Na trybunach przeważali kibice zza naszej wschodniej granicy, ale trudno się temu dziwić. Wszak w Krakowie społeczność ukraińska jest bardzo liczna. Kibice od początku zagrzewali swoich ulubieńców do walki i trzeba przyznać, że przynosiło to efekty. To właśnie Ukraina od początku nadawała ton grze. W 16 minucie efektownym dryblingiem z lewej strony boiska popisał się Konoplanka, ale uderzył w boczną siatkę.

 

Gospodarze kolejną świetną okazję mieli w 23 minucie. Z 15 metrów płasko na bramkę Kosowian uderzał znowu Konoplanka, ale futbolówka nieznacznie minęła słupek. W 28 minucie musiało już być 1-0, ale Kravets nie trafił w idealnej sytuacji na pustą bramkę. Kosowo pierwszy celny strzał na bramkę oddało dopiero w 30 minucie. Piatow sparował piłkę przed siebie a dobitka była niecelna. Co więcej, dobijający gracz zespołu gości był na pozycji spalonej.

 

W 31 minucie piłka w końcu wpadła do bramki gości. Jak nie udało się po ataku pozycyjnym to udało się strzałem z większej odległości. Z 20 metrów na bramkę huknął Kravets, piłka odbiła się od jednego z obrońców i wpadła „za kołnierz” Ujkaniemu. W 39 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Jarmolenko, ale bramkarz z Kosowa tym razem zdołał wybić to uderzenie. Ukraińcy mieli szansę na podwyższenie prowadzenia jeszcze przed przerwą. W 43 minucie mocno uderzył Zinchenko, ale znowu czujny był w bramce Kosowa Ujkani.

 

W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się. To Ukraińcy dalej przeważali a Kosowianie skupiali się tylko na defensywie. To skutkowało dobrymi sytuacjami Konoplianki i Zinchenki, jednak dwa razy górą był Ujkani. W 55 minucie Jarmolenko domagał się podyktowania rzutu karnego, ale gwizdek sędziego milczał. Wydaje się, że w tej sytuacji rację miał arbiter z Holandii. W 61 minucie w polu karnym Kosowa upadł Konoplanka, lecz gwizdek sędziego znowu milczał. Tym razem wydaje się, że arbiter popełnił błąd.

 

Kosowo pierwszą groźną okazję stworzyło sobie w 62 minucie. Po rzucie rożnym w dobrej sytuacji znalazł się Bernard Berisha, ale źle trafił w piłkę i Piatow nie miał problemu z wyłapaniem tego strzału. W 75 minucie kolejnym świetnym uderzeniem z dystansu popisał się Kravets, ale tym razem piłka nieznacznie minęła okienko bramki Ujkaniego.

 

Nieskuteczność w drugiej połowie mogła się zemścić na Ukraińcach w 77 minucie. Bernard Berisha otrzymał piłkę na 4 metrze przed bramką Piatowa, ale uderzył w poprzeczkę. Chwilę później piłka zatrzepotała w siatce bramki Kosowa po przepięknym strzale Rotana z dystansu, ale gol ten nie został uznany. Sędzia zasygnalizował pozycję spaloną, lecz nikt na stadionie nie miał pojęcia gdzie się tej pozycji dopatrzył. To była bardzo zła decyzja arbitra z Holandii.

 

W 81 minucie nie było już jednak wątpliwości. Karawajew podał do Jarmolenki a ten nie miał problemu z pokonaniem Ujkaniego z kilku metrów. W 87 minucie Ukraina podwyższyła prowadzenie na 3-0. Rotan – ewidentnie zirytowany poprzednią decyzją sędziego – strzelił dokładnie tak samo jak kilkanaście minut wcześniej, ale tym razem arbiter nie miał wątpliwości i gola uznał. Na tym strzelanie w tym meczu się zakończyło. Ukraina zasłużenie pokonała Kosowo 3-0.

 

 

 

 

Krzysztof Orski