- A
- A
- A
Piątkowa rekomendacja filmowa: "Moja ulica"
„Moja ulica”, reż. Marcin Latałło, prod. Polska 2012J ednym z moich młodzieńczych idoli był Stanisław Latałło, reżyser i operator, zmarły tragicznie – w wieku 29 lat – podczas wyprawy na Lhotse, o której realizował film dokumentalny. Dwa lata wcześniej, w „Iluminacji” (1972) Krzysztofa Zanussiego, wcielił się w skórę Franciszka Retmana, młodego człowieka szukającego prawdy o sobie i świecie, sensie ludzkiej egzystencji. Kolażowa konstrukcja filmu sprawiała, że odbierałem go bardziej jako traktat filozoficzny niż fabularną opowiastkę, a wspaniała kreacja Latałły, który bardziej był, niż grał, spowodowała, że uznałem dzieło Zanussiego za film wręcz pokoleniowy. Potem poznałem dorobek reżyserski Latałły: etiudę dyplomową „Święta rodzina”, którą Tadeusz Konwicki włączył do swego „Jak daleko stąd, jak blisko”, zainspirowane słuchowiskiem radiowym Zbigniewa Herberta „Listy naszych czytelników” i – osnute na kanwie głośnego „Anda” Stanisława Czycza – „Pozwólcie nam do woli fruwać nad ogrodem”.
W „Iluminacji” w kilkuletniego synka Franciszka Retmana wcielił się Marcin Latałło, syn Stanisława. Poszedł śladem ojca, został filmowcem. Zadebiutował w 1996 roku dokumentem „Ślad”, poświęconym ojcu. Później wydał o nim książkę. „Dla mnie najważniejsze było zrobienie filmu o człowieku nietuzinkowym, a jednocześnie żyjącym problemami, które są ważne dla nas, jak niegdyś dla niego. O maksymaliście i idealiście, dla którego sztuka musiała być czysta, miłość piękna. Jako alpinista ojciec starał się wejść na najwyższą górę” – wyznaje.
W 2007 roku rozpoczął realizację dokumentu „Moja ulica”. Kamerę ustawił na jednej z łódzkich ulic, a bohaterami opowieści uczynił robotniczą rodzinę Furmańczyków. Od pokoleń pracowali w jednej z łódzkich fabryk, po upadku komunizmu – stracili pracę. Francuska grupa inwestycyjna postanowiła odnowić ruiny fabryki i po jej solidnym liftingu otworzyła słynną Manufakturę. Kamera Latałły przez pięć lat obserwuje swych bohaterów i zmiany, jakie dokonują się w ich najbliższej rzeczywistości.
„Nie oceniam systemów, to nie jest film polityczny. Rodzina Furmańczyków jest skrótem tego, co się dzieje w tym mieście. Ludzie nie byli przygotowani na wejście w wolnorynkową rzeczywistość. Wielkim nieobecnym w moim filmie jest miasto, które nie chciało, żebyśmy w ogóle go kręcili. Los tych ludzi ich nie wzrusza. To bardzo wygodna sytuacja dla rządzących, kiedy ludzie likwidują się sami” – mówi reżyser „Mojej ulicy”.
Jerzy Armata
Komentarze (0)
Najnowsze
-
18:57
Pierwsze pieniądze na walkę ze skutkami powodzi są już na kontach poszkodowanych gmin
-
18:40
"To była błędna decyzja klubu, sprawę organizacji meczu powinna zbadać prokuratura"
-
17:45
Między Bogiem a prawdą. Metafizyczne przygody roztargnionego profesora - Marek Artur Abramowicz
-
17:21
Rozpoczęcie Krynica Forum 2024
-
16:18
Nowe przepisy ograniczą obrót gotówką?
-
16:09
„Święto wiosny” i „Harnasie” – Filharmonia Krakowska świętuje 80. sezon artystyczny.
-
15:04
Na Górze Parkowej pojawi się nowa atrakcja. Są też nowe szlaki turystyczne
-
14:26
Dr Marcin Gadocha: Nasze projekty łączą pokolenia
-
14:18
Krakowianie z pomocą powodzianom
-
14:00
Dr Marcin Gadocha: Nasze projekty łączą pokolenia
-
13:54
Filtracja wody a ochrona zasobów naturalnych
Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy
Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.
Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]
Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku oraz Twitterze