Garbarnia triumfuje w meczu na szczycie

W ciągu pięciu dni Garbarnia, lider tabeli, dwukrotnie mierzyła się z drużyną plasującą się bezpośrednio za jej plecami. W sobotę w Ostrowcu podopieczni Mirosława Hajdy bezbramkowo zremisowali z KSZO, na czym skorzystała drużyna Podhala Nowy Targ. Beniaminek wskoczył na pozycję lidera dzięki wygranej nad Łysicą Bodzentyn i właśnie z takim statusem przyjechał w środę do Krakowa. Na stadionie przy ulicy Rydlówka 23 kibiców czekało więc kolejne spotkanie na szczycie III ligi.

Na boisku praktycznie od początku klarowała się przewaga gospodarzy. To Garbarnia była groźniejsza i konkretniejsza pod bramką rywala, a już po kilku minutach i zamieszaniu w polu bramkowym piłka zatańczyła na poprzeczce. Podhale broniło się dzielnie aż do 43. minuty. Gdy wydawało się już, że do szatni obie drużyny zejdą w jednakowych nastrojach, dośrodkowanie Patryka Serafina z rzutu rożnego strzałem głową na bramkę zamienił Kamil Moskal. Garbarnia objęła więc prowadzenie jeszcze przed przerwą, a po zmianie stron kontynuowała swoją misję. Brązowi raz po raz atakowali, a gdy kolejne próby paliły na panewce, z małą pomocą przyszła im trójka sędziowska na czele z Angeliką Kuryło. Gdy wydawało się, że rywal po prostu wyłuskał piłkę spod nóg Mariusza Stokłosy, sędzia podyktowała rzut karny, z czym, co jasne, goście nie mogli się pogodzić. Ich pretensje nie przyniosły jednak żadnego rezultatu i, choć strzał Tomasza Ogara zdołał wybronić Waldemar Sotnicki, to wobec dobitki Mariusza Stokłosy był już bezradny. Garbarnia w dwóch hitowych meczach zainkasowała łącznie cztery punkty i pewnie kroczy w kierunku pierwszego miejsca. Na cztery kolejki przed końcem przewaga nad resztą stawki wynosi pięć punktów.

Garbarnia Kraków - Podhale Nowy Targ 2:0 (1:0)
Moskal 43', Stokłosa 59'

Derbowy pogrom przy Kałuży

Cracovia, która kilka dni wcześniej przegrała derbowe starcie z rezerwami Wisły Kraków, w środę szukała odwetu w innych derbach. Na stadion przy Kałuży przyjechał Hutnik Nowa Huta, który jesienią w roli gospodarza wygrał z Pasami aż 4:0. Mecz rewanżowy nie mógł z kolei ułożyć się lepiej dla Cracovii. Już po 19 sekundach podopieczni Piotra Góreckiego prowadzili po tym, jak nieporozumienie defensywy Hutnika wykorzystał Krzysztof Szewczyk. Niezwykle skuteczny w ostatnich tygodniach zawodnik kolejne trafienie dołożył w 41. minucie sprawiając, że do przerwy Cracovia prowadziła 2:0.

Po zmianie stron również od ataków rozpoczęła Cracovia, co w 57. minucie poskutkowało trafieniem Huberta Adamczyka. Obraz gry mógł zmienić się za to nieco w minucie 60. Wtedy to Hutnicy wykonywali rzut karny, ale z uderzeniem Krzysztofa Świątka poradził sobie Krystian Stępniowski, co tylko podcięło już i tak opuszczone skrzydła podopiecznych Mateusza Stańca. W 70. minucie Krzysztof Szewczyk skompletował hattricka, a sześć minut później Michał Nawrot zdobył gola, który zasługiwał wyłącznie na miano honorowego. Już w doliczonym czasie gry były zawodnik Pasów, Michał Dudek, niefortunnie wpakował piłkę do własnej bramki, a spotkanie zakończyło się pogromem w rozmiarach 5:1. Trzecia ligowa porażka z rzędu sprawia, że Hutnik do miejsca gwarantującego utrzymanie traci już aż pięć punktów.

Cracovia II - Hutnik Nowa Huta 5:1 (2:0)
Szewczyk 1', 42', 71', Adamczyk 57', M.Dudek 90' samobój - Nawrot 76'

Osiem goli w Oświęcimiu

Jadąc do Oświęcimia nikt w drużynie rezerw Wisły Kraków nie liczył na łatwe punkty. Wydawało się, że ciężko będzie nawet o remis, a w starciu z drużyną czołówki gospodarze byli naturalnym faworytem. Podobnie, jak Cracovia, również Wisła swój mecz w 30. kolejce ułożyła sobie jednak znakomicie. Tu również nie minęła nawet minuta gry, a po trafieniu Grzegorza Marszalika krakowskie rezerwy prowadziły 1:0. Zaledwie pięć minut później Marszalik wystąpił w roli asystującego dogrywając piłkę na głowę Piotra Żemły, który sprawił, że w 6. minucie gry w Oświęcimiu Biała Gwiazda prowadziła już 2:0. Wiśle tak łatwo o punkty jednak nie było. W 21. minucie na 2:1 trafił Jakub Snadny, a, chociaż Wiślacy też mieli swoje okazje, z każdą minutą Soła zdawała się być bliższa wyrównania.

Ta sztuka udała się wreszcie gospodarzom w 73. minucie. Głową piłkę do bramki posłał Dawid Wadas i piłkarze Soły uwierzyli przez chwilę nawet, że mecz z Wisłą uda się wygrać. Ich radość nie trwała jednak zbyt długo, bo w 83. minucie ponownie na listę strzelców wpisał się Marszalik doprowadzając do stanu 2:3. Ci, którzy myśleli, że na tym emocje się skończyły, byli jednak w ogromnym błędzie. W 90. minucie Marszalik zadał, wydawałoby się, dobijający cios na 4:2, ale zaledwie minutę później Łukasz Ząbek trafił na 3:4. W doliczonym czasie gry padła tego dnia jeszcze jedna bramka. Piłkę do siatki posłał Kevin Kuźba ustalając wynik szalonego meczu w Oświęcimiu na 5:3 dla rezerw Wisły.

Soła Oświęcim - Wisła II Kraków 3:5 (1:2)
Snadny 21', Wadas 73', Ząbek 90+1' - Marszalik 1', 83' i 90', Żemło 6', Kuźba 90+2'

Adam Delimat