Rzeczony ZIKiT odesłał do alpejskiego kamieniołomu część zamówionej tam wapiennej kostki do wyłożenia placu Mariackiego, przez co obiecany termin zakończenia wykładania ulegnie niedotrzymaniu. Pan Piotr Hamarnik, specjalista od PR-u, który wcześniej powiedział o przeznaczonym do wymiany wapieniu tureckim, iż ten „nie zdał egzaminu”, teraz na temat odesłanej kostki francuskiej stwierdził, że „nie spełniała naszych wygórowanych kryteriów co do jakości”. Mówiąc o „wygórowanych kryteriach” pan Hamarnik miał prawdopodobnie na myśli „wysokie wymagania”, ale być może była to tak zwana pomyłka freudowska, zdradzająca głębszy sens wypowiedzi. Otóż wygórowana okaże się zapewne cena uporczywego poszukiwania wapienia o wytrzymałości co najmniej granitu.

Ciekawy obrót wzięła też sprawa ogłoszonego przez ZIKiT internetowego głosowania na nową lub starą nazwę przystanku MPK „Cracovia”. Ujawnione Radiu Kraków wyniki to ponoć 16 tysięcy głosów za zmianą nazwy „Cracovia” na nazwę „Muzeum Narodowe” oraz ponad 10 tysięcy za niezmienianiem nazwy „Cracovia” na jakąkolwiek inną. Mówię „ponoć”, bo na stronie internetowej ZIKiT-u komunikatu z wynikami nie znalazłem. Znalazłem jedynie informację o ogłoszeniu tego – delikatnie mówiąc - niemądrego plebiscytu. Skoro jednak został on rozstrzygnięty różnicą podobno ponad 5 tysięcy głosów, to nie rozumiem, dlaczego rzecznik ZIKiT-u pan Michał Pyclik twierdzi że „głosy między starą nazwą a nazwą 'Muzeum Narodowe' są w miarę równo rozłożone". Osobiście, zamiast równego rozłożenia, dostrzegam sporą różnicę między 16 tysiącami a mniej niż 11 tysiącami, ale rozumiem, że zdaniem pana rzecznika Pyclika nie jest to różnica „wygórowana” – jak być może powiedziałby jego kolega z ZIKiT-u pan specjalista Hamarnik.

Prywatnie wyznam, że jest mi wszystko jedno, czy wysiadając pod kinem Kijów zobaczę na przystanku napis „Muzeum Narodowe” czy „Cracovia”. Ale są też napisy, których oglądać nie lubię, a należą do nich nazwiska ludzi niegodnych tego, by patronować jakimś ulicom lub placom. Rada Miasta Krakowa przegłosowała w minionym tygodniu (wymuszoną ustawowo) uchwałę dotyczącą dekomunizacji przestrzeni publicznej w Krakowie. Spis ulic skażonych komuszymi patronami ma przygotować prezydent Majchrowski w porozumieniu z IPN. I tu mam zmieszane przeczucia, bo słyszałem ostatnio (tym razem w telewizji Kraków) jak pan prezydent pozwalał sobie podawać w wątpliwość trafność co najmniej dwóch z sześciu rekomendacji IPN. Z drugiej strony, to jednak perwersyjnie zabawne, że listę komuszych nazwisk do zdekomunizowania będzie musiał przygotować ex-członek PZPR i ex-wojewoda rządu SLD w jednej osobie.