Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Piotrem Borkiem, który na Uniwersytecie Pedagogicznym prowadzi studia romologiczne.

 

W pana karierze wykładowcy wielu było studentów pochodzenia romskiego?

- Na studiach filologicznych to kilku, ale jak weźmiemy pod uwagę studia romologiczne, którymi kieruje od 10 lat to myślę, że było ich nawet do 20. To spory odsetek.

 

Bezwzględnie te liczby wrażenia nie robią.

- Zgoda. Jak chodzi o studia polonistyczne to są to pojedyncze procenty, ale jak chodzi o studia romskie to na 30 osób jak mam w grupie 2-5 Romów, to odsetek jest znaczący.

 

Jak pan obserwował akcję „Jestem Romem, jestem doktorantem” to co pan myślał?

- Nie chce jednoznacznie wyrażać postawy aprobatywnej. Sądzę, że przedstawiciele mniejszości maja takie same prawa do podejmowania studiów doktoranckich. Odbierałbym też pozytywnie, że świadomość samokształcenia się jest określoną wartością dla Roma. Kiedyś to było nie do pomyślenia.

 

Nie jest to taki przekaz, że jestem Romem, ale mimo to jestem też na studiach doktoranckich?

- Można to tak odebrać. Podprowadza mnie pan do drugiego dna, który jest możliwy. Jednak nie chciałbym krzywdząco tego oceniać. Znam osoby ze społeczności romskiej po doktoratach. Wśród wykładowców są też Romowie i jestem z tego dumny.

 

Krzysztof Gil, bohater tej kampanii, spotkał się z atakiem nienawiści w internecie. Jak to tłumaczyć?

- Ten atak jest pochodną nienawiści, której doświadcza na co dzień cała społeczność romska. Nic dziwnego, że powielanie stereotypu jest także w mediach. Język nienawiści jest obecny od zawsze. Spotykamy się z obelgami. To strategia retoryczno-perswazyjna, żeby zdyskredytować interlokutora. Być może to też przejaw buntu, za którym stoi tylko zawiść.

 

Przekaz Krzysztofa Gila można odebrać też tak, że on jest Romem, mimo to prowadzę normalne życie. Skąd ta nienawiść?

- Łamanie stereotypów wymaga pokoleń. Romowie są z nami od co najmniej 500 lat. To była nacja przezroczysta. Patrzono na nią także negatywnie. Utrwalano te negatywne rzeczy. Stąd ten obraz, który ciężko złamać. Publikacje, studia, które realizujemy, mają służyć tym osobom. One będą dalej przekazywały ten pozytywny obraz. Jest też rola mediów, żeby wyśrodkować przekaz.

 

Może być też tak, że nienawiść płynie z zazdrości? Że jemu się udało dzięki naszym podatkom?

- Dotyka pan czułej struny. Nie chcę oceniać. Dużo winy jest też w nas. W Romie się czasami przeglądamy. Projektujemy na nim swoje wady. Dla mnie to niezrozumiałe. Nienawiść jest fundowana przez brak wiedzy i stereotypy.

 

Wszyscy się zgadzają, że trzeba walczyć ze stereotypami. Na pana zajęciach one odżywają?

- Nie da się nie mówić na zajęciach z romologii o stereotypach i ciemnych stronach. O tym mówimy na zajęciach z historii czy innych. Nie da się tego przemilczeć. Są stereotypy językowe i przysłowia z cyganami. Jest jednak też szereg dobrych sentencji, gdzie słyszymy, że Romowie są uczciwi. W sferze ludowej jest pełniejsza skala odczuć i obserwacji przez większość. We współczesności brniemy w stronę negatywną. Kilka procent tych występnych członków społeczeństwa romskiego pracuje na stereotyp całości. To niestety krzywdzące.

 

Wiem, że odpowiedzi prostej nie ma, ale co z tym robić?

- Próbować zrozumieć. Jak ktoś pała nienawiścią czy lękiem to może trzeba spróbować zapoznać się z rudymentami kultury? Wtedy staniemy się bardziej wrażliwi na inność sąsiada. Może to zbyt utopijne, ale z braku wiedzy wynikają te niedobre zachowania. To jednak wstydliwe dla naszej nacji.

 

To nie za duże wymagania?

- Mówiłem, że to chyba rodzaj utopii, ale cóż można innego polecić? Może trzeba szukać pozytywnych cech. One są dostrzegane. Jak ktoś koleguje z dziećmi romskimi to one się nie różnią. Mają trudność z porozumieniem się, ale to jest drugi język. Te różnice się niweluje. Pewną receptą jest otwarcie się na nas. Nie można wychodzić do innej osoby z nienawiścią od początku. To się nie godzi.