Magdalena Sroka, szefowa Komitetu Konkursowego, jeszcze przed publikacją wyników powiedziała: Wydaje mi się, że scenariusz taki, że inicjatywa jest kontynuowana przy takim rozstrzygnięciu, jest nierealny. Ale będzie to wymagało wspólnej decyzji wszystkich interesariuszy tego projektu. Zakładamy, że wtedy ta zbiorowa decyzja będzie na nie. Ale nie może być tak, że Kraków sam rezygnuje, odcina się od wszystkich i przestaje działać, bo Kraków nie jest w tym procesie sam.

Sroka przypomina, że zimowe igrzyska to projekt nie inicjatywa Krakowa, ale też innych małopolskich gmin, polskiego rządu i... Słowacji. Wszyscy muszą więc wspólnie podjąć decyzję, co dalej.

Jeśli okaże się, że krakowianie powiedzą NIE igrzyskom olimpijskim, o tym co dalej, muszą zdecydować prawnicy - powiedział natomiast prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. W piątek zaskoczył wszystkich sugestią, że sprzeciw mieszkańców wobec igrzysk nie musi oznaczać wycofania krakowskiej kandydatury. Teraz jego głos już był mniej jednoznaczny. Majchrowski uważa, że taką sytuację trzeba skonsultować zarówno z rządem, jak i z prawnikami. Nie wiadomo bowiem, czy rząd będzie chciał organizować igrzyska w Krakowie, ale bez udziału pieniędzy z miejskiego budżetu.

Prawie 36-procentowa frekwencja świadczy o tym, że krakowianie chcą decydować. A referendum było słusznym krokiem . Tak uważa Tomasz Leśniak z inicjatywy Kraków Przeciw Igrzyskom. Nie wyobraża sobie, aby Kraków nie wycofał się z walki o igrzyska.

Frekwencja przekroczyła wymagany próg, co oznacza, że referendum jest ważne. Prawie 70 procent mieszkańców zagłosowało przeciw igrzyskom olimpijskim. Poparli za to budowę metra, ścieżek rowerowych i rozbudowy miejskiego monitoringu.