Honza Zamojski to nie tylko artysta, ale także kurator i wydawca. Studiował kulturoznawstwo i filozofię, ale ostatecznie ukończył poznańską Akademię Sztuk Pięknych. Prowadzi wydawnictwo Morava publikujące artystyczne książki. Jest grafikiem, projektantem, autorem instalacji i wideo-artu, efemerycznych działań, złożonych projektów artystycznych.

Zdaniem krytyków „jest kimś w rodzaju naukowca eksplorującego trudno uchwytne naukowo dziedziny wyobraźni, emocji, subiektywnych wrażeń”. Honza Zamojski jest także m.in autorem plakatu Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego w Warszawie.

Na wystawie w Bunkrze Sztuki oglądać można prace będące graficznym obrazem uszkodzonych plików komputerowych, wieżę z ciastek oraz abstrakcyjne obiekty wykonane przez zaproszonych na warsztaty widzów.

Kuratorką wystawy jest Lidia Krawczyk.

Lidia Krawczyk: Twój projekt przygotowany dla Bunkra Sztuki, który pokazujemy w ramach Będzie się Dzieło! to przewrotna gra z modernizmem, a więc między innymi ze wzniosłością, sterylnością, wyraźnym rozdzieleniem artysty od publiczności, a także rozróżnieniem na producenta i konsumenta. W jaki sposób wchodzisz w relacje z tymi klasycznymi cechami tradycyjnie rozumianej sztuki? Jak je wykorzystujesz i interpretujesz? Czy tytułowe związki oparte na dominacji i poddaństwie są dla Ciebie rzeczywiście aż tak ważne? A może sadyzm i masochizm* wpisujesz raczej do kanonu sztuki wysokiej, od której Ty się odcinasz?

Honza Zamojski: Trudno jest uciec od „klasycznych cech”, ponieważ już sama wystawa w galerii z wszystkimi standardowymi wystawowymi gadżetami, takimi jak tekst kuratorski, wernisaż itp. wpędza mnie w ten klasycyzm. Jednak nie mam z tym problemu, ponieważ idea M D R N B D S M właśnie na tym się opiera. Odsłaniam się, kładę karty na stół i pokazuję widzowi warsztat twórcy-demiurga, który pociąga za sznurki w ramach pewnego systemu, bo moim zadaniem jest tym razem „układanie ciastek”. Uwiązanie oraz dominacja działają natomiast w obu kierunkach: ja czuję się zdominowany i uwiązany, ale również dominuję i uzależniam. Te relacje, których terminologia zaczerpnięta jest z tzw. „kultury niskiej” sprawdzają się doskonale na polu sztuki. I chyba prowadzi to do banalnego wręcz wniosku, że w zasadzie te podziały na „wysokie” i „niskie” są już od dawna nieaktualne. Gra, bo chyba można tak mówić o M D R N B D S M, zaczyna się już na poziomie tytułu. Istotny jest zarówno język, jak i każdy składający się na wystawę element, choć dopiero całość „planszy” ma sens.


Wystawa czynna do 27.01.2013