Materiały do książki Chwile, których nie znamy. Opowieść o Marku Grechucie Marta Sztokfisz zbierała przez dwa lata. Jak mówi, nie wszyscy chcieli opowiadać o Marku Grechucie, najczęściej z bardzo osobistych powodów. Ale udało się jej zebrać wiele relacji artystów, ludzi estrady, znanych nazwisk , jak również dotrzeć do osób, z którymi Marek Grechuta związany był rodzinnie czy po sąsiedzku.
Dużą część poświęca autorka dzieciństwu i młodości w Zamościu. To tam Marek dorastał w skromnym domu na zamojskiej starówce. W szkole należał do najlepszych uczniów. Wyróżniał się zwłaszcza na lekcjach polskiego. Nauczyciele nakłaniali go do udziału w szkolnych spektaklach. Z jego kolegami z klasy autorka próbuje odtworzyć te pierwsze sceniczne próby. Polonistka namawiała go na szkołę aktorską, ale rodzice byli przeciwni.
Potem były studia na Politechnice Krakowskiej i pierwsze studenckie koncerty, sukcesy, aż wreszcie nagrania i niespodziewana, niewyobrażalna dla młodego chłopca z Zamościa, popularność.
Marta Sztokfisz przepytuje ludzi. Szuka odpowiedzi na kilka pytań. Czy był moment, który uaktywnił jego psychiczną chorobę? Czy to była wielka młodzieńcza, nieszczęśliwa miłość? A może brak odporności na mocne artystyczne środowisko? "Nie był zabawowy" - wspominają ci, którzy się z nim wtedy spotykali na koncertach i festiwalach. "Taki już był, wewnętrzny" - opowiada Stefan Friedman.
Na dalszych częściach opowieści o Marku Grechucie kładzie się cień jego choroby. Z każdym rokiem coraz trudniej przychodzą mu występy. "Był pogrążony w olbrzymim smutku, a my nie potrafiliśmy mu pomóc" - wspominają przyjaciele.O jego chorobie mało wówczas wiedziano, na dodatek utrzymywana była w tajemnicy. Kiedy nagle schodził ze sceny w połowie koncertu, albo odwoływał występ w ostatniej chwili, nie mógł liczyć na zrozumienie. A on mimo coraz gorszej formy ciągle ruszał w trasy. Kora Jackowska wspomina : "Markowi potrzebna była moblilizacja. Dawały mu ją występy".
Wiele w tej książce fotografii. Jest dużo scenek z Zamościa, z początków kariery grupy Anawa i formacji Wiem. Są zdjęcia szczęśliwego Marka Grechuty z żoną, Danutą. Ale druga część tej historii, to już prawie tylko tekst.
I jeszcze jedno wspomnienie. Bardzo bliskie nam, w Radiu Kraków. W 2003 roku na zaproszenie grupy Myslovitz i jej wokalisty Artura Rojka Marek wykonał przeróbkę ich przeboju Kraków. Realizator Wojciech Gruszka wspomina: "Miał własną, wyraźną koncepcje nagrania, a zespół się do niej dostosował".
Wzruszająca książka o artyście, którego twórczość trafia do dziś do publiczności w każdym wieku.
Barbara Gawryluk
Marta Sztokfisz
"Chwile, których nie znamy. Opowieść o Marku Grechucie"
WAB 213