- Rok temu była u sąsiada, przerzucona przez ogrodzenie, kilkadziesiąt metrów od mojego domu. W tym roku kilkaset metrów dalej. Bramka troszkę waży, więc musiało ją nieść kilka osób - mówi reporterowi Radia Kraków jeden z mieszkańców, który drugi rok z rzędu padł ofiarą bożonarodzeniowych figli. "Jeżeli to tradycja, to jest to głupia tradycja" - dodaje.
Katarzyna Cisło, rzecznik małopolskiej policji, spotkała się już z dużo bardziej wymyślnymi psotami. "Słoma rozrzucona po podwórku, wóz drabiniasty postawiony na dachu... My zajmujemy się taką sprawą, gdy ktoś złoży zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Jeśli na przykład przy ściąganiu bramy jeden z elementów zostanie wyłamany, możemy wszcząć postępowanie pod kątem uszkodzenia mienia. Grozi za to do pięciu lat więzienia" - mówi Cisło.
Tradycja bożonarodzeniowych figli ma już ponad 500 lat. Pierwsze wzmianki o psotach pochodzą z przełomu XV i XVI wieku. Ich początek wiąże się z obecnością żaków z Akademii Krakowskiej w Bibicach. "Żacy krakowscy w czasie pasterki robili drobne figle. Na przykład wlewali atrament do wody święconej. Oni tymi drobnymi figlami musieli sobie zaskarbić przychylność okolicznych mieszkańców, którzy dawali im coś do jedzenia" - mówi Krystyna Reinfuss z krakowskiego Muzeum Etnograficznego.
W kolejnych wiekach mieszkańcy Bibic i Zielonek zaczęli wykorzystywać psoty bożonarodzeniowe do załatwiania własnych spraw. "Adwent był okresem szukania drugiej połowy, ale nie wszystkim dziewczynom to odpowiadało. Niektóre burknęły na chłopaków to należało się zemścić i zrobić figiel. Na przykład wynosiło się właśnie bramę" - dodaje Reinfuss.
Jej zdaniem, w dzisiejszych czasach figle mają jeszcze inne zastosowanie. Coraz częściej "wita" się w ten sposób nowych mieszkańców, głównie krakusów, którzy w Bibicach i Zielonkach wybudowali swój wymarzony domek na wsi. "Jak już nowy się przyzwyczai, to dla miejscowych przestaje to być ekscytujące i bramka przestaje znikać. Liczy się bowiem element zaskoczenia" - mówi Reinfuss.
Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy o zdjętych bramach, przyzwyczajać się nie zamierzają. "Na przyszłe święta montujemy monitoring" - mówi jeden z nich.
(Karol Surówka/ko)