Radio za żelazną kurtyną
Szansa na zdobycie zaproszeń!

Słuchowisko na podstawie długo oczekiwanej kolejnej książki laureatki prestiżowej nagrody Pulitzera w Radiu Kraków.

Zaledwie dwa dni po oficjalnej polskiej premierze najnowszej książki Anne Applebaum, w Studiu im. Romany Bobrowskiej Radia Kraków i na antenie Radia Kraków będzie miała miejsce premiera niezwykłego słuchowiska "Radio za żelazną kurtyną". Słuchowisko powstaje na podstawie fragmentu najnowszej, długo oczekiwanej książki wybitnej, wielokrotnie nagradzanej (m.in. nagroda Pulitzera za książkę "Gułag") publicystki "The Washington Post" Anne Applebaum. Premiera słuchowiska z udziałem autorki i spotkanie z Anne Applebaum już 25 października w Studiu im. Romany Bobrowskiej i na antenie Radia Kraków.


Słuchowisku towarzyszyć będzie eksperymentalna ścieżka dźwiękowa w wykonaniu Jorgosa Skoliasa i Zuzanny Skolias.

„Ich czworo” w reżyserii Jerzego Stuhra w gwiazdorskiej obsadzie z Katarzyną Figurą, Sonią Bohosiewicz, Tomaszem Kotem i Jerzym Stuhrem.


OCZEKIWANA PREMIERA! Stuhr, Figura, Kot, Bohosiewicz - słuchowisko "Ich czworo" na CD i DVD.


Gwiazdorska obsada, drapieżny tekst Zapolskiej w radiowym debiucie reżyserskim Jerzego Stuhra - płytowa premiera albumu (2 CD audio i DVD) z zapisem zrealizowanego na żywo spektaklu Radia Kraków "Ich czworo" już w najbliższy weekend na Targach Książki. Zapraszamy na stoisko P14 - w niedzielę od 13.30 spotkanie z Jerzym Stuhrem i promocja płyty.

A w Kole Kultury pierwsza okazja do jej zdobycia!
Świetnie zagrane i mistrzowsko wyreżyserowane przez Jerzego Stuhra słuchowisko "Ich czworo" pokazało, że prześmiewcza tragifarsa napisana ponad 100 lat temu przez Gabrielę Zapolską jest tekstem doskonale napisanym i zadziwiająco aktualnym. Jak zauważyła Justyna Nowicka w recenzji radiowego spektaklu "Zapolska pisze tak naprawdę jak najlepsza hollywoodzka scenarzystka". I trudno się z tym nie zgodzić zwłaszcza, gdy z tekstem Zapolskiej zmierzyli się:


Jerzy Stuhr w roli zdradzanego Męża,
znakomita Sonia Bohosiewicz - wiarołomna Żona (nagroda za główną rolę kobiecą na XIII Festiwalu "Dwa Teatry - Sopot 2013"),
Tomasz Kot, który wcielił się w rolę niefrasobliwego Kochanka
i Katarzyna Figura - ponętna Wdowa.



Do tego doskonała rola Szwaczki Małogorzaty Hajewskiej-Krzystofik oraz Ewa Worytkiewicz, Andrzej Franczyk i debiutującą na scenie, wybrana przez Jerzego Stuhra studentka krakowskiej PWST Marta Mazurek .

W Kole Kultury rozmowa z Justyna Bargielską, poetką, której tom "Bach for my baby" został nominowany do Nagrody im. Szymborskiej.

Posłuchaj: 


BG: „Bach for my baby” to jest nowe wydanie i uzupełnione o jeszcze kilka wierszy. Natomiast ta pierwsza wersja została nominowana do chyba wszystkich najważniejszych w Polsce nagród literackich. Czy u Pani jest takie oczekiwanie i niepokój czy też przyjmuje Pani to ze spokojem i z rutyną, gdyż każda Pani książka jest nominowana do najważniejszych nagród w Polsce? Co właściwie takie nagrody dla Pani znaczą? No bo, że jest to nagłośnienie pani nazwiska i pani tytułu i że ten tomik się potem rozchodzi bardzo dobrze to normalne, jest Pani nagradzana, książki Pani trafiają na szczyty list popularności… ale co dla pani to znaczy osobiście? Czy to już jest dla Pani taka rutyna czy nadal jest niepewność i oczekiwanie?
JB: Jeżeli chodzi o „Bacha…” to rzeczywiście musze powiedzieć, że pierwszy znikł. To było dla mnie dużym szokiem. Musze powiedzieć, że ja długo nie dopuszczałam do siebie takiej informacji od strony wydawcy, że musimy coś zrobić, ponieważ pierwszej transzy już nie było i wtedy zaproponowałam po prostu dodruk, ale potem się okazało, że są jeszcze jakieś inne wiersze, które też by pasowały do tego tomiku, a tez chciałam wziąć udział w tym ewenemencie jakim będzie II wydanie w rok po pierwszym wydaniu poezji w Polsce. Samej mi to zaimponowało. Natomiast jeśli chodzi o nagrody to ja kocham nagrody, ja kocham być nagradzana, ale tak samo kocham być karana! To jest taki rodzaj osobowości, że jak coś zrobiłam dobrze to lubię dostać nagrodę, ale jak cos zrobię źle to chciałabym dostać karę. Ale w przypadku nagród literackich w Polsce, to będzie pewnie totalnie niepopularne co teraz powiem, ale wydaje mi się, że jest zestaw nazwisk i wydaje mi się, że akurat teraz jestem w tym zestawie, a chciałabym, żeby przynajmniej niektóre z tych nagród skupiły się na nowych nazwiskach. W Polsce dużo się pisze, a kapituły nagród w Polsce są po to, żeby to wszystko przeczytać. Ja wiem, ze to jest tytaniczny trud, ale de facto za to Ci ludzie biorę pieniądze od podatników. Myślę, ze byłoby dobrze, żeby nagrody w Polsce, były przynajmniej mnie służyły do głaskania twórców już odkrytych i rzeczywiście dobrych, a bardziej do odkrywania nowych i pokazywania ich. Nagrody muszą jakoś zasilać ten rynek i rekomendować temu rynkowi cały czas nowe propozycje, a jestem absolutnie pewna, że dobrych jest bardzo dużo, a jedynym brakiem tych propozycji jest to, że autor ich ma nieznane nazwisko. Myślę, że nagroda jest doskonałym sposobem na wypromowanie kogoś nowego tak jak było ze mną i teraz tak sobie pomyślałam, że mogłabym sobie odpocząć od tych nominacji, gdyby znaleziono taką fajną młodą kobietę zdolną na moje miejsce, a potem następną i następną, i następną.
BG: A dlaczego właśnie kobietę?
JB: A dlaczego nie? Oczywiście nie można dyskryminować mężczyzn, ale wydaje mi się, że w tym wypadku mężczyźni są z racji nawet biologicznym uwarunkowań, a u nas w kraju w połączeniu ze społecznymi uwarunkowaniami oraz z uwarunkowaniami rynku pracy, mężczyźni mają łatwiej jeśli chodzi o wybicie się w literaturze. Kobiety mają trudniej, gdyż za nimi idzie ta etykietka kobiecej literatury. Zresztą nie dalej jak wczoraj czy przedwczoraj widziałam na profilu Franaszka Andrzeja niesamowite zdjęcie na facebooku. Na tym zdjęciu była moja książka w towarzystwie innych trzech książek, i to zdjęcie zostało zrobione, wedle tego co mówi redaktor Franaszek, czyli wierzę, że to nie była ustawka. Zdjęcie to zostało zrobione na dworcu w Białymstoku, w jakiejś księgarni i przedstawia najniższą półkę. Na tej półce frontem do klienta stoją trzy książki z gatunku literatury kobiecej, z takiego gatunku, że nawet nie pamiętam nazwiska autora, błyszczące różowe i tak dalej. Czwarta frontem do klienta stoi moja książka, którą Pani tutaj ma „Małe lisy”. I teraz jest taki dysonans poznawczy, bo z jednej strony się cieszę bardzo, że ta książka stoi frontem i razem z takimi, które z automatu pewnie się tam sprzedadzą do pociągu, ale z drugiej strony, tylko dlatego, że jestem kobietą? Nawet okładki były zupełnie inne. Tam były te sztampowe ze sztancy, takie okładki literatury kobiecej i tutaj moja genialna okładka zrobiona przez Iwonę Chmielewską, też genialną . Dlatego nie mam problemów, żeby mówić „moja genialna okładka”, gdyż rzeczywiście jest przepiękna. Zresztą poprzednią też robiła Iwona.
BG: Właśnie chciałam do Iwony Chmielewskiej tutaj nawiązać. Autorka ilustracji, która znana jest z książek obrazowych i obrazkowych. Znana w Polsce od paru lat, a na świecie znana troszkę dłużej w Korei Południowej. Znana jako ilustratorka swoich książek, a tutaj zupełnie doskonała współpraca. Czy Pani miała wpływ na to, żeby właśnie Iwona Chmielewska była autorką ilustracji Pani książek?
JB: Tak, ja rzeczywiście od jakiegoś czasu mogę sobie „poprosić” o Iwonę, a Iwona jest tak mila, że się zgadza ze mną współpracować. Współpraca z Iwoną odbywa się świetnie. Za każdym razem kiedy ona przysyła projekt okładki ja mówię: tak, to jest strzał w dziesiątkę. Prawdopodobnie jest to wynikiem tego, że się znamy, kolegujemy, może nawet przyjaźnimy. Nie można zapominać o tym, że Iwona ma niesamowite wyczucie. Ona przede wszystkim bardzo dobrze czyta i to nie jest tak, że czyta sam tytuł i robi do niego okładkę, robi książkę. Myśli o tym co ma na okładce być. Iwona jakiś sposób tak konstruuje swoje okładki, tak przemyślnie, jak ja w życiu nie skonturowałabym książki, fabuły. To mi bardzo imponuje. Ona jest wybitną intelektualistką i te okładki są tego odbiciem.
BG: Mówimy teraz o książce „Male lisy”, która znalazła się na półce na dworcu z literaturą tzw. kobiecą. „Male lisy”. Do jakiego gatunku zaliczymy tę książkę? Ja mówię o prozie poetyckiej, bo Pani pisząc prozą przecież cały czas jest poetką i jest nią również w tej książce. Drobiazgi, zdania, z których można by zrobić taka listę cytatów, których można by było używać w życiu codziennym, ale które nadal są poezją. Pani nie przestaje być poetką, „zasadniczo poetką” również w tej książce.
JB: I zasadniczo również wierzę, że nigdy nie przestanę nią być, ale zaczęłam sobie powoli radzić z tą konieczność wkładania tego co pisze w szufladki. Niedawno proszono mnie o przygotowanie biogramu do setu wierszy, które ukażą się w jednym z brytyjskich pism w tłumaczeniu. Oczywiście najpierw skopiowałam biogram, który wyglądał tradycyjnie: dzieła, nagrody itd., a potem nagle zrozumiałam, że ja już nie chcę, żeby on tak wyglądał, żeby dzielić moją twórczość na poezję, prozę, mówić o wszystkich zewnętrznych faktach, które mnie spotkały w związku z nią. Zapytałam panią redaktor z tego pisma czy mogliby po prostu napisać: Justyna Bargielska, rocznik 1977, pisze po polsku.
BG: Ładnie…
JB: Prawda? I oni się zgodzili. Stwierdzili, że nie ma najmniejszego problemu. W związku z czym mój biogram tak właśnie będzie wyglądał: Justyna Bargielska, rocznik 1977, pisze po polsku.
BG: Polecam Państwu nie tylko tom „Bach for my baby”, który wśród pięciu innych nominowanych do Nagrody Szymborskiej. Między innymi to jest powód naszego spotkania, bo ten Kraków znowu pojawi się w Pani , właściwie już się pojawił w Pani życiu twórczym. Pięć nazwisk, mówiła Pani, że nie wyszukuje się nowych nazwisk, ze jest ustalona stawka poetów, którzy są rozpatrywani przy rożnych nagrodach. A jak Pani popatrzyła na listę tych pięciu nazwisk nominowanych do nagrody Szymborskiej?
JB: To jest mini przełom. Ale to jest pierwsza edycja tej nagrody, więc zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.
BG: Byłam zaskoczona kiedy popatrzyłam na wydawnictwa, że są tam takie o których niewiele wiem i, że trzeba tego szukać.
JB: Tak, ale Pani mówi teraz o dziennikarzach i rzeczywiście tu jest dużo do poprawienia. Natomiast jurorzy dostają komplet i oni mają wolną drogę do tego, żeby nie preferować na przykład dużych wydawnictw. De facto mają obowiązek przeczytać wszystko co dostaną, do końca.
BG: I przeczytali i wybrali ich pięcioro. Teraz czekamy na to co postanowią. „Bach for my baby” i „Małe lisy” jeszcze przed słuchaczami Radia Kraków, polskiej autorski Justyny Bargielskiej, której teraz nie będziemy określać ani jako poetki, ani jako prozatorki. Jak Pani czyta poezje na spotkaniach autorskich czy festiwalach literackich to woli Pani słuchać czytającego czy raczej sama przeczytać utwory?
JB: Uwielbiam czytać swoje wiersze. Bardzo sobie cenię reakcję publiczność, oczywiście najbardziej takiej, która po raz pierwszy uczestniczy w spotkaniach ze mną. Staram się potem te reakcje przekazywać dalej.

Rozmawiała Barbara Gawryluk
Redakcja Małgorzata Boguń