Jak mówiliśmy kilkanaście dni temu - pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego obserwowali małego, niepełnosprawnego niedźwiadka, żyjącego w Dolinie Strążyskiej. Zwierzę padło, a teraz przyrodnicy dostali wyniki sekcji zwłok.



Paweł Skawiński, dyrektor TPN tłumaczy, że misia mogła uratować tylko skomplikowana operacja serca. Ale takich zabiegów nikt dzikim zwierzętom nie wykonuje.



"On miał ciężką niewydolność sercową, opis medyczny wskazuje na niedomagania całego organizmu. Wybroczyny na ciele misia świadczą o tym, że samica która próbowała się nim opiekować, też mu w jakimś sensie szkodziła. Niedowład tylnych łap był na tyle duży, że w pewnym momencie go zostawiła. Podjęła dramatyczną decyzję - opiekuję się pozostałym rodzeństwem, a to najmłodsze - w drodze selekcji naturalnej - zostawiam" - mówi Skawiński.

Przyrodnicy tłumaczą, że to co nam wydaje się okrutne, to typowy przejaw selekcji naturalnej. Statystycznie tylko jeden na trzy niedźwiadki w Tatrach ma szansę dorosnąć i rozpocząć samodzielne życie.



(Przemek Bolechowski/jp)