie wiemy i nie wiedzą oni przede wszystkim, jak będą kształtować się ewentualne wakacje kredytowe w kolejnych latach. Wciąż tak naprawdę te kredyty o tej zmiennej stopie procentowej, nawet jeżeli zastąpimy WIBOR WIRON-em, są tymi kredytami bardzo, bardzo niebezpiecznymi, bardzo podatnymi na wszelkiego rodzaju manipulacje. Wciąż nie mamy programów mieszkaniowych, które kierowałyby się do tych, których na kredyty mieszkaniowe po prostu nie stać, bo nie mają zdolności kredytowej.

 

Flagowa propozycja Lewicy – 300 tys. mieszkań budowanych pod wynajem. Z drugiej strony bezpieczny kredyt 2% i wielkie powodzenie tej akcji. Wiem, co pani powie, że mieszkania drożeją, wystarczy popatrzeć na ceny w Krakowie, ale to było do przewidzenia, to nie jest zaskoczenie.

 

No właśnie, to było do przewidzenia, wszyscy o tym mówili, a mimo wszystko ten program jest realizowany. Zwróćmy uwagę na bardzo ważną sprawę, którą podnoszą analitycy rynku, że zyskają w bardzo krótkiej perspektywie te osoby, które w lipcu, sierpniu, wrześniu, październiku były gotowe wziąć te kredyty, natomiast te osoby, które będą chciały kupić mieszkanie w styczniu, lutym, marcu kolejnego roku, będą borykać się z niesamowicie wysokimi cenami mieszkań. Widzimy to w Krakowie: praktycznie miesiąc do miesiąca mamy do czynienia z trzy, dwuprocentowym wzrostem cen. Za moment okaże się, że efekt tego programu zupełnie się zniweluje, ponieważ dalej będzie cała masa ludzi, których po prostu na kredyt nie stać, a nie mają żadnej alternatywy innej niż niebotyczne ceny na rynku najmu czy mieszkanie kątem u rodziców, czy mieszkania de facto studenckie, bo jeżeli mamy do czynienia z mieszkaniem, w którym mieszka kilka osób niespokrewnionych z sobą, nie prowadzących wspólnego gospodarstwa domowego, to de facto jest mieszkanie studenckie i w takich mieszkaniach upychamy rodziny, które chcą mieć dzieci.

 

Czyli rozumiem, że powodzenie bezpiecznego kredytu 2% niczego nie zmienia w tym programie budowy 300 tys. mieszkań pod wynajem. Rozpoczęliśmy od wycieczek szkolnych. Pani mówiła o zarobkach nauczycieli. Wczoraj protestowała przed KPRM budżetówka, która zapowiada marsz na 15 września. W jaki sposób powinna w takim razie zostać uporządkowana kwestia wynagrodzeń w sferze budżetowej? Na pewno konieczna jest podwyżka, to wszyscy mówią. Zresztą na przyszły planowana jest podwyżka 12,3 w sferze budżetowej. Lewica dodaje: minimalne wynagrodzenie 130% minimalnej pensji w naszym kraju.

 

Podwyżki są konieczne, dlatego że mamy do czynienia bardzo często ze specjalistami o bardzo wysokich kompetencjach, których powinniśmy w sferze instytucji publicznych zatrzymać. Przypominam sobie sprzed kilku miesięcy taką rozmowę z osobami, które zajmują się na przykład ochroną zabytków w Krakowie czy w Małopolsce. Wydaje się to mało istotne, ale tak naprawdę przy tym olbrzymim ruchu inwestorskim musimy dbać o to, żeby ta przestrzeń publiczna była dobrze zarządzana. Osoby po studiach przychodzą do urzędów, szkolą się, zdobywają kompetencje, a potem są z tych urzędów zabierane przez prywatny biznes. Musimy zadbać o to, żeby ta inwestycja w tych pracowników nam się w pewnym sensie zwróciła. Mówiłam już o sytuacji nauczycieli. To jest ewidentny brak rozeznania, bo jeżeli młody nauczyciel ma do wyboru bardzo stabilną pracę w korporacji lub pracę w polskiej szkole opłacaną kilka procent powyżej pensji minimalnej, no to… Ci ludzie też mają rodziny, mają plany życiowe, chcą czegoś więcej niż po prostu dorabianie sobie po godzinach na korepetycjach.

 

Pani poseł, wspomniała pani jeszcze kwestię transportu w Krakowie. Transport publiczny to jest też flagowy postulat Lewicy – inwestycja w transport zbiorowy, elektryczny. A pani dzień po uruchomieniu tramwaju na Górkę Narodową, nie bez problemów, robi konferencję z Łukaszem Gibałą o bublu za 600 milionów złotych, a pasażerów przybywa, tramwaj jeździ bez problemów już. Jak informuje magistrat, najpierw było 20-procentowe obłożenie, w środę było już 60-procentowe.

 

Tak, nas to bardzo cieszy i mnie to osobiście bardzo cieszy. Uważam, że ta inwestycja powinna powstać wiele lat temu. Ona bodajże miała być oddana do użytku w 2017 albo 2018 roku. Natomiast to, na co zwracaliśmy uwagę i na co ja zwracam uwagę, to na pewne elementy zarządzania tym procesem inwestycyjnym. Po pierwsze – mamy pytania odnośnie rzeczywistych testów, bo pierwszego dnia okazało się, że ta infrastruktura nie jest przygotowana. Trzeba było wycofać tramwaje Krakowiaki, zastąpić je Lajkonikami. Zresztą, co ciekawe, na otwarciu tej linii, stracili chociażby użytkownicy linii 52, którą do tej pory Krakowiaki obsługiwały, ponieważ zostały one przerzucone na inną linię, więc w jednych mieliśmy tłok, a drugich po prostu nie mieliśmy. To po pierwsze. Po drugie – to, co dla mnie jest bardzo ważne i myślę też, że dla wielu, wielu krakowian i krakowianek, to kwestie pewnych standardów realizacji inwestycji. Jeżeli mamy do czynienia z tak kluczową inwestycją w newralgicznych obszarach miejskich, to mamy prawo oczekiwać, że na przykład kwestie nadzoru przyrodniczego, ochrony rosnących tam od wielu lat drzew będą jednak priorytetem. Tym czasem mieliśmy tuż obok potoku Sudół do czynienia ze składowiskiem materiałów budowlanych, ze zniszczeniem drzew, z czymś, co Urząd stwierdził, jest incydentalne, ale powtarzało się w 16 kolejnych raportach. Mówiliśmy o pracach, na co są zdjęcia, dokumentacja ze strony mieszkańców, które trwały w korycie użytku ekologicznego rzeki Prądnik. W oświadczeniu mówi miasto, że nie było takich prac, one były incydentalne, ale mamy zdjęcia, które pokazują, że do tego typu działań dochodziło. Przede nami kolejne duże inwestycje tramwajowe i nie tylko zresztą, i mieszkańcy mają prawo oczekiwać, że odpowiednie służby miejskie będą te kwestie zieleni traktowa priorytetowo i będą o nie dbać.

 

Kolejna konferencja partii Razem z Łukaszem Gibałą oznacza poparcie partii Razem dla tej kandydatury w przyszłym roku?

 

Ja jestem osobą, która bardzo ceni współpracę, bardzo ceni takie momenty, w których możemy wymienić się swoją wiedzą, wymienić się swoimi doświadczeniami i korzystać z tego. Zawsze taka byłam i uważam, że jest to wartość w polityce i należy wyjść poza takie plemienne okopywanie się  w swoich własnych zamkach, a zacząć budować nawet krótkotrwałe sojusze, rozmawiać, wypracowywać dobre pomysły i rozwiązania.

Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką Lewicy Razem, Darią Gosek-Popiołek.