Ciekawe czy po wycofaniu się Norwegów ktoś w Polsce zastanawia się, czy szansa nie przeszła nam koło nosa... W końcu odpadł kolejny konkurent. I to najpoważniejszy.


W dalszym ciągu uważam, że takie kraje jak Norwegia, Niemcy, Szwajcaria czy Szwecja zrezygnowały nie dlatego, że są mądre, ale dlatego, że igrzyska nie są im do niczego potrzebne. Kraje są rozwinięte, nie potrzebują inwestycyjnego kopa, a ważne imprezy sportowe już tam były.
Mistrzostwa Świata w siatkówce pokazały, jak bardzo krakowianie nie interesują się sportem i jak bardzo nie chcą uczestniczyć w sportowych imprezach. Przecież to tylko od 7,5 do 15 tysięcy widzów w niepotrzebnej skądinąd Kraków Arenie. Na meczach, w których nawet nie grała polska reprezentacja.


Przy okazji warto raz jeszcze przypomnieć, że o igrzyskach w Krakowie zadecydowała niewiele ponad 1/3 mieszkańców miasta.
No dobrze, ale dość już płaczu nad rozlanym mlekiem. Tym bardziej, że informacja o rezygnacji Oslo nie odbiła się specjalnym echem ani w Krakowie, ani też w krakowskich i małopolskich mediach. Zwolennicy igrzysk pod Wawelem chyba już dawno się z tym wszystkim pogodzili
Ale wniosek aplikacyjny Krakowa schowałem w bezpiecznym miejscu w szufladzie. Zajrzę do niego w 2022 roku i sprawdzę, ile z zapisanych tam inwestycji zostało zrealizowanych. I ile w Krakowie przybyło miejsc w przedszkolach. Bo podobno mają powstać zamiast igrzysk. Tak mi mówiło parę osób...

 

 

Maciej Skowronek