"Przyjęliśmy tę decyzję z radością i jednocześnie ulgą. Przestała nad nami wisieć groźba ogromnej kary, która wpędziłaby w nas gigantyczne kłopoty finansowe i zagroziła dalszemu funkcjonowaniu lokalu. (…) To dobra wiadomość dla wszystkich przedsiębiorców w obliczu nadchodzących podobno kolejnych obostrzeń. Miejcie na uwadze, że prawo jest po Waszej stronie i podawajcie tę wiadomość do wszystkich, którzy obawiali się działać zgodnie z prawem" – czytamy na profilu społecznościowym restauracji.

Lokal w Bukowinie Tatrzańskiej, mimo obostrzeń, był otwarty od stycznia. Sakałus powiedział PAP, że oprócz kilkunastu kontroli inspektorów sanepidu i policji, restaurację kontrolowały inne państwowe instytucje, w tym m.in. Inspekcja Handlowa, Urząd Celno-Skarbowy oraz Nadzór Budowlany.

"Działaliśmy cały czas legalnie. Działalność gospodarczą można ograniczać tylko w drodze ustawy, a nie w formie rozporządzenia. Ponadto funkcjonowaliśmy w reżimie sanitarnym" – zaznaczył w rozmowie z PAP szef Schroniska Bukowina Kamil Sakałus.

Prowadzący restaurację zapłacili pierwszą karę administracyjna nałożoną przez sanepid, która po odwołaniu wyniosła 25 tys. zł. Od tej kary przedsiębiorcy odwołali się do Sądu Administracyjnego. Wyrok w tej sprawie jeszcze nie zapadł.