Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Aleksandrem Miszalskim.

Pozostaje pan szefem małopolskiej PO. Czy Koalicja 15 października nie wypuściła już Sejmiku z rąk? Jak słyszymy, nie wszyscy radni KO poparli Krzysztofa Klęczara i wojewoda z PSL przepadł. Co się stało?

- To nie jest prawda. Wszyscy radni KO poparli Krzysztofa Klęczara. On dobrze o tym wie. Mamy swoje sposoby, by to wiedzieć.

Skąd takie przypuszczenia zatem?

- PiS rozpuszcza takie plotki. Łukasz Kmita to wrzucił na Twittera. Łukaszowi Kmicie, który walczy piąty raz, wierzymy? On nie jest w stanie policzyć 21 radnych. Wszyscy radni KO poparli Krzysztofa Klęczara. Nie udało się pozyskać głosów spoza KO, PSL i Polski 2050. Jednego zabrakło.

Na kolejnej sesji w czwartek KO wystawi swojego kandydata, czy dalej będzie czekać, aż zawieszeni członkowie PiS wyjdą z klubu i stworzą coś własnego?

- Zobaczymy. Żeby wystawić kandydata, trzeba mieć większość, żeby nie skończyć jak ci, którzy przepadli. Wystawimy, jak będziemy mieli pewność większości. Koalicja 15 października nie ma w Sejmiku większości.

Jest kilku zawieszonych w PiS.

- Tak, ale to nie znaczy, że taka osoba od razu jest sympatykiem KO. Znaczy tyle, że PiS się dzieli. Ta rysa jest nie tylko w Małopolsce. Za tymi osobami stoją osoby funkcyjne w PiS, które się kłócą. Mają dwóch kandydatów. Suma głosów na pana Ćwika i Kmity nie wystarcza do większości. To nie znaczy jednak, że tak łatwo jest wybrać kogoś spoza PiS. Chwilę o tym będziemy dyskutować. Kolejna sesja w czwartek, potem w piątek, sobotę, poniedziałek.

Komu będą na rękę przyspieszone wybory?

- My się tego nie boimy, KO jest na trendzie wzrostowym. Jednak w trosce o Małopolskę wolelibyśmy to wcześniej skończyć. Małopolanie już raz głosowali.

Jako prezydent nadal zamierza pan szefować małopolskiej PO? Obowiązków będzie coraz więcej.

- Obowiązków jest sporo, pozycja jest wysoka. Łatwiej się z tej pozycji negocjuje. Nie ma decyzji o wyborach. Zobaczymy, kiedy będą wybory w PO.

Czyli na razie będzie pan to łączył?

- Na razie tak.

Wraca inny serial - spółka Kraków 5020. Sąd administracyjny unieważnił uchwałę rady miasta o likwidacji. Co pan zrobi ze spółką?

- Gdybym wiedział, bym to zrobił. Wyrok potwierdza, że uchwała jest nieważna. Problem spółki dalej jest. Nie dyskutujemy, co zrobić ze spółką ze względu na uchwałę, ale ze względu na te wszystkie problemy. Mam opinie wewnętrzne, czekam na analizy finansowe. Likwidacja spółki nie jest ot tak. Jest 100 osób zatrudnionych, trzeba wypłacić odprawy. ICE zarządzany jest przez spółkę, są kontrakty na wydarzenia w kolejnych latach. Rozwiązanie spółki powoduje wielki chaos z kontrahentami. Co z Info Kraków? Są różne warianty. Jak będę miał pewność, co jest najbardziej opłacalne dla miasta, wybiorę to. Audyty trwają. Część dokumentów do mnie spłynęła, niektóre dostanę. Tego się nie pisze na kolanie w jeden dzień.

O spółce dyskutuje się od miesięcy. Była komisja w poprzedniej kadencji, która badała działalność spółki. Nadal nic nie wiemy?

- Nie byłem wtedy w radzie miasta, więc nie dyskutowałem; byłem posłem. W urzędzie jestem od niedawna. Zamówiłem opinie, analizy; nie wszystko było pierwszego dnia. Czekam. To ważna decyzja, ale ma być mądra, nie szybka.

Połączenie z Agencją Rozwoju Miasta?

- To jeden ze scenariuszy.

Jakie są inne?

- Likwidacja, połączenie, restrukturyzacja.

Jak długo będziemy czekać?

- Nie wiem. Pewnie w wakacje się to wyjaśni.

10 lipca ma się skończyć audyt funkcjonowania urzędu i spółek. Co już teraz może pan powiedzieć? W którą stronę restrukturyzacja będzie zmierzać?

- Przedłużyłem termin, bo to wiele pracy. Dokumenty spływają. 10 lipca będę mógł zarysować pewne kierunki; czytam to na bieżąco, pogląd się wyrabia. To nie jest tak, że 10 lipca będę w stanie przedstawić państwu wyniki audytu - dokumenty mają po kilkadziesiąt stron, trzeba to przeanalizować i zrobić raport. Opinie bywają sprzeczne. Zawsze są argumenty, wszystko muszę zważyć. Są różne kierunki, które się wyłaniają z tego, ale póki nie będę miał wszystkich dokumentów, nie powiem, co zmienię. To powoduje nerwowość wśród kontrahentów, mieszkańców, urzędników. Uzbrójmy się w cierpliwość. Szukamy optymalizacji procesów, oszczędności. To najważniejsze cele. To kierunki, narzędzia dobierzemy potem.

Powołanie super instytucji, która by koordynowała wszystkie inwestycje?

- Jest dyskusja także o tym, czy inwestycje są zarządzane logicznie. Jest to rozproszone w wielu miejscach. Są pewne argumenty za tym, ale są też wady. Wiele jednostek się tym zajmuje i przez to nie ma koordynacji. Choćby inwestycje infrastrukturalne.

Miałaby być instytucja nad tym wszystkim? Przesuwanie zadań?

- Zobaczymy. Nie chcę przesądzać. Nie dostałem tutaj jeszcze audytu.

Co dalej z kładką na Ludwinów? Dzisiejsza sesja rady miasta ma się rozpocząć od informacji prezydenta o przyszłości tej kładki.

- Kładka jest w planie zagospodarowania, strategii, jest finansowanie na 65 milionów. Kładka jest w strefie buforowej UNESCO, nie w strefie UNESCO. Pani konserwator ma swoje oczekiwania, jest też kwestia obniżenia najazdu dla rowerzystów. Trzeba to zrealizować i kładkę zostawić.

Czyli zostaje? Jedna z radnych z klubu Kraków dla Mieszkańców mówiła o wstrzymaniu prac, zakopaniu wykopów i wykreśleniu kładki z listy.

- Jeśli coś jest w dokumentach planistycznych, strategii, mamy na to wiele środków… Kładka Bernatka jest bardzo popularna. Tu są pewne problemy, ale nie jestem zwolennikiem kasowania tego.

Czyli przeprojektowanie?

- Tam, gdzie są ryzyka, warto je brać pod uwagę i przeprojektować.

Inwestycja nie jest zagrożona?

- Na ten moment nie. Po konsultacjach z panią konserwator wiem, że nie ma ryzyka wykreślenia Krakowa z listy UNESCO.

Skąd się wzięły te pogłoski?

- Są siły, które wypuszczają takie plotki.

Wie pan, co to za siły?

- Ponoć ktoś ważny mieszka w pobliżu.

16,5 tysiąca wniosków wpłynęło do planu ogólnego. To rekord w skali kraju. Najwięcej wniosków z Dębnik, Wzgórz Krzesławickich i Podgórza. Najwięcej uwag pewnie dotyczyło zabudowy jednorodzinnej? W sprawie swoich gruntów pisali krakowianie?

- Na 16,5 tysiąca wniosków, które wpłynęły, 9 tysięcy jest przeanalizowanych. Wynika z tego, że 40% to wnioski o zabudowę jednorodzinną, 20% to wnioski o zieleń, 7% wnioski o zabudowę wielorodzinną. Reszta to parkingi, ciągi komunikacyjne, usługi. Najwięcej wniosków jest w Nowej Hucie, Wzgórzach Krzesławickich, Podgórzu i na Dębnikach. To dzielnice na skraju miasta, które mają wiele terenów zielonych i nieużytków. One są własnością prywatną i mieszkańcy chcą się tam wybudować. Będziemy to jeszcze analizowali.

Tendencja rozlewania się miasta?

- Mieszkańcy chcą mieszkać w Hucie, w Sidzinie, Skotnikach, pewnie na Przewozie, Rybitwach. Tak się domyślam. Nie znam dokładnego rozkładu tych wniosków. Rozlewanie się miasta? Z jednej strony tak, ale jak miasto wcześniej budowało pewne rzeczy w centrum, mieszkańcy protestowali, że tam jest za dużo deweloperki. Ja to rozumiem. Broniłem takich terenów. Teraz też jest wiele problemów, walczymy o zieleń i zabytki. Miasto gdzieś musi się jednak budować. W Krakowie są wielkie ceny mieszkań, bo proces inwestycyjny trwa długo.

Czas na wnioski przyjdzie we wrześniu?

- Analizujemy wnioski teraz. Będziemy je dopuszczać lub nie.