- To punkt, który w ubiegłym tygodniu wyprowadził się z ulicy Krakowskiej. Zostaną zatem wdrożone kolejne kontrole z Sanepidem. Będą też kontrole w związku z podejrzeniem wprowadzania do obrotu środków narkotycznych, które są zapisane w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii - mówi Paweł Klimek z tarnowskiej policji.

Kontrole i przeszukania to jedyna broń policji w walce z dopalaczami. Brak uregulowań prawnych nie pozwala na zamykanie takich punktów. Tarnowska policja w ubiegłym tygodniu zatrzymała sprzedawcę z jednego ze sklepów z dopalaczami z terenu miasta. Po przedstawieniu zarzutów mężczyzna został jednak zwolniony z aresztu.

Nowy punkt z dopalaczami ma być kontrolowany także przez strazników miejskich. Jak niebezpieczne może być zażywanie takich środków pokazuje film udostępniony przez tarnowskich strażników. To nagranie z centrum Tarnowa, gdzie strażnicy pod koniec września interweniowali w sprawie 35-letniego mężczyzny, który zażył dopalacze. Zachowanie mężczyzny wzbudziło podejrzenia strażnika obserwującego miejski monitoring.

- Mężczyzna zaczął się zataczać, wymachiwać rękami. W końcu się przewrócił i leżał na ziemi. Patrol udał się na miejsce. Mężczyzna nie chciał się przyznać, że palił dopalacz. Mówił o piciu alkoholu, ale patrol nie wyczuł woni alkoholu. Biegły toksykolog potwierdził, że tak działają dopalacze - mówi Krzysztof Tomasik, komendant tarnowskiej straży miejskiej.

 

 

 

(Agnieszka Wrońska/ko)