Zanim pojawiła się gwiazda wieczoru – Bester Quartet, wystąpił młody międzynarodowy zespół The Kuraybers. Tworzy go siedmiu muzyków ale do Krakowa przyjechało trzech, wśród nich grający na akordeonie Polak – Grzegorz Miszczyn. Obok niego wystąpił drugi akordeonista Almir Meskovic oraz skrzypek Daniel Lazar. Po ich koncercie mogę się tylko domyślać jaką nieprawdopodobną energię mają ci młodzi muzycy grając w septecie. Wystarczyło trzech z nich, by na sali podniosła się temperatura. Ich gra była żywiołowa, pełna wirtuozerii ale nie brakło w niej także elementów humorystycznych jak chociażby zabawa tematem z symfonii op. 40 Mozarta. Wszyscy członkowie zespołu są klasycznie wykształconymi muzykami ale postanowili wykorzystać swój warsztat i podążyć w innym kierunku. Na ich repertuar składały się aranżacje wielu tradycyjnych melodii ludowych z różnych stron świata. Usłyszeliśmy tradycyjne pieśni serbskie, łemkowskie, rumuńskie czy bułgarskie. Panowie nie stronili od elementów sonorystycznych a swoją muzykę wzbogacali też wokalizami. Był to bardzo żywiołowy koncert, młodych, zdolnych muzyków, którzy z pasją grają czasami zapomniane już melodie ludowe.

Po krótkiej przerwie technicznej, na niewielką scenę weszli członkowie zespołu Bester Quartet. Założona przez Jarosława Bestera formacja jest już legendą, nie tylko krakowską. Znana jest ze swojej wszechstronności, łączenia m.in. muzyki klasycznej, jazzowej, awangardowej i klezmerskiej. U swoich początków zespół związany był z muzyką klezmerską, dziś jest ona tylko jedną z wielu inspiracj. Muzycy nie boją się improwizować a ich techniczny kunszt i kreatywność sprawiły, że udało im się wypłynąć na światowe wody. W dużej mierze przyczyniła się do tego współpraca z prestiżową nowojorska wytwórnią Johna Zorna – Tzadik. Wydawnictwo to skupia awangardę szeroko pojętej muzyki żydowskiej.

Oprócz lidera grupy Jarosława Bestera, wirtuoza akordeonu oraz multiinstrumentalisty Olega Dyyaka, na scenie pojawili się nowi członkowie zespołu: skrzypek Bartłomiej Staniak oraz kontrabasista Maciej Adamczak. Bez słów rozpoczęli muzyczną podróż, którą nie da się ująć w gatunkowe ramy. Usłyszeliśmy sporo utworów z płyt, które zespół wydał do tej pory. Artyści grali z lekkością żonglując dynamiką i nastrojami. Były utwory zagrane z impetem ale nie zabrakło też chwil, kiedy zwalniali wprowadzając słuchaczy w refleksyjny nastrój. Przykładem tego były utwory z płyty Metamorphoses - „Prologue”oraz następujący bezpośrednio po nim, leniwie sączący się „Solitude”. Pierwszy z nich rozpoczął Oleg Dyyak grając na duduku, instrumencie o ciepłej barwie, którego dźwięki wprowadzał wręcz mistyczną aurę. Uznanie budził lider zespołu, którego umiejętności w grze na akordeonie są wręcz nieprawdopodobne. Techniczna biegłość oraz przemyślane kompozycje, za które przede wszystkim on jest odpowiedzialny, budzą uznanie. Z kolei Oleg Dyyak zwracał uwagę nie tylko swoją ekspresją ale łatwością i naturalnością w grze na tak wielu instrumentach. Najwięcej bawił się rytmem przy użyciu przeróżnych instrumentów perkusyjnych, którymi był obstawiony. Kiedy już chciałoby się rzec, że jest urodzonym perkusistą, wtedy sięgał po akordeon, klarnet czy duduk. I choć grał na nich mniej, robił to z taką pasją i wyczuciem, jak gdyby było to instrumenty towarzyszące mu od urodzenia. Czasami w zespołowej grze brakowało mi skrzypka, schowanego trochę za kolegami. Nie da się tego powiedzieć o kontrabasiście, w którego grze było słychać jazzowe zacięcie. Nie jest to przypadek, gdyż Maciej Adamczak jest kontrabasistą jazzowym, znanym z wielu zespołów i projektów, chociażby najnowszej płyty New Bone. Z racji tego, że przed wejściem na scenę kontrabasiście złamał się smyczek, staną przed niełatwym zadaniem improwizacji, z którego wyśmienicie wybrnął. Nie tylko bawił się rytmem ale też melodią, wkładając dużo ciekawych motywów do zespołowej gry. W całym tym pięknym koncercie zabrakło mi trochę elementu zaskoczenia i niespodziewanych zwrotów akcji.

Koncert był doskonałym zwieńczeniem II Krakowskiego Festiwalu Akordeonowego. Choć nie był przełomowy zapewnił przybyłej publiczności obfitą dawkę muzycznych wrażeń z najwyższej półki.

 

 

mz