Jako pierwsi swoje spotkanie rozegrali piłkarze rezerw „Białej Gwiazdy”. Ich czekało również zadanie teoretycznie najłatwiejsze, bowiem do Zabierzowa przyjechała przedostatnia drużyna ligowej tabeli - Wolania Wola Rzędzińska. W składzie gospodarzy znalazło się miejsce między innymi dla Piotra Żemły, Alana Urygi, Donalda Guerriera czy Krzysztofa Drzazgi i to ten ostatni okazał się najjaśniejszym punktem tego meczu. Drzazga otworzył rezultat tego spotkania w 27. minucie, ale jeszcze przed przerwą goście za sprawą trafienia Adriana Ślęzaka zdołali doprowadzić do remisu. O wszystkim zadecydowała dopiero druga połowa.

Kluczowe dla rezultatu tego spotkania było ostatnie pół godziny meczu, a zwłaszcza okres między 64. a 66. minutą. W tej pierwszej Drzazga wpisał się na listę strzelców ponownie dając Wiśle prowadzenie, a dwie minuty później czerwoną kartką ukarany został obrońca Wolanii, Michał Baruch. Od tego momentu układanka przyjezdnych całkowicie się rozsypała, a podopieczni Macieja Musiała zdołali, przy drobnej pomocy gości, wbić jeszcze trzy gole. Najpierw trafił Oskar Wąsikowski, chwilę później Drzazga skompletował hattricka, a w samej końcówce niefortunnym kopnięciem piłki wynik meczu na 5:1 ustalił obrońca Wolanii, Jakub Tadel. Przy jednej z bramek dla Wiślaków asystę zaliczył Donald Guerrier, jednak wracający do zdrowia po kontuzji Haitańczyk był w przekroju całego spotkania cieniem samego siebie.

Wisła II Kraków - Wolania Wola Rzędzińska 5:1 (1:1)
Drzazga 27’, 64’, 74’, Wąsikowski 72’, Tadel 86’ (sam) - Ślęzak 35’

Na tym skończyły się jednak zdobycze punktowe krakowskich klubów. Również w sobotę, ale popołudniu, swoje spotkanie rozegrała drużyna, która w tym sezonie walczy o najwyższe cele - Garbarnia. „Brązowych” czekał mecz w Tarnowie z Unią, która - mimo miejsca w środku tabeli - potrafi być niezwykle groźna, zwłaszcza u siebie. Boleśnie przekonali się o tym w 21. kolejce podopieczni Mirosława Hajdy, którzy z Tarnowa wrócili na tarczy. O wszystkim przesądziła pierwsza połowa, w której stroną rządzącą na boisku byli gospodarze. Ekipa prowadzona przez trenera Daniela Bartkowskiego przed zmianą stron dwukrotnie wykorzystała słabość rywala. W 32. wynik meczu otworzył Piotr Drozdowicz, a jeszcze na dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu pierwszej połowy podwyższył Łukasz Jamróg.

Po przerwie „Brązowych” stać było tylko na jeden cios. W 65. minucie świetnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się kapitan, Krzysztof Kalemba, który powiększył tym samym swój prywatny dorobek strzelecki do 12 trafień. Gol ten zdał się jednak na nic, bo Garbarni nie udało się przywieźć z Tarnowa choćby punktu i utrzymać samodzielnie fotelu lidera. Z drużyną Mirosława Hajdy po raz kolejny punktami zrównało się KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, które pewnie wygrało w Muszynie z tamtejszym Popradem.

Unia Tarnów - Garbarnia Kraków 2:1 (2:0)
Drozdowicz 32’, Jamróg 44’ - Kalemba 65’

Niedziela przyniosła krakowskim ekipom dwie porażki na terenie województwa świętokrzyskiego. Bardzo trudne zadanie czekało Hutnika Nowa Huta, który przed tygodniem z kretesem przegrał derbowe spotkanie z Wisłą, a kilka dni przed meczem z rezerwami Korony okazało się, że Hutnicy zostali również wyrzuceni z rozgrywek okręgowego Pucharu Polski. Skala trudności wzrosła dodatkowo po spojrzeniu na skład rywala. Tomasz Zając, Aleksandrs Fertovs, Vanja Marković, Charlie Trafford, Michał Przybyła, Marcin Cebula, Łukasz Sekulski - z takimi zawodnikami musieli radzić sobie tego dnia podopieczni Mateusza Stańca.

Radzili sobie całkiem długo, bo aż do 74. minuty utrzymywał się rezultat bezbramkowy. Podobnie, jak w meczu rezerw Wisły z Wolanią, i tu punktem zwrotnym stała się jednak czerwona kartka. W 72. minucie z boiska wyleciał Patryk Kołodziej i od tego zaczęły się nieszczęścia Hutnika. Najpierw bezpośrednio z rzutu wolnego przymierzył Łukasz Sekulski, a w 78. minucie indywidualną akcję udanym strzałem zakończył były zawodnik Wisły Kraków, Tomasz Zając. W obu tych przypadkach na zdecydowanie więcej stać było bramkarza Hutnika, Doriana Frątczaka, który - choć przez większość meczu bronił naprawdę nieźle - zawalił zwłaszcza przy drugiej straconej bramce.

Korona II Kielce - Hutnik Nowa Huta 2:0 (0:0)
Sekulski 74’, Zając 78’

Jako ostatnie swoje spotkanie rozegrały rezerwy Cracovii. Podopieczni Piotra Góreckiego udali się na teren beniaminka i zarazem jednej z rewelacji tego sezonu - Spartakusa Daleszyce, który przed własną publicznością zdołał już odprawić z kwitkiem między innymi Garbarnię czy KSZO. Również mecz z drugą drużyną Cracovii rozpoczął się dla gospodarzy wręcz wybitnie. W 7. minucie trafił Kamil Blicharski, w 17. podwyższył Tomasz Stefański, a jeszcze przed upływem pół godziny gry Blicharski wpisał się na listę strzelców po raz kolejny, gwarantując Spartakusowi do przerwy trzybramkową przewagę. Goście z Krakowa na boisko „dotarli” dopiero w drugiej połowie.

Po przerwie ekipa Piotra Góreckiego grała o klasę lepiej niż przed zmianą stron i już w 47. minucie Przemysław Pyrdek wlał nadzieje w serca kibiców „Pasów”. Jak okazało się później, nie było to ostatnie trafienie Pyrdka tego dnia. W 70. minucie w Daleszycach zrobiło się już tylko 3:2, a w ostatnich fragmentach meczu pod bramką gospodarzy działy się historie nie do opisania. Średnio co pięć minut defensywa Spartakusa rozpaczliwie wybijała piłkę praktycznie z linii bramkowej, a kapitalne sytuacje marnowali między innymi Krzysztof Szewczyk czy strzelec dwóch goli - Przemysław Pyrdek. Dobrze dysponowanemu tego dnia bramkarzowi gospodarzy, Marcinowi Kołomańskiemu, pomógł również słupek, a przyjezdnym nie udało się odczarować po raz trzeci bramki gospodarzy. Po meczu frustracji nie ukrywał również trener „Pasów”, Piotr Górecki, który grę Spartakusa określił jako „zabijanie futbolu”. Takie „zabijanie” pozwoliło jednak gospodarzom sięgnąć po trzy punkty i zepchnąć rezerwy Cracovii do strefy spadkowej.

Spartakus Daleszyce - Cracovia II 3:2 (3:0)
Blicharski 7' i 29', Stefański 17' - Pyrdek 47' i 70'

Adam Delimat