Zapis rozmowy Jacka Bańki z marszałkiem Małopolski, Witoldem Kozłowskim.

Podpisanie listu intencyjnego ws. kosztów organizacji Igrzysk Europejskich to już 100% gwarancji tego, że impreza się odbędzie? To kolejny list intencyjny, który formalnie jest tylko wyrażeniem woli stron.

- Tak. Taka jest logika listu intencyjnego. To też poważne publiczne zobowiązanie wszystkich stron, żeby wspólnie sfinansować organizację Igrzysk. To kwestia związana z kosztami organizacyjnymi. Osobną sprawą są wydatki na inwestycje w obszarze infrastruktury drogowej i sportowej.

Jest już znana data podpisania umowy host city?

- Na to musimy jeszcze poczekać. Te wszystkie rzeczy wyjściowe są uzgodnione, ale dopinamy kwestię koszyka dyscyplin podstawowych i dyscyplin pokazowych. Jeśli tylko uda się wspólnie ustalić termin, być może nastąpi to w pierwszej połowie lutego. Pewności nie ma. To wymaga ustaleń wielu stron.

W Rzymie będzie podpisywana ta umowa?

- Jest taka intencja, żeby to podpisać w Rzymie. Wtedy by było też przejęcie flagi Igrzysk.

List intencyjny mówi o kosztach imprezy. Upraszczając – 100 milionów Kraków, 100 milionów Małopolska, 200 milionów rząd. Zamkniemy się w tych 400 milionach?

- Wczoraj rozmawiałem poważnie z pełniącym obowiązki prezesa spółki Igrzyska Europejskie 2023, który jest jednocześnie dyrektorem organizacyjnym. Zapytałem, czy zmieścimy się w tej kwocie, nawet uwzględniając średnią 6% inflacji. Mam 100% zapewnienia z tej strony, że tak. My stawiamy spółce taki warunek, że w tej kwocie spółka musi się zmieścić.

Jest też klauzula mówiąca, że jakby koszty przekroczyły 400 milionów, różnicę pokryje budżet państwa. Co dla tej nowej spółki ten wczorajszy list oznacza? Teraz otwiera się nowy etap, bo są pieniądze?

- Tak. Wczoraj określiłem to mianem całkowitego fundamentu finansowego do podejmowania zadań organizacyjnych. Jest otwarte pole do tego, żeby spokojnie wszystko rozplanować i realizować w dużym tempie. Czasu jest coraz mniej. Za 1,5 roku, nawet mniej, będziemy musieli przyjąć sportowców i kibiców z 50 krajów Europy. To musi iść pełną parą.

To będą pierwsze Igrzyska Europejskie organizowane w UE. Wcześniej były w Baku i Mińsku. Co ma być warunkiem nowego otwarcia w krótkiej historii tej imprezy? Mówił o tym wczoraj minister sportu.

- Tak. Do tej pory Igrzyska były w Baku i Mińsku. Byłem w Mińsku. Obserwowałem te Igrzyska. Poziom sportowy można poddać krytyce. Nie wszystkie dyscypliny jednak. Uspokoję wszystkich. My od początku stawialiśmy twardy warunek. Każda dyscyplina ma być w formule Mistrzostw Europy lub kwalifikacji do Igrzysk Paryż 2024. Ewentualnie połączenie tych formuł. To nam zapewni wysoki poziom sportowy. Zresztą jak na Stadionie Śląskim będzie lekkoatletyka i będą Drużynowe Mistrzostwa Europy, to nie ma wyższej rangi spotkania sportowców z tej dyscypliny sportu. Od tej strony jesteśmy zabezpieczeni.

To wystarczająca gwarancja tego, żeby w Małopolsce pojawili się kibice? Najatrakcyjniejsza dyscyplina będzie się odbywać na Śląsku.

- Tak. Stadion Śląski jest najlepszą areną do tego. Odbywały się tam Drużynowe Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce i inne zawody wysokiej rangi. Zdecydowaliśmy się na współpracę ze Śląskiem. Mają oni dobry stadion, wyposażenie i duże doświadczenie w organizacji takiego wydarzenia.

Jaką strategię promocyjną przygotuje Małopolska? Od samorządowców słyszymy, że będzie to spora okazja do promocji regionu i samego Krakowa.

- Naszym marzeniem jest pokazanie Małopolski jako regionu gościnnego, życzliwego, przyjaznego z wieloma atrakcjami turystycznymi. To powinno nam zagwarantować w przyszłości większy ruch turystyczny. Jesteśmy w dołku ruchu turystycznego. To będzie taka trampolina do rozwoju. Uważam, że możemy wspólnie z Krakowem przygotować dobre wydarzenie i pokazać się dobrze. To zaowocuje w przyszłości.

Myśli pan, że będzie to miało wpływ na lokalny rynek pracy? Ponad 600 milionów na inwestycje sportowe i infrastrukturalne trafi do Krakowa.

- To trafi do regionu. Muszę myśleć w kategoriach polityki regionalnej. Dla mnie nie jest sprawą zasadniczą, czy środki trafią do przedsiębiorców, czy do usług. One trafią do regionu. Czy one będą w takim czy innym mieście? Nie ma różnicy. One będą wpływały na rozwój Małopolski.

Igrzyska będą tuż przed wyborami parlamentarnymi. Potem będą wybory samorządowe. Jakie znaczenie dla całej imprezy będzie miał ten czynnik?

- Nie było takich kalkulacji, jak zaczynaliśmy proces przygotowań i proces decyzyjny, że Kraków i Małopolska będą współorganizatorami. Nakłada się to na ten element. Życie polityczne ma swoją dynamikę. Wybory mogą być też wcześniej. Na pewno jak pokażemy, że jesteśmy sprawnymi organizatorami, będzie to miało wpływ na kształt wyborów, ale myślimy bardziej o promocji kraju, Małopolski i o rozwoju. Nie myślimy w innych kategoriach.