Zaraz po powrocie z urlopu na początku września natchnęła mnie obserwacja, że Kraków jest nadal bardzo rozkopany z powodu remontów ulic, chodników i torowisk, a miejscami nawet bardziej. I w żadnym z rozkopanych miejsc nie zauważyłem, by ktoś się śpieszył z dokończeniem remontu. W niektórych rozkopanych miejscach w ogóle nikogo nie zauważyłem.

Obserwacje te natchnęły mnie do wniosku, że prezydent Majchrowski o reelekcję w roku 2018 będzie walczył nie na 100, ale na 200 procent. Jego chytry plan polega chyba na tym, by w roku 2017 skomasować i maksymalnie wydłużyć wszystkie udręki mieszkańców z powodu remontów, dzięki czemu w wyborczym roku 2018 mieszkańcy będą odczuwać wyłącznie ulgę i podziwiać efekty.

A skoro mowa o zbliżających się wyborach samorządowych, to mijający tydzień przyniósł również wiadomość o tym, że Państwowa Komisja Wyborcza wystosowała pismo do Łukasza Gibały, w którym przypomina byłemu posłowi, że kampanii wyborczej nie można prowadzić przed zarządzeniem wyborów, na co Gibała oskarżył PKW, że bezpodstawnie nęka go na polityczne zlecenie PiS-u.

Tak na moje wyczucie Łukasz Gibała coś w rodzaju kampanii wyborczej prowadzi już od dawna, bo nie widzę innej logicznej alternatywy dla jego działań pod szyldem Logicznej Alternatywy, ani dla ponoszonych przez Gibałę wydatków na promowanie swojej osoby i pomysłów. Że tego wszystkiego Łukasz Gibała nie robi dla sportu, potwierdza także jego irytacja na urzędowe wezwanie do kampanijnej wstrzemięźliwości. Z drugiej strony taki prezydent Majchrowski autopromuje się dzięki sprawowaniu urzędu niemal nieustannie i kompletnie bezkarnie, bo kompletnie legalnie.

Jednak w sprawie Gibały kończący się tydzień przyniósł coś bardziej intrygującego niż wymianę uprzejmości między byłym a zarazem pewnie przyszłym kandydatem a PKW. Oto na koncie facebook’owym jednego z krakowskich radnych, a następnie na jednym z lokalnych portali internetowych, pojawiła się plotka o tym, jakoby jacyś działacze PO i Nowoczesnej z Krakowa sekretnie rozmawiają z Łukaszem Gibałą , czy nie zostałby wspólnym kandydatem obu tych partii w wyborach na prezydenta Krakowa. O ile się orientuję, nikt tej pogłoski jeszcze nie zdementował, więc niewykluczone, że w krakowskiej PO też się szykują niezłe rozkopki. Tym bardziej, że (według innej plotki) jacyś (chyba inni) politycy PO rozmawiają sekretnie o poparciu w wyborach… Jacka Majchrowskiego.