Z dużych i potrzebnych inwestycji drogowych w Małopolsce przez dwie ostatnie dekady udało się wybudować autostradę A4 (od strony Katowic do Szarowa), obwodnicę Krakowa od węzła Bieżanów do węzła Rybitwy i od węzła Radzikowskiego do Modlnicy . W ostatnich latach powstał zaś dalszy odcinek A4 - z Szarowa do Tarnowa. Ruszyły też modernizacje linii kolejowych i remonty dworców. Przede wszystkim Kraków, po ponad 30 latach, doczekał się w końcu nowego Dworca Głównego.



Tyle tylko, że te ostatnie inwestycje nie powstałyby, gdyby nie perspektywa Euro 2012. Autostrada do Tarnowa miała bowiem połączyć Polskę z Ukrainą, właśnie na mistrzostwa. To dowód, że tylko duża impreza może sprawić, że Małopolska wywalczy coś więcej od polityków z Warszawy, decydujących o najważniejszych rzeczach.


"Niestety, tak jest w Polsce. Tylko duże imprezy, takie jak Euro czy Igrzyska, mogą spowodować boom inwestycyjny" - przekonuje Sebastian Piekarek z inicjatywy "Kraków wart jest Igrzysk", walczący również o trasę S7 dla Krakowa. "Każdy region walczy o jak najwięcej dla siebie, a budżet państwa jest tylko jeden. Od skuteczności lokalnych polityków zależy więc, kto ile dostanie. Nasi politycy, jak widać są nieskuteczni, dlatego uważam, że trzeba wykorzystać okazję. Dzięki Euro 2012 inne regiony wzbogaciły się o duże inwestycje. Zimowe Igrzyska mogą sprawić, że swoje dostanie też Małopolska. Bo rząd będzie zmuszony dać nam pieniądze" - dodaje.

Podobnie mówi prezydent Krakowa Jacek Majchrowski: "Owszem, to jest irytujące, że trzeba tak dużej imprezy, żeby coś zaczęło się dziać. Ale skoro nie ma innego wyjścia, to trzeba to przyjąć i wykorzystać. Igrzyska mogą sprawić, że inwestycje, które planujemy w Krakowie, powstaną szybciej.".

Tomasz Leśniak z inicjatywy "Kraków przeciw igrzyskom" ostrzega jednak przed stawianiem sprawy w ten sposób. "Zgadzam się z tym, że duża impreza sportowa może być impulsem. Ale to również oznacza mniej racjonalne wydawanie publicznych pieniędzy. Jeśli wiadomo, że trzeba się spieszyć z inwestycjami, bo impreza zbliża się wielkimi krokami, to automatycznie drożeją grunty i materiały budowlane. Widać to było doskonale przy okazji Euro 2012. Firmy nie mieściły się w budżetach podanych w przetargach i w efekcie zaczęły upadać. Przed Igrzyskami może być to samo. Mówienie o tym, że tylko Igrzyska ściągną do Małopolski rządową kasę, jest zwykłym politycznym szantażem. A warto dodać, że na razie w większości są to jedynie obietnice ustne. We wniosku aplikacyjnym tych inwestycji jest niewiele" - przekonuje Leśniak.

To prawda. W dokumencie złożonym w MKOl znalazły się jedynie: zakopianka z Krakowa do Myślenic i z Rabki do Zakopanego (odcinek z Lubnia do Rabki był zaplanowany wcześniej, podobnie jak obwodnica Krakowa od Rybitw do Igołomskiej), poprawa stanu dróg wojewódzkich na Podhalu i modernizacja linii kolejowej Kraków - Zakopane.

O trasie S7 z Krakowa w stronę Warszawy we wniosku nie ma ani słowa . Nie mówiąc już o trasach łagiewnickiej, zwierzynieckiej, pychowickiej i balickiej, które mają odkorkować Kraków. Tu na razie są tylko ustne obietnice przedstawicieli rządu, uzależnione od tego, czy Kraków dostanie Igrzyska czy też nie.

To, ile z tych inwestycji rzeczywiście powstanie, zależeć będzie od tego, co wynegocjują małopolscy politycy i samorządowcy. Czyli i tak kluczowe będą umiejętności, których jak na razie im brakuje.





(Maciej Skowronek/ko)