Zaczęło sie od konsternacji. Po 50 sekundach krakowianki przegrywały 0:6 i miały juz dwa przewinienia osobiste. Po raz pierwszy objęły prowadzenie po 3 minutach i 15 sekundach gry. Było 7:6. Rywalki próbowałyn odzyskać przewagę rzutami za trzy punkty, ale Wisła szybko pokazała, ze takie rozwiązanie jej bardzo odpowiada. Trafiają Abdelkader, Ygueravide, Misiuk i po pierwszj kwarcie jest efektowne prowadzenie 30:16. Bułgarski trener gości Teodor Mołłow mówi do swoich zawodniczek: "Umiecie liczyć? 4 razy 30 punkyów? Chcecie stracic na poczatek sezonu 120? Włączcie myślenie!"

Włączyły o tyle, że postawiły twardszą obronę. Ale i tak straciły kolejne 22 punkty, swój dorobek powiększając w porównaniu z I kwartą nieznacznie. W przerwie meczu Wisła CanPac prowadzi 52:34. Po 14 puntów zdobyły w tym czasie już Ewelina Kobryn i Hind Ben Abdelkader, przy czym belgijska rozgrywająca miała na swym koncie 4 "trójki". 

Trzecia kwarta tego spotkania była najbardziej wyrównana i chaotyczna zarazem. Tę część meczu Wisła CanPack wygrywa 20:16. Przed ostatnim fragmentem gruy trener Mołłow mówi do swoich zawodniczek: "W takim meczu macie zdobywać charakter!"

No i na pewno z Krakowa wyjadą z olbrzymim bagażem doświadczenia. A jakie wnioski płyną dla Wisły? 90% okresu gry w I kwarcie, to była taka gra, jaką chcielibyśmy oglądać możliwie najczęściej. Przy wysokim prowadzeniu (grając bez Magdaleny Zietary i Ziomary Morrison) trudniej było juz o koncentrację, szczególnie w grze ofensywnej. O wywiązywaniu się z zadań defensywnych stawianych przez trenera Jose Ignacio Hernandeza trudno mówić jednoznacznie pozytywnie, albowiem przewaga warunków fizycznych Wislaczek zdecydowanie ułatwiała im zadanie. A i tak były straty punktów, które nie powinny sie przydażyć druzynie, która chce odgrywać znacząca role także w rozgrywkach Euroligi.

Wisła CanPack Kraków - PGE MKK Siedlce 91:72 (30:16, 22:18, 20:16, 19:22)

Tadeusz Kwaśniak RK