Natalia Kałucka, która jest trzecia na półmetku zawodów kwalifikacyjnych do igrzysk w Paryżu we wspinaczce sportowej na czas, bądź jej siostra Aleksandra, plasująca się na piątej pozycji, mają realne szanse na wywalczenie w Budapeszcie (21-22 czerwca) olimpijskich przepustek.

W stolicy Węgier wystartują także Anna Brożek i Patrycja Chudziak oraz w rywalizacji mężczyzn Marcin Dzieński. Wszyscy po pierwszych zawodach - przed miesiącem w Szanghaju - nie mają jednak realnych szans na igrzyska.

MKOl w porozumieniu z Międzynarodową Federacją Sportów Wspinaczkowych (IFSC) powiększył liczbę kwalifikacji, rezygnując z przyznania miejsc arbitralną decyzją, opartą na kryterium promocji konkurencji w kraju i na danym kontynencie, i oddał je do puli zawodów eliminacyjnych. Drugie miejsce dodane pochodzi z tzw. puli gospodarzy.

Awans na igrzyska zdobędzie więc po siedem, a nie po pięć (jak wcześniej ustalono) najlepszych zawodniczek i zawodników z rankingu utworzonego na podstawie wyników z Szanghaju i stolicy Węgier.

Dla Polski ta zmiana nie ma jednak znaczenia. Nawet gdyby obydwie siostry Kałuckie zajęły miejsce w czołowej siódemce po obydwu zawodach (Szanghaj i Budapeszt), to na igrzyska pojedzie tylko jedna z nich. Każdy kraj może mieć bowiem po dwóch przedstawicieli w danej konkurencji wspinaczkowej, a pewna startu w Paryżu, gdzie wspinaczka na czas będzie już osobną konkurencją medalową (w Tokio 2021 liczyły się wyniki z kombinacji, czyli boulderingu, prowadzenia i wspinaczki), jest Aleksandra Mirosław.

Rekordzistka świata na czas (6,24) i czwarta zawodniczka poprzednich igrzysk w łączonej konkurencji wspinaczkowej zdobyła kwalifikację w połowie września 2023 w Rzymie, wygrywając europejskie eliminacje. W finale uzyskała 6,36 s, pokonując Aleksandrę Kałucką - 7,41.

Trener kadry we wspinaczce sportowej Tomasz Mazur nie kryje dyskomfortu i rozczarowania faktem, iż tylko jedna z jego podopiecznych może jeszcze wywalczyć olimpijski awans. "Sytuacja jest w tym momencie kuriozalna. Mamy dziewczyny należące do światowej czołówki, które walczą ze sobą i muszą się wzajemnie eliminować. Zresztą podobnie wygląda sytuacja w reprezentacji Chin i Indonezji, które także mają kilka klasowych zawodniczek i ten sam problem, co my. Takie zasady oznaczają, że poziom rywalizacji w Paryżu będzie niższy, bowiem dostanie się do niej ktoś z dalszego miejsca niż czołówka światowa" - powiedział Mazur.

Zawody w Szanghaju toczyły się w nerwowej atmosferze, co przełożyło się na wyniki, m.in. Patrycja Chudziak popełniła falstart w eliminacjach, a to uniemożliwiło jej walkę o punkty.

Anna Brożek była 21. w kwalifikacjach, a Marcin Dzieński zajął 25. lokatę wśród mężczyzn, co sprawiło, że nie awansowali do finału w Szanghaju i nie mają szans na awans. Aleksandra Kałucka weszła do finału uzyskując najlepszy czas kwalifikacji, ale w ćwierćfinale była gorsza od Indonezyjki Rajiah Sallsabillah, która w półfinale wyeliminowała też jej siostrę Natalię. Zawody wygrali Chinka Yafei Zhou oraz Indonezyjczyk Veddriq Leonardo.

"Różnice w czołówce rankingu po zawodach w Szanghaju są bardzo małe, to po pięć punktów różnicy między kolejnymi miejscami. W Budapeszcie będą jeszcze większe nerwy i bardziej emocjonujący start niż w Chinach, choć mam nadzieję, że w stolicy Węgier będzie normalniej. Mam na myśli logistykę i organizację, bo w Szanghaju także ten element, mówiąc krótko bałagan, wprowadził nerwowość w zachowanie zawodniczek i zawodników, nie tylko moich" - podkreślił szkoleniowiec.

W opinii Mazura kluczowa będzie w rywalizacji nad Dunajem chłodna głowa. "W Budapeszcie trzeba dobrze rozegrać rywalizację, kalkulować, a nie nastawiać się na bicie życiówek czy najlepszy czas" - dodał trener będący jednocześnie opiekunem klubowym sióstr Kałuckich oraz Brożek.

Reprezentacja uda się na Węgry we wtorek i na miejscu, jeszcze przed kwalifikacjami, przeprowadzi treningi na ścianie zawodów. "To będzie ta sama ściana co w Chinach, która zresztą jest wynajmowana od Bułgarów. Jest bardzo dobra. Nie obawiam się więc o stronę techniczną. Niewiadomą jest natomiast miejsce, w jakim będzie ustawiona. Wiem, że to będzie na powietrzu, w zupełnie innej okolicy Budapesztu. Plany treningów i zawodów może storpedować więc tylko pogoda, np. padający deszcz, bo żadne zadaszenie nie obejmuje całej ściany. Zmiany godzin treningów czy zawodów to też dyskomfort i dodatkowa nerwówka dla rywalizujących" - dodał.

Obecnie w rankingu IFSC 2024 we wspinaczce na czas prowadzi Natalia Kałucka, Aleksandra Kałucka jest trzecia, zaś Mirosław - szósta.

Pierwotnie zawody kwalifikacyjne do Paryża miały zostać rozegrane w trzech turach, ale organizatorzy w Londynie ogłosili, że nie dopuszczą do startu Rosjan. W Budapeszcie o kwalifikacje do Paryża powalczą także sportowcy w innych dyscyplinach: deskorolce, rowerach BMX Freestyle i debiutującym na igrzyskach - breakdance.

W Paryżu liczba uczestników konkurencji wspinaczkowych będzie zwiększona w porównaniu do Tokio z 40 do 68. We wspinaczce na czas wystartuje po 14 zawodniczek i zawodników, a w boulderingu i prowadzeniu po 20.

Kwalifikacje we wspinaczce na czas ma już po siedem kobiet i mężczyzn. Wśród kobiet są, to oprócz Mirosław, Rita Kusuma Dewi Desak (Indonezja, mistrzyni świata), Emma Hunt (USA, wicemistrzyni świata), Piper Kelly (USA, zwyciężczyni kwalifikacji amerykańskich), Lijuan Deng (Chiny, zwyciężczyni kwalifikacji azjatyckich), Sarah Tetzlaff (Nowa Zelandia, zwyciężczyni kwalifikacji w strefie Oceanii) i Aniya Holder (RPA, zwyciężczyni kwalifikacji afrykańskich).