Fot. A. Malatyńska
Ten obdarzony pięknym głosem i uroczą osobowością kontratenor zabrał mnie w podróż po najpiękniejszych ariach ze słynnych oratoriów Haendla. Towarzyszyła nam kameralna orkiestra Capelli Cracoviensis pod dyrekcją grającego na klawesynie Jana Tomasza Adamusa. W kilku muzycznych obrazach dołączył do nas chór Capelli Cracoviensis – raptem 12 osób. Było kameralnie, intymnie, bez zadęcia i ze smakiem. A do tego jeszcze obraz dorównywał muzyce, był równie piękny i precyzyjny. Warto było, i obejrzeć, i wysłuchać.
Koncert miał swoją premierę 6 stycznia na platformie Play Kraków. Dobra informacja jest taka, że w tym miejscu – playkrakow.com – koncert ten będzie dostępny przez rok. Wystarczy się zalogować, by mieć dostęp do platformy i kupić bilet w cenie 30 zł. Dla tych, którzy po raz pierwszy będą się logowali dodam, że jest to bardzo proste i intuicyjne. Warto, bo na tej platformie jest wiele ciekawych filmów, spektakli i koncertów także niebiletowanych.
Magnesem tego koncertu niewątpliwie był Jakub Józef Orliński, niezwykły śpiewak, który w grudniu skończył 30 lat, a który już od kilku lat idzie przez świat jak burza. Ma już na swoim koncie wiele wyróżnień, m.in.: jest laureatem "Paszportu Polityki" z 2020 i Koryfeusza Muzyki Polskiej; otrzymał też nagrodę magazynu "The Gramophone" przyznawaną dla najlepszego młodego artysty. Ma też za sobą liczne wspaniałe produkcje, m.in.: w 2016 w Houston z towarzyszeniem Houston Symphony Orchestra zaśpiewał w „Mesjaszu” Haendla, a w nowojorskim Meredith Wilson Theater wykonywał rolę Ottone w „Agrippinie” Haendla. Śpiewał partię Orimeno w operze „Erismena” Cavallego podczas festiwalu d’Aix-en-Provence. Wystąpił tytułowej partii w „Rinaldzie” Haendla w operze we Frankfurcie jesienią 2017. Pamiętamy też jego trasę po Europie z orkiestrą Il Pomo d'Oro promującą jego debiutancki album „Anima Sacra” (2018), wydany przez Erato/Warner Classics.
Nie zatrzymała go nawet pandemia. Co prawda mówił w jednym z wywiadów, że jego koncerty zostały odwołane, jak chociażby ten w Krakowie w ramach ICE Classic z orkiestrą Il Pomo d'Oro, który miał się odbyć w grudniu, ale wiemy doskonale, że gdy zamykają się drzwi, to przecież często otwierają się okna a młody śpiewak umie to wykorzystać. Stąd wiele jego nowych projektów, realizowanych w czasie pandemii.
Jakub Józef Orliński jest niezwykle wszechstronny. Przypomnę, że odnosił sukcesy tańcząc breakdance, zajmował się modelingiem pracując dla największych marek, świetnie jeździ na deskorolce, co miało znaczenie przy produkcji opery „Kserkses” Haendla, która miała być wystawiona w marcu w Opera de Rouen Normandie, ale została odwołana z powodu pandemii. Miał w niej grać Arsamene’a, który jeździ właśnie na deskorolce.
Ale wszechstronny jest też w muzyce, bo sięga nie tylko po barokowe arie, ale także śpiewa Schuberta, Moniuszkę czy Brittena, a ostatnio narodziła się współpraca z pianistą Aleksandrem Dębiczem i gitarzystą Łukaszem Kuropaczewskim, co też zaowocowało gościnnym udziałem w nagraniu płyty „Adela”. Premiera zaplanowana jest na 5 lutego, ale teledysk można już oglądać na YT.
Drugim magnesem koncertu Capelli Cracoviensis był na pewno repertuar, czyli arie z oratorów Haendla, takich jak: „Samson” (skomponowane w 1741 roku zaraz po ukończeniu „Mesjasza; oratorium, które odniosło największy sukces bo po premierze w Covent Garden Theatre miało w sumie 7 wystawień w jednym sezonie); „Theodora” z 1750 roku, oratorium o męczennicy chrześcijańskiej (utwór niepopularny za czasów Haendla, ale dziś uważany za arcydzieło i czasem wystawiany jako opera); i wreszcie „Mesjasz”, najsłynniejsze oratorium Haendla, skomponowane w 1741 roku a prawykonane 1742 roku w Dublinie. Pomiędzy ariami pojawiły się też dwa intermezza, które stanowiły dwie pierwsze części z czteroczęściowego Concerto grosso a-moll HWV 322 Haendla.
Haendel był fabryką muzyczną, ale fabryką doskonałą, produkującą dzieła najwyższej jakości. Był przedsiębiorcą pełną gębą. Zakładał firmy muzyczne, komponował, zatrudniał artystów, organizował próby, reklamę, sprzedawał abonamenty na koncerty, zarabiał, bankrutował i zakładał nowe firmy. Biografia Haendla jest chyba najlepszym przykładem podnoszenia się z upadków i wielokrotnego dochodzenia do bogactwa i sławy.
Oratoria zaczął pisać Haendel bo zauważył, że formuła włoskiej opery już się wyczerpuje, a słuchacze chcą opowieści w rodzimym języku, a więc po angielsku. Jako przedsiębiorca zauważył także, że wystawienie oratorium jest o wiele tańsze niż opery (nie ma dekoracji, kostiumów i śpiewacy są o wiele tańsi). I tak się zaczęło: napisał blisko 30 dzieł tego typu, doprowadzając formę oratorium do mistrzostwa.
W filmowym koncercie orkiestra Capelli Cracoviensis brzmiała doskonale, widać, że muzykom dodawał skrzydeł solista, bo też Jakub Józef Orliński śpiewał fascynująco. I wcale nie chodziło mu o to, aby popisać się umiejętnościami, tu liczyło się coś więcej, coś co nazwać można prawdą emocji, albo szczerością emocji. Pewnie dlatego tak bardzo wzruszyła mnie aria „Sweet rose and lily” z oratorium „Theodora”.
Koncert, zarejestrowany w sali audytoryjnej ICE Kraków im. Krzysztofa Pendereckiego, został świetnie filmowany, z wielu kamer, niektóre z nich były ruchome. Bardzo ciekawe ujęcia otrzymaliśmy np. z góry, gdy widać rozłożoną partyturę dyrygenta-klawesynisty i jego dłonie na klawiaturze. Organizatorami koncertu byli: KBF i miasto Kraków.
Warto wysłuchać i obejrzeć!