To ptak? To samolot? Nie to hooverbike - tak jeszcze w tym roku będą mogli mówić mieszkańcy Wojnicza pod Tarnowem na widok nietypowego obiektu unoszącego się nad ich głowami. Jedna z lokalnych firm podjęła się budowy latającego motocykla, który stanowi połączenie jednośladu z dronem. Pomysł ma swoje korzenie wysoko w kosmosie.

- Wiele lat temu pojawił się film Gwiezdne Wojny. Ludzie byli zainspirowani tym filmem i flying scooterem, który został tam zaprezentowany. Oni zaczęli myśleć, żeby to realizować. Początkowo była to amatorska budowa. Powstał zespół, który zaczął nad tym pracować. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że możemy to zrobić. Zostało kilka tygodni, żeby to latało. Tym bardziej będzie zainteresowany farmer z Australii, który ma 50 kilometrów do stada i szejk z Arabii, który chce podlecieć do swojej oazy - mówi Tomasz Czapkiewicz, prezes spółki Skynamo Aerospace z Wojnicza.

Jednak tym urządzeniem zainteresowali się nie tylko szejkowie. Posiadanie hooverbike'a zamarzyło się także tarnowskim policjantom. "W obecnej sytuacji, przy korkach, pojazdy przemieszczające się nad ulicami by ułatwiły dojazdy. Jeśli to by weszło w wyposażenie policjantów to byśmy byli zadowoleni" - mówi Paweł Klimek z tarnowskiej policji.

Z nieco większym dystansem do tej kwestii podchodzą ci, którzy dziś zarządzają miejskim ruchem. Wyprowadzenie ruchu samochodów kilkanaście metrów nad ziemię, może dla nich oznaczać konieczność zmiany zatrudnienia. "Na tę chwilę nie podjąłem decyzji o wyposażeniu swoich pracowników w takie pojazdy. Poczekamy aż staną się one bardziej powszechne. Wtedy będziemy wprowadzać organizację ruchu także patrząc do góry - podkreśla Artur Michałek, kierownik działu organizacji ruchu w Zarządzie Dróg i Komunikacji w Tarnowie.

Maszyna ma za sobą już pierwsze testy, w trakcie których wzniosła się parę metrów nad ziemię. Jeszcze w tym roku pierwsi śmiali lotnicy mają śmigać po wojnickim niebie, testując to wyjątkowe urządzenie. Być może na wiosnę, będzie można sobie zamówić takiego heli-moto-drona. Tyle, że tu też jest pewien problem. Cena za taką przyjemność pochodzi - jak sam wynalazek - z głębokiego kosmosu. "Zabawka nie będzie tania. Koszt początkowych egzemplarzy to koło pół miliona złotych" - wyjaśnia Tomasz Czapkiewicz.

Serce maszyny stanowi ponad 300-konny silnik ultraszybkiego motocykla suzuki hayabusa. Dodajmy, że firma, planuje produkcję kilku sztuk latających urządzeń w skali roku. Konstruktorzy już pracują nad wersjami rozwojowymi. Pojawić się ma między innymi dwuosobowy motocykl.

 

 

 

 

(Marcin Golec/ko)