Następnie, ponieważ w Polsce przebywa co najmniej kilkaset tysięcy Ukraińców uprawnionych do udziału w takim referendum, do naszego kraju wyruszają ministrowie rządu ukraińskiego, żeby brać udział w wiecach poparcia dla władczych ambicji swojego prezydenta. Wyobraźmy sobie dalej, że szef ukraińskiego MSZ postanowił wziąć udział w takim wiecu zorganizowanym, powiedzmy w Krakowie albo jeszcze lepiej w Gdańsku, żeby było większe podobieństwo do Rotterdamu, i chciał tam agitować na trzy dni przed wyborami parlamentarnymi w Polsce. Jakby i tego było mało, to wśród partii biorących udział w naszej kampanii wyborczej są i takie, które masowy napływ imigrantów z Ukrainy do Polski uważają za spory problem i chętnie ten problem publicznie podnoszą. Co pomyślelibyśmy w takiej sytuacji o wizytach ukraińskich polityków w celu uprawiania agitacji politycznej? Pytanie cokolwiek retoryczne.

A teraz wyobraźmy sobie, że jesteśmy Holendrami postawionymi w analogicznej sytuacji przez Turków i że część mieszkającej u nas mniejszości tureckiej na wieść o tym, że tureccy politycy jednak nie będą mogli wiecować na holenderskiej ziemi wszczęła regularne zamieszki, zaś władze w Ankarze wyzywają Holendrów od faszystów i straszą, że ich nauczą dyplomacji w ogóle. Z tej historii, która zresztą dopiero co się zaczęła i nie wiadomo jeszcze do czego doprowadzi, można wyciągać rozmaite wnioski.

Wniosek pierwszy – na naszych oczach Turcja pod rządami Erdogana z niełatwego sojusznika Zachodu zmienia się w problem dla Europy. Władze w Ankarze musiały sobie zdawać sprawę, że wobec rządu holenderskiego, w dodatku znajdującego się w sytuacji przedwyborczej wysyłanie tureckich ministrów z misjami agitacyjnymi do Holandii będzie grubiańską prowokacją. Decyzja rządzących w Francji socjalistów, którzy po holenderskiej odmowie pozwolili Turkom na prowadzenie takiej agitacji u siebie, była nie tylko aktem braku solidarności z sąsiadem, ale przejawem słabości i geopolitycznej głupoty.

Wniosek drugi jest taki, że trzeba poważnie liczyć się z nasileniem przez Turcję wobec Europy szantażu imigracyjnego, nie tylko w słowach, ale także w odszczelnieniu granicy, a to z kolei może nasilić szantaż euroelit wobec tych państw UE, które o przyjmowaniu muzułmańskich imigrantów myślą z najwyższą niechęcią. A wniosek trzeci w związku z wnioskiem drugim jest taki, że polski rząd powinien się na to wszystko przygotować o wiele lepiej niż do ostatniego szczytu Rady Europejskiej.