Wielki kwadrans Garbarni

To właśnie Brązowi jako pierwsi rozpoczęli zmagania w 24. kolejki małopolsko-świętokrzyskiej trzeciej ligi. Garbarnia podejmowała na własnym terenie Łysicę Bodzentyn w sobotnie przedpołudnie. Od początku to podopieczni Mirosława Hajdy przejęli inicjatywę, a wielkie strzelanie urządzili sobie w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. W 33. minucie wynik meczu otworzył Tomasz Ogar, pięć minut później podwyższył Patryk Serafin, a zdobywca pierwszej bramki wpisał się na listę strzelców również w 41. minucie. Wydawało się, że do szatni gospodarze będą schodzić z trzybramkowym prowadzeniem, ale tuż przed końcem pierwszej części kolejny cios wyprowadził Petar Borovicanin.

Tak oto plany na to spotkanie posypały się gościom z Bodzentyna w ciągu niespełna kwadransa. Przez pół godziny Łysica trzymała się dzielnie, ale w końcówce pierwszej połowy dała sobie wbić cztery gole. Przyjezdni najpewniej nie mieli szczególnie dużej ochoty wychodzić na boisko po przerwie, ale wymiar kary po zmianie stron był już znacznie niższy. Garbarze w drugiej połowie zdobyli tylko jedną bramkę - w 59. minucie Karol Kostrubała ustalił wynik meczu na 5:0. Jak okazało się jeszcze tego samego dnia, trzy punkty zainkasowane w meczu z Łysicą były dla drużyny z Rydlówki szczególnie cenne - w obliczu remisu KSZO z Unią Tarnów przewaga Garbarni nad wiceliderem wzrosła aż do pięciu punktów.

Garbarnia Kraków - Łysica Bodzentyn 5:0 (4:0)
Ogar 33’ i 41’, Serafin 38’, Borovicanin 44’, Kostrubała 59’

Efektowne przełamanie Hutnika

Po prawdziwym wiosennym falstarcie Hutnik Nowa Huta uczynił pierwszy krok w procesie stawania na nogi. Hutnicy wygrali dopiero drugie spotkanie w tym roku, ale zrobili to w naprawdę dobrym stylu. Po porażkach z Podhalem, Wisłą, Koroną, Garbarnią i Unią tym razem podopieczni Mateusza Stańca wbili w Woli Rzędzińskiej aż pięć goli miejscowej Wolanii. Strzelanie szybko, bo już po siedmiu minutach rozpoczął Michał Guja, który wpisał się na listę strzelców również w 42. minucie. Podobnie jak w przypadku Garbarni, również dla losów meczu Hutnika istotne były ostatnie fragmenty pierwszej połowy. W ostatniej minucie przed przerwą Michał Nawrot podwyższył na 3:0 sprawiając, że Hutnik jeszcze przed zmianą stron mieli trzy punkty praktycznie w garści.

W przeciwieństwie do Łysicy, Wolania nie zamierzała się jednak poddawać. W 53. minucie Patryk Szatko wlał nadzieje w serca kibiców gospodarzy i dopiero sama końcówka rozstrzygnęła ostatecznie o losach meczu. Najpierw w 82. minucie bramkarza miejscowych pokonał Mateusz Kotwica, a bramka Damiana Lubery nie zdała się już na nic. Zawodnik Wolanii trafił w meczu przeciwko drużynie, w której stawiał pierwsze seniorskie kroki, ale był to tylko gol honorowy. W samej końcówce Michał Nawrot ustalił wynik meczu na 5:2 sprawiając, że Hutnik przez 90 minut w Woli Rzędzińskiej zdobył więcej goli, niż we wszystkich dotychczasowych meczach rundy wiosennej.

Wolania Wola Rzędzińska - Hutnik Nowa Huta 2:5 (0:3)
Szatko 53’, Lubera 85’ - Guja 7’ i 42’, Nawrot 45’ i 90’, Kotwica 82’

Cracovia na szóstkę

Najskuteczniejsza w 24. kolejce trzeciej ligi była drużyna rezerw Cracovii. Druga ekipa Pasów miała jednak też najłatwiejsze zadanie. Na Wielicką przyjechała najgorsza drużyna ligi, Beskid Andrychów, który zgromadził w tym sezonie jak dotąd tylko dwa punkty. Rezerwy Cracovii wsparło w tym spotkaniu kilku zawodników z pierwszej drużyny - w wyjściowym składzie znalazło się miejsce dla Łukasza Zejdlera, Antona Karaczanakowa, Boubacara Diabanga czy Dariusza Zjawińskiego. To właśnie ci zawodnicy rozpoczęli strzelanie w tym spotkaniu. W ósmej minucie bramkarza gości pokonał Karaczanakow, a jeszcze przed upływem pół godziny dwa trafienia dołożył Diabang. W 33. minucie na 4:0 trafił Przemysław Pyrdek, a kibice przy Wielickiej przez moment mogli pomyśleć nawet o dwucyfrówce.

Na siedem minut przed końcem pierwszej połowy Krystian Stępniowski został jednak pokonany. Pierwszą i ostatnią bramkę dla Beskidu w tym spotkaniu zdobył 19-letni Adrian Młynarczyk. W drugiej połowie działo się już dużo mniej, a na bramki trzeba było czekać do ostatnich fragmentów meczu. Wtedy to dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Krzysztof Szewczyk. Najpierw w 85. minucie, a później już w doliczonym czasie młody skrzydłowy Cracovii ustalił wynik meczu na 6:1. Dzięki zwycięstwu Cracovia utrzymała się więc na bezpiecznym miejscu i plasuje się aktualnie w tabeli na siódmej lokacie.

Cracovia II - Beskid Andrychów 6:1 (4:1)
Karaczanakow 8’, Diabang 18’ i 27’, Pyrdek 33’, Szewczyk 85’ i 90’ - Młynarczyk 38’

Comeback Wisły w meczu z Wisłą

Jako ostatnie, w niedzielne popołudnie, swoje spotkanie rozegrały rezerwy Wisły Kraków. W Sandomierzu podopieczni Macieja Musiała zmierzyli się ze swoją imienniczką z Sandomierza, która zaczęła mecz od naprawdę mocnych ciosów. W 6. minucie Maciej Stróżak rozpoczął strzelanie, a w minucie 28. podwyższył Mateusz Lampart. Po upływie pół godziny gry wszystko wskazywało więc na to, że to gospodarze wyjdą z tego spotkania zwycięsko, ale jeszcze przed przerwą nadzieje drużynie z Krakowa dał Witalij Bałaszow. Niezwykle skuteczny w barwach rezerw Ukrainiec trafił w 43. minucie i pokonał bramkarza gospodarzy również zaraz po zmianie stron.

W 46. minucie zrobiło się więc 2:2 i mecz rozpoczął się od nowa. Ten „drugi” początek był jednak dla Wisły z Sandomierza dużo trudniejszy, a na placu gry przewagę objęli piłkarze Macieja Musiała. W 60. minucie przed znakomitą okazją stanął Rafael Crivellaro, ale nie był w stanie posłać piłki do bramki z rzutu karnego. Gdy wydawało się już, że mecz zakończy się podziałem punktów, kolejny cios wyprowadził Witalij Bałaszow. Ukrainiec już w doliczonym czasie gry rozstrzygnął losy spotkania, zdobywając swojego szóstego gola w tym sezonie trzeciej ligi. I choć w pierwszej drużynie grywa bardzo mało, Bałaszow coraz częściej z boisk trzecioligowych daje Dariuszowi Wdowczykowi jasne sygnały - „moje miejsce jest w ekstraklasie”.

Wisła Sandomierz - Wisła II Kraków 2:3 (2:1)
Stróżak 6’, Lampart 28’ - Bałaszow 43’, 46’ i 90’

Adam Delimat