Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

"To jest mój ostatni dokument" - nagrodzona Złotym Lajkonikiem Agnieszka Zwiefka o swoim filmie.

  • Tadeusz Marek
  • date_range Sobota, 2024.06.01 19:20 ( Edytowany Niedziela, 2024.06.02 09:03 )
Złoty Lajkonik dla reżysera_ki najlepszego pełnometrażowego filmu dokumentalnego powędrował w trakcie ceremonii zakończenia 64. Krakowskiego Festiwalu Filmowego w ręce Agnieszki Zwiefki. Jury nagrodziło najnowszy obraz reżyserki: "Drzewa milczą". Film rozpoczyna się w lesie na polsko-białoruskiej granicy a w centrum zainteresowania obiektywu znajduje się siedemnastoletnia uchodźczyni – Runa, która odtąd musi zastąpić swoim małym braciom matkę. Z Agnieszką Zwiefką rozmawia Tadeusz Marek.

NaNa zdjęciu od lewej: Tadeusz Marek (Radio Kraków), Agnieszka Zwiefka | Fot.: Maciej Zygmunt, dzięki uprzejmości KFF

Posłuchaj rozmowy Tadeusza Marka z Agnieszką Zwiefką

Tadeusz Marek (Radio Kraków): Pamiętam, gdy na początku roku, przy okazji kinowej premiery rozmawialiśmy o twoim poprzednim filmie „Wika”. Była to opowieść przepełniona energią, w której środku znalazła się pewna szalona staruszka. Jej obecność poniekąd chroniła nas jako widzów przed zaśnięciem w sobie. W przypadku „Drzewa milczą” mechanizm jest podobny, jednak okoliczności zgoła odmienne. Kiedy myślimy o granicy Polski z Białorusią siłą rzeczy dotykamy materii, która rozrywa od wewnątrz. Pierwszy raz powiedziałaś mi o tym filmie wówczas w styczniu i to właśnie wtedy spodziewając się jego pokazu na Krakowskim Festiwalu Filmowym wizualizowałem sobie zupełnie inną atmosferę, niż ta, w której pokazujesz swój film dzisiaj…

Agnieszka Zwiefka: Tak, tak wyobrażaliśmy sobie, że będziemy czuli może nieco większy dystans i tak dalej… Tymczasem nic z tych rzeczy. Przy granicy polsko-białoruskiej, przy naszym "wspaniałym" wielkim murze właśnie teraz stoi kilka kilkunastolatek z Afryki, których nasz kraj nie chce wpuścić. To są rówieśniczki mojej bohaterki Runy. To ta grupa wiekowa i ta płeć, która jest najbardziej narażona na ten kryzys uchodźczy. Stąd też celowo skierowałam obiektyw właśnie w stronę nastoletniej uchodźczyni. Myślę, że te dziewczyny płacą najwyższą cenę za to, co się dzieje na granicy: za to, że - jak bohaterka mojego filmu - pochodzą z Iraku, w którym ISIS zabija Kurdów, za to, że Putin wraz z Łukaszenką postanowili potraktować ich jako piłeczki do ping-ponga i zagrać z naszym polskim rządem a nasz polski rząd te piłeczki bardzo ładnie odbija i mamy do czynienia z absolutnym kryzysem. W tym wszystkim są te dziewczyny w tak bardzo wrażliwym wieku, gdzie wszystko, czego doświadczamy kształtuje to kim jesteśmy.

Wiesz, ja sobie myślę, że premiera festiwalowa „Drzew…” złożyła się z tym trudniejszymi okolicznościami. Z jednej strony jest to moment, w którym cały czas mamy na uwadze, że na granicy dzieje się bardzo źle, łamane są prawa człowieka a z drugiej strony istnieje ten społeczny, trudno powiedzieć, że nieuzasadniony, lęk: „Co się stanie, jeśli my tej granicy nie wzmocnimy?”. Co okoliczności te znaczą dla ciebie, jako reżyserki?

Wiadomo, że chcielibyśmy pokazywać film w innych okolicznościach, w innej sytuacji. Ale myślę, że gdzieś tym filmem chcemy także otworzyć ludziom oczy. Bardzo łatwo jest nienawidzić, bardzo łatwo jest się bać kogoś, kogo nie znamy. Przeważnie ci uchodźcy są jakimiś statystykami, wspomina się o nich w innych filmach dokumentalnych, ale nie pokazuje się ich podmiotowo. Jako jednostek, jako ludzi z krwi i kości. A my właśnie to chcieliśmy zrobić. Oddać głos tym, którzy tego głosu na co dzień nie mają.

Więc jest to portret Runy, 16-letniej dziewczyny, której matka umiera na polsko-białoruskiej granicy i nasza Runa musi nagle stać się matką dla swojej czwórki młodszych braci, ale też i dla bezradnego ojca, który nie potrafi się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Ale jest to także opowieść o sile rodziny, ponieważ oni w tej rodzinie właśnie - tej która została - odnajdują niezwykłe pokłady energii i wsparcia. Jest to taka opowieść coming of age z kryzysem uchodźczym w tle. Myślę, że tylko tak możemy otwierać serca innych osób.

Pokazałam ten film dwóm osobom o skrajnie prawicowych poglądach, które są bardzo przeciwne uchodźcom. Pod koniec płakały w głos i powiedziały, że teraz coś w nich pęka. Myślę, że to te pęknięcia są największym sukcesem każdego dokumentalisty. My tych pęknięć w czyjejś duszy bardzo potrzebujemy.

Chodzi o to spotkanie się twarzą w twarz, które sprawia, że my trochę przypominamy sobie też o tym, że ludźmi jesteśmy… Natomiast myślę, że ci twoi bohaterowie także musieli przed tobą i przed całą ekipą filmową otworzyć swoje serca i pozwolić wam, żebyście towarzyszyli im w tych tak naprawdę najtrudniejszych momentach ich życia. Bo nie mam wrażenia, że kiedy Runa będzie miała siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat, to wspominając najtrudniejsze chwile w życiu będzie wracała właśnie do lasu.

Śmierć matki to z pewnością jest coś, czego nie można odwrócić. Teraz rodzina jest w miarę bezpieczna, ale to nie jest tak, że wszystko jest w porządku. Moi bohaterowie wyszli z lasu, natomiast ten las nie wyszedł do końca z nich. Te traumy oczywiście wracają.

Mam nadzieję, że gdy Runa będzie miała osiemdziesiąt lat, będzie emerytowaną polską panią prawnik, bo to jest jej wielkie marzenie a my właśnie robimy wszystko, żeby Runa - uchodźczyni z lasu poszła na studia i została polską prawniczką.

Czyli to jest także opowieść o tym, że film się skończył a relacja z bohaterami trwa.

No tak! Odbieramy ich dzisiaj z dworca. Będą jutro z nami na premierze.

To wróćmy do tego otwierania serc. Jak znalazłaś swoich bohaterów i jak to zrobiłaś, że oni pozwolili ci do siebie dołączyć.

Gdy pojechałam na granicę po raz pierwszy z moim operatorem i przyjacielem Kacprem Czubakiem, to tak naprawdę nie wiedzieliśmy kogo spotkamy, czego doświadczymy. Zostaliśmy wolontariuszami w jedynym nieprowadzonym przez rząd ośrodku dla uchodźców. Byliśmy też w lesie, uczestniczyliśmy w rozmaitych akcjach czułam, że jest to nieetyczne filmować ludzi w tak krytycznych momentach. Wiem o ekipach, które to robiły, filmowały umierającego na przykład człowieka, ale mnie to jest obce.

To jest emanacja czymś, co jest straszne i, co niekoniecznie prowadzi do tych pęknięć, o których wspomniałaś przed chwilą.

To prawda, dlatego trzeba było znaleźć inny klucz do tej opowieści. Natomiast tak się złożyło, że byliśmy w ośrodku, kiedy rodzina Runy przyjechała tam z lasu, prosto z granicy. I to była miłość od pierwszego wejrzenia. Od razu zobaczyłam, że Runa jest TĄ bohaterką. Coś we mnie drgnęło, bo jest w niej jakaś taka niesamowita, cicha, nienachalna siła...

To jest ta sama siła, która sprawia, że ona zabiera ojca i mówi słuchaj tutaj możesz pokazać, że potrafisz strzyc i może dostaniesz pracę. In nie dość, że zabiera tego ojca to jeszcze pomaga mu w komunikacji, tłumacząc.

Tak, Runa stała się przewodniczką ojca po nowej rzeczywistości. Myślę, że to jest sytuacja, która powtarza się bardzo często. Widziałam na granicy wielokrotnie takie sytuacje wśród innych rodzin a poznałam naprawdę dziesiątki takich rodzin uchodźczych, gdzie to właśnie dzieci i najczęściej te nastoletnie dziewczyny, stawały się rodzicami swoich rodziców. Podczas gdy dorośli bywają zdezorientowani, dzieci dużo szybciej się adaptują.

Teraz Runa mówi płynnie po polsku, zdaje na piątkę kartkówki z chrystianizacji Polski Piastów, Mieszka I i tak dalej. Ojciec jeszcze nie jest na tym etapie ale również coraz lepiej odnajduje się w Polsce. I to jest myślę jakiś happy end.

Powiedz proszę, czy od początku miałaś w myślach taki plan, żeby opowiedzieć o tej granicy, opowiedzieć historię uchodźczą właśnie przez pryzmat tego światła i tej nadziei, czy może to podejście narodziło się po tym jak poznałaś rodzinę Runy?

To się rodziło gdzieś stopniowo. Ja zawsze staram się znaleźć pomysł na opowiedzenie historii, która wychodzi z bohaterów. Dlatego też nasz film jest częściowo animowany.

A właśnie! Animacja jest mi bardzo bliska, ale wiem też, że w dokumencie często sięga się po animację w sytuacjach, kiedy nie wystarcza żywej kamery. Zastanawiam się, czy to także wasz przypadek.

Oj nie, my mieliśmy aż za dużo zdjęć. Zdjęć bardzo emocjonalnych. Byliśmy z rodziną w dniu, w którym zmarła matka, byliśmy w dniu jej pogrzebu, byliśmy gdy zyskali szansę na nowe, lepsze życie. Naprawdę w takich krytycznych, ale też i pięknych momentach ich życia. Zaś animacja wzięła się z tego, że widziałam w tym obozie dla uchodźców, że Runa, ilekroć doświadczała wyjątkowo traumatycznych wydarzeń, odcinała się od świata i uciekała w swój szkicownik. Rysowała w nim bardzo niepokojące obrazy: drzewa połykające ludzi wypluwające kości, dziewczyna na skraju przepaści. To były rysunki, które mną wstrząsnęły, bo one były bardzo znaczące, gdy Runa jeszcze nie potrafiła mówić po polsku a ja po kurdyjsku. Teraz już się spotykamy gdzieś w tym naszym pięknym języku, który nazywamy pol-kurd-english. Ale wtedy rzeczywiście była między nami bariera komunikacyjna a ten zeszyt stał się dla mnie takim wglądem w jej psychikę, w tę traumę.

Runa pochodzi z tej części Iraku, w której w ogóle nie rosną drzewa. I oto nagle spędziła osiemnaście dni i nocy, w środku zimy w centrum Puszczy Białowieskiej, gdzie są dwustuletnie dęby. Dla Runy drzewa są czymś przerażającym.

Dlatego też te animacje stały się dla nas takim właśnie wejściem w jej psychikę. Wierzę w potęgę obrazów i w jakiś taki organiczny charakter tej opowieści, więc te animacje wyszły tak naprawdę z bohaterki.

To jest też opowieść o stawianiu samej sobie twórczych granic. To znaczy: kiedy pracuję nad jakimś obrazem dysponuję ogromem materiału, ale muszę zadecydować, co z tego materiału mogę wykorzystać a czego nie mogę. Zastanawiam się, w jaki sposób definiowałaś sobie te granice.

Nie jeden raz zdecydowaliśmy się wyłączyć kamerę, mimo że mieliśmy przyzwolenie rodziny. Jednak niejednokrotnie wydawało nam się, że to już jest za dużo, że możemy wręcz przekroczyć pewne etyczne granice. Bardzo często ta kamera leżała po prostu z boku a my wspólnie płakaliśmy, trzymaliśmy się za ręce, ale także śmialiśmy się. Takie jest życie.

Takie jest życie i taki też jest ten film. Moim zdaniem bardzo ważne jest to, że dopuściłaś w nim do głosu właśnie tę dziecięcą energię. To być może banalna refleksja, ale jest to obraz tego jak dzieci są czasem w stanie ciągnąć w górę dorosłych. Jak one są potrzebne...

Tak, oczywiście. Zależało nam na tym, żeby gdzieś ta dziecięca, może nawet bardziej nastoletnia, bo nasza główna bohaterka jest nastolatką.

Ale są też bracia!

Tak! Bracia, którzy roznosili nasz plan, roznosili nasz sprzęt, którzy są wspaniałymi wulkanami energii, nieposkromionymi. Oczywiście także głęboko cierpiącymi w momencie śmierci matki... Niemniej jest w nich jakiś taki niesamowity urok. No ja uwielbiam Ihamma, Mysgina, Hariba - to są po prostu żywioły i bardzo zdolni piłkarze! Właśnie chcą iść do naszej polskiej kadry!

Ale wiesz co jest piękne i co mnie urzeka w tej twojej opowieści? Zazwyczaj to jest tak, że kiedy rozmawia się z dokumentalistami to regularnie pojawia się wątek rozstań z bohaterami, które często wynikają z potrzeby zachowania higieny pracy dokumentalisty. Rozmawialiśmy o stawoaniu granic w zakresie tworzenia obrazu filmowego, ale zastanawiam się, czy także i tę – prywatną – granicę potrafisz stawiać.

No właśnie chyba nie bardzo (śmiech). Wika, która jak znam życie słucha wszystkich audycji z moim udziałem, jest częścią mojego życia i będzie do końca. Nie potrafię się rozstawać z bohaterami, ciągnę za sobą te swoje dokumentalne rodziny.

Może to jest także kwestia tego, że ty takich bohaterów sobie znajdujesz. Bohaterów…

Bohaterki!

Bohaterki, z którymi chce się żyć.

No właśnie to zawsze u mnie to zawsze jest kobieta. Natomiast to nie jest mój świadomy wybór, tylko jakiś taki impuls, coś mnie przyciąga do tej osoby. To wydarzyło się bardzo świadomie, że bohaterką „Drzewa milczą” jest właśnie Runa, a nie jej ojciec, który jest też wspaniałym bohaterem. On jest jednym z tych nielicznych bohaterów, jeśli nie jedynym, moich filmów. To jest człowiek całkowicie pozbawiony maski, to jest człowiek, na którego twarzy jest wszystko. On nikogo nie udaje i to jest niesamowity atut jego, jako bohatera, ale też jako człowieka. On jest szczery, ja myślę, że takiej szczerości brakuje nam dzisiaj w świecie.

Jest też nieprawdopodobnie pokorny…

Barawan jest bardzo pokornym człowiekiem, dobrze go określiłeś. I to znowu jest takie zaprzeczenie tych mitów stereotypów mówiących, że ci uchodźcy tacy roszczeniowi. Barwban za wszystko milion razy dziękuję, on jest wdzięczny za to, że może tu jakoś funkcjonować. To jest także jego olbrzymi atut, jako człowieka bardzo skromnego. On nie udaje kogoś, kim nie jest i ja się też tego od niego uczę.

Co „Drzewa milczą” zrobiły z Agnieszką Zwiefką?

Spowodowały, że stwierdziłam, że jest to mój ostatni film dokumentalny.

To jest bardzo mocne wyznanie.

Tak, ale to prawda. Jeżeli ktoś mnie teraz zapyta, czy zrobię kolejny film dokumentalny, to powiem: nie, wolę fabuły. Bo rzeczywiści, to była jazda bez trzymanki, psychiczny rollercoaster emocji. Pamiętam, jak filmowałam pogrzeb mamy Runy. Robiłam to sama ponieważ tego dnia mój operator nie mógł być obecny. Nie wiedziałam, czy obraz jest ostry, miałam oczy wypełnione łzami. Zrobiłam to chyba tylko z jednego powodu: oni mnie o to poprosili. Poprosili, żebym sfilmowała ich ból i cierpienie, sfilmowała jak szesnastoletnia dziewczyna wyje nad trumną matki. Filmowanie takich rzeczy to naprawdę nie jest coś co pozostaje bez wpływu na naszą psychikę

Niemniej, żeby też nie dołować wszystkich: naprawdę w tym naszym filmie jest też dużo ciepła, światła, radości, nadziei. Dzieci, które są ze sobą i wspólnie podnoszą z największej życiowej traumy. Bo to jest też opowieść o tym, że człowiek jest niezwykle silną istotą i mimo wszystko potrafi się podnieść po największym koszmarze.

Myślę o tym od samego początku naszej rozmowy, dlatego też wciąż powracam do tego blasku. Ale myślę też sobie, że żeby dać ludziom blask trzeba też czasem zapłacić za to cenę.

Oj tak..

Autor:
Tadeusz Marek

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy

Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na  Facebooku  oraz  Twitterze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię