Mieszkańcy boją się, że budowa kładki spowoduje wycinkę drzew, a także dewastację bulwaru inflanckiego. Na transparentach, jakie przynieśli pod urząd miasta można było przeczytać hasła "bulwar to my", "chcemy żyć w cieniu klonów, a nie betonu".

"To kolejny przykład na to, że miasto nie konsultuje swoich działań z mieszkańcami" - komentuje radny Łukasz Maślona z Klubu Kraków dla Mieszkańców.
"Nie tak powinno być w dużym mieście, że ważne inwestycje infrastrukturalne są oprotestowywane, bo nie są maksymalnie dostosowane do potrzeb. To jest troszkę jak w przypadku centrum muzyki czy innych inwestycji: mieszkańcy swoje, prezydent swoje. Efekt jest taki, że publiczne pieniądze są wydawane, nawet te z budżetu centralnego, a znaczna część mieszkańców i tak jest niezadowolona"
- mówi Maślona.
Dyrektor Zarządu Inwestycji Miejskich Łukasz Szewczyk zapowiada, że podczas budowy kładki wycięte zostaną dwa drzewa, a trzecie zostanie przesadzone w inne miejsce. Zmieni się za to bulwar inflancki.

"Na części bulwaru inflanckiego pojawią się najazdy rowerowe i rampy, które zajmują pewną powierzchnię. Lokalizacja kładki i te najazdy były tak przeprojektowywane, aby ograniczyć do minimum kolizji z infrastrukturą podziemną. Jeśli chodzi o drzewa, zostało to tak wkomponowane, aby nie doprowadzić do większych uszczerbków niż te dwie sztuki"

- wyjaśnia Szewczyk.

Radny Grzegorz Stawowy z Platformy Obywatelskiej twierdzi, że teraz jest już za późno na wycofanie się z budowy kładki. Parę dni temu został wybrany wykonawca tej inwestycji.

"Jak słucham tego typu argumentów, zastanawiam się, o co chodzi w Krakowie. Przecież ta kładka w budżecie miasta wisi już chyba z sześć, może osiem lat. Albo konsultacje zawodzą, albo ludzie się nie interesują i dopiero jak wypływa sprawa, że na przykład jest przetarg rozstrzygnięty, zaczynają się interesować, bo to jest kolejny przykład na to, że pewne procesy wieloletnie dopiero na etapie finalizacji czy rozpoczęcia prac budowlanych budzą sprzeciw. Natomiast kładki nie uważam za niezbędną"

- komentuje Stawowy.

Według mieszkańców sam projekt kładki jest przestarzały - ma już siedemnaście lat i brakuje w nim rozwiązań dla osób niepełnosprawnych. 
"Postaramy się to zmienić" - odpowiada Łukasz Szewczyk z Zarządu Inwestycji Miejskich. "Potwierdzam, że część widokowa jest niedostępna, ale to nie oznacza, że ta kładka w ogóle jest niedostępna dla osób niepełnosprawnych. Zarówno od strony bulwaru wołyńskiego jak inflanckiego przejście i wszystkie elementy są dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Wszystko, co jeszcze będzie możliwe do wprowadzenia na etapie realizacji, jeżeli takie pomysły po stronie projektanta i wykonawcy pojawią się, będziemy starali się na pewno zrealizować".
W październiku ma dojść do podpisania umowy z wykonawcą. Kładką łączącą Kazimierz z Ludwinowem przejdziemy najprawdopodobniej za ponad dwa lata.