Jak jednak przypomina Jan Karpiel Bułecka, przed laty wigilia góralska była zupełnie inna. Był to bowiem wtedy region biedny i na stole pojawiały się najprostsze potrawy. "Kapusta to podstawą, grule, kwaśnica na grzybach. To wspaniały, wykwintny smak. Do tego kluski i kapusta z grochem. Także moskole, czyli to, co się dało na blachach upiec" - mówi.

Zresztą pod Tatrami cały czas jest tak, że przygotowanie kolacji wigilijnej to rola gaździn. Mężczyźni nawet do niedawna mieli nawet zakaz wstępu do kuchni i zajmowali się tymi pracami gospodarczymi, które w Wigilie Bożego Narodzenia były dozwolone. Jak mówią, siłą rzeczy niewiele się interesują tym, jak przygotować potrawy i co znajdzie się na świątecznym stole. "W każdej chałupie chyba coś innego występuje. Kapusta z grochem to na pewno. U nas jest też ryba, ale pstrąg. Do tego barszcz z uszkami. Reszta? Baby się bardziej interesują. Ja jestem od jedzenia. Czekam, żeby coś chapnąć, bo cały dzień nie jest. Jestem taki głodny, że nawet nie wiem, co tam jest" - podkreślają.

Niestety spora część górali wigilię i Święta Bożego Narodzenia spędzi w pracy. Pod Tatry zjechały tysiące gości, którzy postanowili najbliższe dni spędzić w bajkowej scenerii w górach. To wymaga, aby hotele i pensjonaty pracowały normalnie, jak w każdy zwykły dzień.