Garbarnia wygrywa rzutem na taśmę

Sporo szczęścia dopisało w środę podopiecznym Mirosława Hajdy, którzy o 16:30 rozpoczęli swój mecz w roli gospodarza. Do Krakowa przyjechał Spartakus Daleszyce, który jesienią napsuł już sporo krwi „Brązowym”, odprawiając ich z kwitkiem. Tym razem od początku na boisku przeważała jednak Garbarnia, choć przez jakiś czas nie przekładało się to na rezultat. Dopiero w 25. minucie plasowanym strzałem popisał się wychowanek Garbarni, Mariusz Stokłosa, otwierając wynik tego spotkania. W pierwszej połowie więcej bramek nie padło, choć to przede wszystkim gospodarze mieli okazje ku temu, aby podwyższyć swoje prowadzenie.

Niewykorzystane sytuacje zemściły się na „Brązowych” w 64. minucie. Do remisu doprowadził wówczas młodziutki Kamil Blicharski, który w niedzielę dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w wygranym boju z rezerwami Cracovii. Tym razem Blicharski doprowadził do remisu, a przez długi czas wydawało się, że jego trafienie będzie ostatnim w tym spotkaniu. Podopieczni Mirosława Hajdy z minuty na minutę atakowali coraz bardziej rozpaczliwie, ale ich próby nie przynosiły efektu w postaci bramki. Dopiero 89. minuta przyniosła na Rydlówce wielką radość. Podanie Łukasza Pietrasa na bramkę zamienił Łukasz Nowak, gwarantując „Brązowym” wyszarpany rywalom komplet punktów. Jak miało się okazać później - punkty na wagę odskoczenia w tabeli od KSZO.

Garbarnia Kraków - Spartakus Daleszyce 2:1 (1:0)
Stokłosa 25’, Nowak 89’ - Blicharski 64’

Rozpędzona Wisła ogrywa faworyta

To właśnie KSZO podejmowało w środę drugą drużynę Wisły Kraków. Choć patrząc na tabelę, faworytami wydawali się gospodarze, ostatnie tygodnie zapowiadały bardzo emocjonujące i wyrównane widowisko. Wisła w ostatnich trzech meczach wpakowała rywalom łącznie aż 15 bramek, a i tym razem nie wróciła z Ostrowca na tarczy. W składzie z Michałem Buchalikiem, Rafałem Pietrzakiem, Alanem Urygą, Rafaelem Crivellaro, Petarem Brlekiem, Donaldem Guerrierem i Witalijem Bałaszowem podopieczni Macieja Musiała wręcz musieli być w Ostrowcu panami sytuacji, a bramki nadeszły w drugiej połowie.

Najpierw w 68. minucie piłkę do siatki posłał niezwykle skuteczny w ostatnich tygodniach Krzysztof Drzazga. Statystyki tego 20-letniego napastnika muszą robić wrażenie. W czterech ostatnich meczach Drzazga strzelił aż sześć bramek i, występując w zaledwie kilku meczach, stał się najskuteczniejszym strzelcem rezerw Wisły w tym sezonie. Rezultat wisiał na włosku do samego końca, kiedy ponownie jednym z bohaterów akcji był Drzazga. Tym razem został on powalony w polu karnym, a do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Witalij Bałaszow. Ukrainiec pokonał bramkarza rywala i ustalił wynik meczu na 2:0. W ten sposób rezerwy Wisły pomogły niejako swojej sąsiadce - dzięki stracie punktów przez KSZO, Garbarnia znów samodzielnie okupuje fotel lidera.

KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Wisła II Kraków 0:2 (0:0)
Drzazga 68’, Bałaszow 90’ karny

Nerwy i zwycięstwo Cracovii

Swój mecz w 22. kolejce wygrały również inne krakowskie rezerwy - druga drużyna Cracovii. W ich przypadku sprawa przebiegła trochę łatwiej, a rywalami drużyny Piotra Góreckiego była Łysica Bodzentyn. Od początku na boisku dominowali gospodarze, którzy raz po raz zagrażali bramce Tomasza Dymanowskiego. Kluczowa dla rozstrzygnięcia spotkania okazała się 25. minuta, kiedy „Pasy” wykonywały rzut karny. Do piłki podszedł Łukasz Sosnowski, który przegrał co prawda pojedynek z bramkarzem gości, ale jego błąd szybko naprawił Mateusz Wdowiak. 19-latek błyskawicznie dopadł do piłki i skierował ją między słupki, sprawiając, że Cracovia objęła zasłużone prowadzenie.

Po zmianie stron na boisku działo się już dużo mniej. Więcej niż groźnych akcji, kibice mogli oglądać brzydkich zagrań, w których prym wiedli zawodnicy z Bodzentyna. Po jednym z takich starć boisko z zakrwawioną głową opuścić musiał obrońca gospodarzy, Hubert Król. W środkach nie przebierał rownież szkoleniowiec Łysicy. Piotr Dejworek niejednokrotnie wyrażał swoje opinie w sposób dalece odbiegający od normy, za co w końcowych fragmentach spotkania został przez sędziego odesłany na trybuny. Czy z trenerem, czy bez niego na ławce - Łysica nie miała w tym meczu argumentów, mogących pozwolić jej walczyć o choćby jeden punkt i w pełni zasłużenie przegrała z rezerwami Pasów 0:1.

Cracovia II - Łysica Bodzentyn 1:0 (1:0)
Wdowiak 25’

Widmo spadku na Suchych Stawach

Najpóźniej, bo o godzinie 19 rozpoczęło się spotkanie w Nowej Hucie, gdzie Hutnik podejmował Unię Tarnów. Drużyna, która jeszcze jesienią utrzymywała kontakt z czołówką, w rundę wiosenną weszła bardzo źle i przegrała trzy z czterech rozegranych jak dotąd meczów. Dopiero co na Suchych Stawach kibice myśleli nawet o włączeniu się do walki o awans, jednak początek roku 2016 brutalnie ich zamiary zweryfikował. Podobnie było w środę, kiedy jedyna bramka padła w 37. minucie. Bramka autorstwa Piotra Drozdowicza - jak nietrudno się domyślić, dla Unii Tarnów.

Tenże Drozdowicz w 72. minucie poważnie osłabił jednak swój zespół. Na boisku zawrzało, zawodnicy skoczyli sobie do gardeł, ale zimnej głowy nie zachował przede wszystkim Drozdowicz, który wyleciał z placu gry z czerwoną kartką. Unia kończyła ten mecz nawet w „dziewiątkę”, bo w doliczonym czasie gry z drugą żółtą kartką udział w spotkaniu zakończył też Sebastian Zawrzykraj, ale Hutnicy nie byli w stanie wykorzystać tej przewagi liczebnej. Najlepszą okazję miał Michał Nawrot, który nie dał jednak rady pokonać świetnie dysponowanego tego dnia w bramce gości Karola Dybowskiego. Hutnik przegrał więc po raz trzeci z rzędu, a wymierne efekty tej fatalnej serii widać w tabeli - podopieczni Mateusza Stańca po raz pierwszy od naprawdę dawna spadli pod kreskę i zajmując 9. lokatę otwierają obecnie strefę spadkową.

Hutnik Nowa Huta - Unia Tarnów 0:1 (0:1)
Drozdowicz 37’

Adam Delimat