Dziś postrzegamy operę raczej w kategoriach rozrywki (czy na pewno rozrywki?) elitarystycznej – wymagającej przygotowania odbiorcy, stawiającej wymagania czy ubranej w sztywny i uwierający gorset konwencji. Tymczasem musical jest dla wszystkich i nierzadko dużo szybciej reaguje na rzeczywistość. Mateusz Borkowski mówi wprost: „Moim zdaniem musical zastąpił operę. Na pewno w reagowaniu na rzeczywistość i na mówienie o aktualnych tematach, aktualnych problemach. I robi to szybciej niż opera”. Decydują o tym z całą pewnością czas: potrzebny do przygotowania spektaklu operowego – począwszy od partytury przez cały proces opracowania dzieła w teatrze; logistyka – duże siły wykonawcze i wyspecjalizowani artyści, zwłaszcza soliści; wreszcie tempo narracji, w operze znacznie wolniejsze. „Patrząc na ostatnie tematy musicali, to są to jak najbardziej aktualne sprawy. Depresja, samobójstwa, kwestie związane z płciowością, postaci, o których dziś mówimy – na przykład Tamara Łempicka i głośny musical na Broadwayu. Pisanie historii czy odczytywanie historii na nowo – przykładem jest krakowski musical „1989”, pokazywanie postaci kobiecych” – dodaje Borkowski.

Ale jest coś jeszcze – w świecie, w którym dostępność muzyki, zwłaszcza popularnej, jest niemal nieograniczona, tym, co buduje największą barierę może być operowa maniera lub – mówiąc mniej ocennie – sam muzyczny język.

„Dzisiaj najważniejszy problem, jeżeli tak można powiedzieć, opery, to jest sam śpiew. Dla wielu osób jest to coś sztucznego, jest to coś zniechęcającego. […] Zwłaszcza dla młodego pokolenia śpiew operowy jest czymś nienaturalnym. Młodzi ludzie znajdują wyrażanie siebie w głosie, który po prostu pochodzi z twojego wnętrza i to znajdują w musicalu. To czasami może być wykrzyczane, to może być wypowiedziane – stąd też ostatnia popularność rapu w musicalu. To wszystko ma wpływ na to, że w tym gatunku odnajdują siebie” – tłumaczy krytyk.

A skoro tytuł audycji brzmi „Udręka czy ekstaza”, musimy zapytać Redaktora Borkowskiego wprost: gdyby miał rzucić na jedną szalę współczesną operę, na drugiej szali położyć musical z tego samego okresu, to która z nich byłaby udręką, a która ekstazą?

„Udręką może być próba zaklasyfikowania tego. Natomiast ekstaza jest zawsze wtedy, kiedy obcujemy z czymś wspaniałym i kiedy nie zastanawiamy się nad tym, jaki to gatunek” – puentuje Mateusz Borkowski. I proponuje słuchaczom fragment bardziej operowy niż inne musicale: utwór „Not While I'm Around” z musicalu „Sweeney Todd” Stephena Sondheima. A tytuł ten wystawiany jest na całym świecie w… teatrach operowych.