Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Nowego Sącza, Ludomirem Handzlem.

 

Jest już porozumienie z marszałkiem województwa ws. lokalizacji nowego mostu na Dunajcu i drogi prowadzącej do przeprawy? Województwo jest tutaj inwestorem.

- Tak, ale marszałek na pewno ma takie same intencje jak wszystkie strony procesu. Ponad rok temu został przez gminę Chełmiec, Podegrodzie, miasto Nowy Sącz i województwo małopolskie zaakceptowany wariant C. Były przygotowania koncepcji, która jest na ukończeniu. To zostało zaakceptowane przez PKP i Wody Polskie. Jesteśmy na końcu, można projektować rozwiązania.

 

Inny pomysł na lokalizację mostu ma jeden z największych sądeckich przedsiębiorców, z którym prowadzi pan osobliwy spór. Czy jednak rozwieszanie w mieście plakatów z hasłem „Sądecki przedsiębiorca torpeduje inwestycje miasta, Nowy Sącz może stracić 150 milionów złotych” nie jest przesadą?

- Nie. To prawda. To ważny temat dla Nowego Sącza. Odkorkowanie ulicy Węgierskiej to priorytet. Każdy ruch przeciwko temu musi być kontestowany. Jedna osoba nie może torpedować rozwiązania dla całego miasta.

 

Akcja plakatowania została sfinansowana z miejskich pieniędzy?

- Tak. Walczymy o sprawę Nowego Sącza.

 

Czyli z pieniędzy podatników. To nie miasto może stracić 150 milionów, bo inwestorem jest województwo.

- Również miasto. Przeznaczyliśmy 200 tysięcy na koncepcję. Wyrzucanie jej do kosza to wyrzucenie ponad 200 tysięcy złotych z podatków sądeczan. Mamy przyznane ponad 3 miliony na projektowanie. Czas gra duża rolę.


Przedsiębiorca skarży pana ws. naruszenia dóbr osobistych. Jak pan przyjmuje tę informację, że pewnie spotkają się panowie w sądzie?

- Być może. Jestem prezydentem mieszkańców Nowego Sącza, nie tylko jednej osoby. Każdy ma takie same prawa. Będę bronił interesów sądeczan. Interesem jest odkorkowanie ulicy Węgierskiej.

 

Rozjemcą w sporze ma być marszałek. Doszło do spotkania i jest zgoda, czy jeszcze negocjacje się odwlekają?

- Jesteśmy tuż po świętach. To kwestia ustalenia terminu spotkania.

 

1 stycznia zacznie działać karta nowosądeczanina. Oprócz darmowej komunikacji, mieszkańcy otrzymają możliwość bezpłatnego parkowania przez 90 minut. Jednocześnie mają wzrosnąć ceny za parkowanie dla osób spoza miasta. Te osoby sfinansują parkowanie sądeczan?

- Nie. Wszystko drożeje. Inflacja jest. Trudno, żeby parkowano za złotówkę. Przyzwyczailiśmy się do tego, ale to nie są ceny adekwatne. Ten wzrost jest naturalny. Złotówka za godzinę to historyczna cena.

 

Wzrost dotyczy tylko osób spoza Nowego Sącza. Mieszkańcy będą mieć 90 minut bezpłatnego parkowania.

- Tak. Był pomysł, żeby sądeczanie parkowali za darmo. To jednak nie mają być garaże. Musi być rotacja. W 90 minut można wszystko załatwić. To ten czas, żeby posiadacze karty nowosądeczanina mogli parkować za darmo.

 

1 stycznia w ramach karty nowosądeczanina także będzie bezpłatna komunikacja. Nie drży pan przed wprowadzeniem tego rozwiązania? Różne są doświadczenia z takim rozwiązaniem. Co będzie z taborem? Co jest darmowe, to nie jest szanowane w wielu wypadkach.

- Nie. Wszystkie wpływy z biletów w Nowym Sączu to około 8 milionów. Jakby nawet z tego zrezygnować, rezygnujemy z 8 milionów. Sądeczanie kupują bilety za 4 miliony. Jeśli zwiększy się obłożenie autobusów to dobrze. Jest rotacja ludzi, część osób się przesiądzie do komunikacji miejskiej, będzie mniej zatłoczone centrum. Element ekologiczny też się pojawi.

 

Rozważają państwo wprowadzenie zakazu palenia paliwami stałymi od 2023 roku. Urzędnicy mówią, że nie chcą powtórzyć błędu Krakowa, który wcześniej nie porozumiał się z gminami ościennymi ws. zakazu. Jak pan będzie rozmawiał z gminami wokół Nowego Sącza, skoro ich mieszkańcy w jakimś stopniu sfinansują darmowe parkowanie sądeczan?

- Trwają rozmowy. Kompleksowo trzeba podejść do tego tematu. Jednym z elementów jest ruch Krakowa. Na dziś tego nie planujemy. Trzeba zwiększyć udział gazu, MPEC, ściągnęliśmy do Sącza błękitny węgiel. Ruchów jest wiele. Walka z paleniem śmieciami to też problem. Trzeba walczyć o edukację. Kompleksowe rozwiązania – wszystkie gminy są na to nastawione. Wszyscy chcą poprawić jakość powietrza. Trzeba znaleźć drogi i czas. W Nowym Sączu mamy ponad 4000 pieców na paliwo stałe. Mam nadzieję, że tendencja będzie malejąca i podobnie będzie w innych gminach.

 

Ta sama inwentaryzacja pokazała, że w ciągu trzech ostatnich lat wymieniono 800 palenisk. Jeśli to tempo będzie utrzymane, jeszcze 15 lat poczekamy na wymianę wszystkich.

- Dlatego trzeba prace zintensyfikować. Dyskutujemy nad rozwiązaniem krakowskim, ale trudno ludzi do tego zmuszać. Rozważamy jednak takie kroki.

 

Jak będzie pan chciał przyspieszyć ten proces?

- Trzeba sięgnąć po środki na wymianę pieców, wsparcie ludzi. Jest umowa z WFOŚ. Wystarczy udać się do wydziału środowiska w Nowym Sączu, nie trzeba jechać do Krakowa, żeby skorzystać z Czystego Powietrza.

 

Po 1 stycznia sądeczanie dostaną także podwyżki cen za odbiór odpadów?

- Nie wiem. To decyzja Rady Miasta. Wszystkie okoliczne gminy tego dokonały. My w tym roku nie zastosowaliśmy podwyżki dzięki przesunięciom budżetowym. Mamy cenę 7,50 zł od osoby za segregowane, 15 złotych za niesegregowane. To bardzo niskie ceny. Na pewno wzrost będzie musiał nastąpić. System musi się równoważyć.


Jak to jest? Za pana prezydentury miało być bezpłatnie, będzie drożej.

- Oczywiście. Nie odpowiadam za cenę śmieci. Ceny wzrosły z 300 do 900 złotych za odbiór tony odpadów. To jest niezależne ode mnie. W każdym mieście jest podobnie.

 

Jak pan patrzy na 12 miesięcy pana prezydentury w Nowym Sączu, nie było błędem otwieranie tak wielu frontów walki politycznej?

- Nowy Sącz wymagał i oczekiwał zmiany. 21 tysięcy osób głosowało za zmianami. Jestem zobowiązany je wdrażać. Mam świetny kontakt z mieszkańcami. To mój sukces. Jest wykonana masa pracy, audyty spółek. Może się pan zdziwi, ale niektóre zarządy latały w delegacje do Japonii, na Maltę, do Gruzji, Norwegii. Gdyby nie zmiana, sądeczanie by o tym nie wiedzieli.


Nie czuje się pan osamotniony bez politycznego zaplecza? Na wielu frontach przyjaciół pan nie znajduje.

- Moją siłą są mieszkańcy. Nie jestem członkiem żadnej partii. Upolitycznienie Rady Miasta, mam nadzieję, że będzie się zmieniało. Większość radnych nie powinna patrzeć partyjnie. Inwestycje ruszyły. Czuję wsparcie sądeczan.

 

Jakim miastem ma być Nowy Sącz za 4 lata?

- To ma być miasto do życia, ma być basen otwarty, amfiteatr, naprawione chodniki, 25 nowych placów zabaw, doświetlone przejścia dla pieszych, dobra współpraca z mieszkańcami Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Trzeba poprawić jakość powietrza. Na to stawiam. To dla mnie najważniejsze. Chodzi o jakość życia.

 

Czyli poprawa jakości życia to hasło na 4 lata?

- Tak. Na różnych polach. I wolny czas, i infrastruktura. To bardzo ważne.