Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Dorotą Niedzielą.

 

Strajk Kobiet największą manifestację planuje na piątek. Wczoraj mieliśmy prawie 19 tysięcy zakażeń, dziś może być ponad 20 tysięcy. Sama pani stawia sobie pytania, czy manifestacje nie napędzają pandemii? Pani się fotografuje z manifestującymi.

- Oczywiście, że tak. Byłam na manifestacji w Kętach. Było tam kilkaset osób. To świadczy o tym jak ten temat dotyka ludzi. Temat został wywołany przez prezesa Kaczyńskiego. Podpalanie Polski to jego wina. Młodzi nie chcą słuchać zakazów i mimo niebezpieczeństwa wszyscy mówią na manifestacjach o zasadach – dystansie, maseczkach, dezynfekcji. To jednak manifestacja. Ludzie, szczególnie kobiety, mówią, że mają dosyć. Nie chcą, zęby ktoś decydował za nich. Nie są to manifestacje dotyczące aborcji, ale dotyczące prawa wolności wyboru.

 

Bardzo łatwo będzie można oskarżyć manifestantów o przyczynianie się do rozpowszechniania się pandemii. Już raz manifestujący dali swoim przeciwnikom oręż po atakach na Kościół.

- Od 5 lat jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wszystko jest winą opozycji i społeczeństwa, które nie zgadza się z PiS. Więc w końcu ludzie doszli do wniosku, że nie ma co się bać, ale mówić prawdę. Tylko prawda ma sens. Nie słyszymy prawdy o tym, jak wygląda plan walki z pandemią, nie wiemy, jak wygląda stan ochrony zdrowia. Nie słyszymy prawdy odnośnie budżetu państwa. Było to widać wczoraj. W pośpiechu odwrócono poprawkę z dnia wcześniejszego, która podwyższała dodatki dla służby zdrowia, która pracuje bezpośrednio przy zwalczaniu Covid.

 

Co teraz? Nikt nie chce ze sobą rozmawiać. Porozumienie Jarosława Gowina zapowiada kompromisowy projekt, Ludowcy chcą wpisania kompromisu do konstytucji. A pani, pani środowisko polityczne?

- Moje środowisko mówi, że jest z protestującymi. Całą sytuację nadal nakręca prezes Kaczyński. Jego wypowiedzi, apele wzywające bojówki narodowców do walki z kobietami, tylko eskalują konflikt. Dopóki ten, który rządzi Polską, nie przeprosi Polaków, nic nie będzie miało znaczenia. To prezes mówi, że podpala. On musi wyjść i powiedzieć, że gasi pożar.

 

Jarosław Gowin mówi, że projekt będzie konsultował z całą Zjednoczoną Prawicą. Wczoraj było stanowisko Kingi Dudy. To może doprowadzić do wyjścia z klinczu?

- Powtórzę. To, że pani Kinga Duda coś powiedziała – fajnie. Ile razy ważni politycy prawicy coś mówili, a okazywało się coś innego? Każdy chce usłyszeć chęć do rozmowy od prezesa Kaczyńskiego. On wczoraj nakazał bojówkom kiboli atakować kobiety. Jak możemy mówić o porozumieniu?

 

To było skierowane do aktywu partyjnego.

- I wspomagających. Było to powiedziane. Nie tylko członkowie PiS, ale też osoby wspierające ideę PiS. Dlatego kibole i organizacje bojówkowe ruszyły w teren. We Wrocławiu był początek, był atak na kobietę. Wszyscy publikują zdjęcia tego człowieka. Byłam na protestach. To pokojowe protesty. Nie popieram aktów wandalizmu na Kościół. Tłum jest jednak wielotysięczny. On nie ma w sobie agresji. Można mówić o języku, ale to pokazuje wściekłość tych ludzi, których od lat nikt nie słucha. Oni są oszukiwani i nie mówi się im prawdy.

 

Sytuacja nie ułatwia walki z pandemią. Konieczny byłby kolejny lockdown? Na takie rozwiązanie decyduje się Francja.

- Chcę usłyszeć prawdę od premiera. W powiatach widzimy, co się dzieje. Jest masa zarażonych osób, które to przechodzą łagodnie lub gorzej. W szpitalach kończą się możliwości leczenia ludzi. Rząd i administracja zajmuje się propagandą, nie pokazywaniem, jak działać. My pokazujemy miejsca, gdzie są robione małe ilości testów. Na rękę będzie rządzącym to, żeby zrzucić winę na protesty. To nie jest prawdą. Największy wzrost zachorowań był jakieś dwa tygodnie temu. Będzie efekt kuli śnieżnej. Będzie pewnie 20-25 tysięcy dziennie.

 

To pytanie o to, w którym miejscu się znaleźliśmy. Miękki lockdown wprowadzają Niemcy, choć mieli wczoraj mniej zakażeń od nas, a liczba ludności jest ponad dwa razy większa. Może być tak, że przez napięcia społeczne nikt nie odważy się na lockdown, który byłby konieczny?

- Nikt nie rozmawia poważnie ze społeczeństwem, przedsiębiorcami. Oni są odbiorcami lockdownu. Najważniejsze jest informowanie i tłumaczenie planów. Przy jakiej ilości, jakie będą ograniczenia. Jak ludzie znają strategię rządu, byłoby łatwiej. Całe lato zostało stracone. Nikt nie znał planu, działań rządu przy 15, 20, 25 i 30 tysiącach zachorowań dziennie. Mamy wrażenie, że rząd wymyśla to na chybcika. Ludzie nie rozumieją i są przeciwni. Czy stać nas na lockdown? Chcę usłyszeć to od rządu. Wygląda na to, że kasa jest pusta. Nowy budżet jest o 51 miliardów złotych większy w zadłużeniu. To jest nieprzygotowana strategia rządu, która nie jest przedstawiana ludziom. Nie ma dialogu. Jeśli byłby przygotowany taki scenariusz, od rana do wieczora w TVP powinno być tłumaczenie dlaczego, jak, jak długo, z jakimi obostrzeniami. Zamiast tego oskarża się o wszystko kobiety.

 

Wiele wskazuje na to, że dziś bądź jutro poznamy informacje o kolejnych obostrzeniach. Zamykanie cmentarzy 1 listopada byłoby konieczne?

- W sytuacji zagrożenia życia i zdrowia ludzi, są potrzebne zakazy. Jednak potrzebniejsza jest dyskusja ze społeczeństwem i tłumaczenie, dlaczego pewne zachowania powinny być ograniczone. To powinno być robione na okrągło. Zamiast tłumaczyć ludziom, edukować, prezes Kaczyński podpalił Polskę, powodując niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia Polaków.

 

Pan zajmuje się rolnictwem. W wielkich emocjach przepadła gdzieś Piątka dla Zwierząt, choć rolnicy wczoraj też protestowali w Warszawie. Był przez moment konsensus największych partii w tej sprawie. Projekt na razie trafia chyba do zamrażarki...

- Projekt wrócił z Senatu z dużą ilością poprawek. Główne to: vacatio legis dla likwidacji hodowli zwierząt na futra i dla uboju rytualnego. To odpowiednio 2,5 i 5 lat. Do tego odszkodowania i rekompensaty dobrze rozpisane, pokazane kto i kiedy może się o nie ubiegać, jak będą finansowane. Ograniczenia dotyczące odbioru zwierząt dla organizacji społecznych, czego rolnicy się obawiali i czipowanie. Te poprawki wróciły. Senat ma 30 dni na rozpatrzenie ustawy sejmowej, ale Sejm nie ma żądnego czasu na rozpatrzenie uchwały senackiej. Wydawałoby się, że na wczorajszej komisji rolnictwa się to uda, ale z niewiadomych powodów… Śmieję się, że senator Jackowski został przewodniczącym komisji rolnictwa. Wieczorem senator powiedział, że nie będzie komisji. Ja jako wiceprzewodnicząca dzwoniłam rano do komisji i wtedy się dowiedziałam, że komisja jest odwołana. Także na razie trafiło to do zamrażarki. Kiedy to zostanie wyciągnięte? Przy odrzucaniu poprawek Senatu zostaniemy z ustawą, która wpłynęła do Senatu. Żadnego vacatio legis, natychmiastowe wejście w życie ustawy.