Oni już są w drodze. Już zmierzają w kierunku Ziemi. Dotarcie na Błękitną planetę zajmie im jednak 400 lat. Ludzki świat już zaczął przygotowania kolejnych pokoleń na to spotkanie. Mnożą się teorie spiskowe, powstaje sekta wyznawców, którzy oczekują na przedstawicieli innej cywilizacji, jak na zbawienie. W niewyjaśnionych okolicznościach giną czołowi naukowcy ziemskiego świata... W „Państwie Filozofów: współczesny świat, który czeka na kosmitów z planety oświetlanej przez trzy gwiazdy.

Tęsknota za racjonalnością

W 2006 roku ukazała się książka „Problem trzech ciał” chińskiego pisarza science-fiction Liu Cixina; w  Polsce pojawiła się w 2017 roku. Na jej podstawie powstał serial do obejrzenia na jednej z platform streamingowych. Książka była olbrzymim zaskoczeniem. A pani się podobała czy nie podobała? Pojawiło się mnóstwo filozoficznych pytań, może i filozoficznych odpowiedzi?

Joanna Hańderek, profesorka filozofii (UJ): - Nie mam zielonego pojęcia.

To zaczniemy od cytatu: „Między naiwnością i dobrocią, jaką ludzie przejawiają wobec Wszechświata, a ich stosunkiem do bliźnich jest dziwna sprzeczność. Na Ziemi mogą wyruszyć na inny kontynent i bezmyślnie zniszczyć cywilizacje, które tam zastaną, ale gdy patrzą na gwiazdy stają się sentymentalni i wierzą, że jeśli istnieje inteligencja pozaziemska, to stworzone przez nią cywilizacje muszą przestrzegać uniwersalnych, szlachetnych zasad moralnych i że różnorodne formy życia muszą się kierować równie powszechnym, oczywistym kodeksem postępowania”.

- W zasadzie to już Kantowi się marzyło, prawda? Bo u Kanta jest przekonanie, że wszystkie rozumne istoty we wszechświecie będą kierowały się tą samą logiką i prawem moralnym. To jest cudowne, uniwersalistyczne myślenie, że rozum zawsze będzie taki sam, niezależnie od tego, kim jesteśmy, gdzie jesteśmy, on będzie nas prowadził.

To się idealizm nazywa, tak?

- Albo naiwność.

Którą wybieramy opcję patrząc na serial „Problem trzech ciał”?

- Dla mnie to jest nierówna gra - dużo tam jest banału i założeń, które mówią, że ci, którzy przyjdą z zewnątrz - Obcy, inni, kosmici – są zainteresowani Ziemią; chcą się na nią dostać, albo że przylecą i nas zbawią. Ciekawe jest, jak bardzo we współczesnej literaturze - i we współczesnej świadomości - powraca tęsknota za rzeczywistością, która ma racjonalną naturę i jest jakoś przewidywalna. Cały konflikt zaczyna się od tego momentu, w którym fizycy obserwują anomalię, prawda? Cała ludzkość widzi to mruganie kosmosu, te wszystkie dziwne zjawiska, i one wytrącają ludzi. Tak jakbyśmy zakładali, niczym starożytni myśliciele, że kosmos jest harmonijny, że świat jest logiczny i daje się przewidzieć; że jest spójny, można go zrozumieć, ma jakiś swój cel. A przecież nauka powinna nas już dawno przyzwyczaić, że przypadek - czy nawet absurd - nie jest odrębny od naszej rzeczywistości.

Nakładka na rzeczywistość

Problem trzech ciał znany jest w fizyce od dawna. Już Newton się nim zajmował. Jest taka anegdota: w 1889 roku król Szwecji Oskar II zaoferował nagrodę z okazji swoich 60. urodzin każdemu, kto poda ogólne rozwiązanie tego problemu. Konkurs wygrał Francuz, matematyk Henri Poincaré, który zniweczył wszelką nadzieję na to, że da się pewne rzeczy przewidzieć, albo że da się przewidzieć trajektorię układu złożonego z trzech ciał właśnie. Z tym układem mamy do czynienia na planecie, do której dociera sygnał z Ziemi. I tak naprawdę kosmici, czy też ta cywilizacja, nie ma trochę wyjścia. Znajdują po prostu miejsce, do którego mogą się wynieść.

- Poincaré, który był świetnym matematykiem i filozofem, doskonale to obliczył. I to w filmie, w tej fabule, jest pierwszym elementem – chaos, który przeraża, ponieważ jest nieprzewidywalny i nie da się go w żaden sposób skategoryzować, czy przewidzieć następne wydarzenia. Owszem, możemy przewidywać, jednak te założenia będą nam się sypać. Tutaj chaos bardzo dobrze działa i napędza całą  dramaturgię, ale przekłada się również na naszą rzeczywistość. Czyli wracamy do świata jako logicznej struktury.

Ale trochę funkcjonujemy jako racjonaliści, wierząc w to, że świat jest w jakiś sposób racjonalny i poukładany, że jak się wydarzy o A, to się wydarzy B. Przyczyna i skutek.

- Dlatego to jest zadziwiające, bo jeszcze w starożytnej Grecji całe pojęcie kosmosu było tak rozpisane. Ale przecież i w nauce, i w europejskiej tradycji, są takie koncepcje, które to podważały. Weźmy choćby Davida Hume'a, który wyraźnie nam pokazywał, że relacja przyczynowo-skutkowa jest tylko naszym lenistwem umysłowym.

Nasza nakładka na rzeczywistość.

- Tak. I Hume tłumaczył, że uczymy się przez obserwację - pewne rzeczy po sobie następują. Więc zakładamy, że one są ze sobą powiązane relacją przyczynowo-skutkową. Ale to, że pewna sekwencja wydarzeń następuje jedna po drugiej, wcale nie oznacza, że one są ze sobą związane. To tylko nasze przyzwyczajenie. Hume dalej tłumaczy: w skutkach wydarzenia nie leży jego przyczyna, my sobie zakładamy tę przyczynę. Widzę coś na ziemi - aha, to znaczy, że musiało to spaść. Ten nasz tok rozumowania jest niebezpieczny, ponieważ wypływa z przyzwyczajenia czy lenistwa umysłowego; narzuca nam interpretację tego, co się wydarza i co próbujemy zrozumieć. I czasami oddala nas od prawdy. A Hume mówi, że jak się pogodzimy z faktem nieistnienia relacji przyczynowo-skutkowej, to wtedy będziemy w stanie bardziej trzeźwo patrzeć na świat.

Pojawia się Hume i Kant, który wyklucza możliwość poznania rzeczy samej w sobie - mówi, że właściwie jesteśmy ograniczeni do tego, co wyprodukujemy i nałożymy na rzeczywistość.

- Kant mówi, że Hume go obudził z dogmatycznej drzemki. Uświadomił mu, że są pewne granice naszego poznania. Cała filozofia krytyczna Kanta, to poszukiwanie ram dla naszego rozumu. Bo czym, że są idee regulatywne, czym są antynomie rozumu? To właśnie wszystkie treści, które - tak jak antynomie - są ze sobą sprzeczne. Kant nam wskazuje, że takie zagadnienia, jak kwestia determinizmu czy wolności, które bardzo dla nas ciekawe, bywają w wielu wypadkach ze sobą sprzeczne. Jeżeli zadamy sobie pytanie, czy człowiek jest wolny, czy zdeterminowany, zobaczymy, że determinuje nas biologia, ale nasze potrzeby w jakimś sensie nas uwalniają; rozum, myśl – będą elementem naszej wolności. Kant proponuje, żeby zagadnienia, zwłaszcza te metafizyczne - dotyczące prawd ostatecznych - odłożyć na półeczkę. Jeżeli chcemy poznać, to kierujmy się logiką, co jednak bardzo zawęzi nam obszar poznania.

Gra w grę

To co możemy poznać w takim razie?

- Jak mówił Hume – jedyne, co możemy poznać, to nasze wyobrażenia. Jeżeli chcemy być uczciwi, musimy powiedzieć, że prawo grawitacji jest tym, czego doświadczamy; ale to, co widzę, jest moim wyobrażeniem. Kant pokazywał, że możemy poznać czystą matematykę czy biologię, a więc bardzo podstawowe prawa, które dają się przełożyć. Wszystko poza tym jest już sferą niepewności.

(…).

- W filmie mamy piękny moment jednoczenia, gdzie naukowcy siadają wspólnie do stołu. Ale rzeczywistość tak nie wygląda. Mamy wiedzę, ale do czego ona nas prowadzi? Do tego, że powinniśmy powstrzymać nasz konsumpcjonizm, prawda? Powstrzymać naszą potrzebę rozwoju. Powinniśmy zrobić krok wstecz, nie dążyć cały czas do zwiększania PKB. I ja już widzę, jak pan redaktor uśmiecha...

To jest uśmiech smutny… Chciałem wrócić do głównej bohaterki „Problemu trzech ciał” - naukowczyni, która wciska guziczek i wysyła pierwszą wiadomość w stronę kosmosu, by później dostać odpowiedź. Ona naprawdę wierzy, że tylko obca cywilizacja jest w stanie uratować naszą cywilizację.

- Tak, czyli też nie wierzy w człowieka.

Bo ona się na człowieku mocno zawiodła.

- Już w dzieciństwie w zasadzie.

„Nie można oczekiwać od ludzkości moralnego przebudzenia, tak jak nie można się spodziewać, że ludzie uniosą się nad ziemię, ciągnąc się za włosy. Moralne przebudzenie wymaga interwencji siły spoza rodzaju ludzkiego” – to cytat z książki i trochę wytłumaczenie tej bohaterki, która decyduje się jednak wezwać trochę na ratunek obcą cywilizację.

- Jest jeszcze jeden motyw, o którym nie możemy zapominać, a który - moim zdaniem - tkwi głęboko zakorzeniony w ewolucji myśli filozoficznej. Chodzi mi o grę, bo jednym z głównych elementów wchodzenia w strukturę rzeczywistości i również komunikacji z obcymi, jest gra stworzona przez ludzi, którzy zaczynają współpracować i komunikować się z inną cywilizacją. Gra ma parę poziomów i bohaterowie wchodząc na kolejne, muszą zderzać się w wygenerowanym świecie.

Wątek gry w „Problemie trzech ciał” jest bardzo istotny.  To jest trzeci poziom, który w tym serialu i w książce się pojawia.

- Tak i on jest też sposobem komunikacji. Trochę jak w rzeczywistości mitycznej - nie można komunikować wprost, ponieważ ten komunikat bezpośredni nie dotrze albo nie będzie zrozumiały. Jeżeli przyjrzymy się tym poziomom, to tam tak naprawdę rządzą żywioły. Na pierwszym poziomie mamy palące słońce, czyli jest ogień, ale i też żywioł wody, która przywraca do życia. Potem pojawia się jeszcze jeden element - żywioł związany z mrozem, a więc znika palące słońce i zamiast niego nadchodzi wichura kosmiczna zamrażająca wszystko.

Era nienawiści, era miłości

Ta ma fizyczne uzasadnienie.

- Pytanie jest, kiedy nastąpi era spokoju? Empedokles by powiedział: kiedy nastanie era miłości. Te wszystkie sytuacje, w których mamy chaos, to co nieprzewidywalne, czyli ścieranie się żywiołów, to era nienawiści, która pcha do wojny żywioły i powoduje, że nic nie może normalnie się rozwijać, bo nieprzewidywalność jest zabójcza. Doskonale to widać na poziomie gry. W poziomie drugim wszystko kończy ogniem, pojawia się lawa - znika grawitacja, wszystko ulatuje. Przy trzecim poziomie, który wydaje się najbardziej zrównoważony, dochodzi do rozpadu rzeczywistości, też mamy nienawiść i wojny, ale za każdym razem przejście z poziomu na poziom jest odkryciem jakiejś zasady. Przy dwóch pierwszych jest to odkrycie zasady fizycznej - Empedokles by nam powiedział, że odkrywamy, jak funkcjonuje świat. A co się dzieje przy trzecim poziomie? Odkrycie zasady etycznej, gdzie nagle nie jest istotne, jak funkcjonuje świat, ale istotne jest, jak możemy człowieka ocalić. 

Proszę wyobrazić sobie taką sytuację, że dostaje pani sygnał: „Świat otrzymał wysłaną przez was wiadomość. (…). Ostrzegam. Nie odpowiadajcie. Po waszej stronie są miliony gwiazd. Jeśli nie odpowiecie, mój świat nie zdoła ustalić źródła transmisji, ale jeśli odpowiecie, od razu zostaniecie zlokalizowani. Wasza planeta stanie się celem inwazji. Wasz świat zostanie podbity”. Czy pani profesor wciska guzik i wysyła wiadomość, gdzie jesteśmy?

- Pomyślałabym sobie:  ojejku, mamy dość na naszej planecie problemów i różnego rodzaju kacyków, którzy chcą zniszczyć świat, więc nie potrzebujemy jeszcze dodatkowo z zewnątrz zagrożenia.

Nawet jeśli dotrą do nas dopiero za 400 lat? Sporo czasu na otrzeźwienie.

- Od kiedy człowiek ma świadomość, że żyje w kryzysie klimatycznym? Przecież naukowcy mówili nam o tym już w XIX wieku, ale to nas nie otrzeźwiło. Więc nie, nie wciskam guzika, tylko się zastanawiam, jak tu zrobić, żebyśmy przetrwali jeszcze te kolejne 100, 200 lat, 400. Obawiam się, że ten czas tak sobie sam zagroził, że jesteśmy dla siebie wewnętrznym wrogiem. I to tak silnym, że chyba nie potrzebujemy jeszcze dodatkowo zewnętrznych.