Zapis rozmowy Rafała Nowaka-Bończy z byłym ministrem kultury, Bartłomiejem Sienkiewiczem.

Taka sekwencja obrazów na początek. Czaszki, zbliżenie na czarne oczy, poorana twarz, Putin, czaszki, oczy, twarz, godło Rosji. Pan wie, o czym mówię?

- Tak. O spocie „Państwo morderców”.

Potem w tym samym spocie lektor złowrogim głosem czyta: „Rosja już tu jest”. W tle twarz Jarosława Kaczyńskiego zmienia się w twarz Putina. Kaczyński, Putin, Kaczyński, Putin kilka razy. Potem jest Macierewicz. Wszystko kończy się Donaldem Tuskiem, który sam tworzy nazwę Partia Zjednoczonej Prawicy. Potem skrót PZPR i rozwija ten skrót „Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji”.

- Gdzie pytanie przy tej wizualizacji?

Chciałem zapytać o wrażenia estetyczne.

- Polityka nie jest od przyznawania punktów za estetykę. Mamy problem z Rosją w Polsce. Ostrzegał o tym generał Pytel dwa lata temu. Sam mówiłem kilka lat temu, że Rosja już nam wydała cichą wojnę. Ostrzeżenia nie przyniosły efektów. Premier Tusk przedstawił niepokojące dane dotyczące umierania śledztw przeciwko obecności Rosji w Polsce. Jesteśmy państwem przyfrontowym, hubem pomocy dla Ukrainy. To jasne, że jesteśmy celem całego aparatu bezpieczeństwa Rosji. Udawanie, że tego nie ma… Nie wiem, czy to był właściwy spot. Nie oceniam estetyki. Oceniam zawartość. Tam jest istota sprawy. Jeśli w sytuacji, jaką mamy na wschodniej granicy, jedna z głównych partii w Polsce mówi, że to nie Rosja jest wrogiem, ale Unia Europejska, coś jest nie w porządku. To zgodność propagandy rosyjskiej z propagandą PiS. Czy spot był lepszy, czy gorszy? To kwestia drugorzędna.

Kwestia smaku jest bardzo ważna. Ten spot był w stylu spotów PiS sprzed lat. W tym spocie są podprogowe oskarżenia wobec Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry o agenturalność i szpiegostwo?

- To pańskie wrażenia. Zwracam uwagę, że pewien zdrajca Polski jest teraz częścią propagandy przeciwko Polsce. To był jeden z młodych ludzi, których aparat Zbigniewa Ziobry wciągał w systemy awansu.

Być może ten człowiek był gotów na wszystko, a aparat poprzedniej władzy potrzebował takich ludzi? Nie sądzę, żeby to uprawniało rząd do produkowania takich spotów...

- Przyjmuję pana opinię.

Ten rząd nie zaczyna się upodabniać do poprzedniego rządu? Mamy takie spoty i będziemy mieli też komisję ds. wpływów rosyjskich, czyli Lex Tusk à rebours? Kiedy PiS wprowadzało taką komisję, która w 2-3 miesiące miała wyjaśnić wszystkie zagadki związane z Rosją, były protesty na ulicach i w parlamencie. Teraz państwo w dwa miesiące - jak zapowiada Donald Tusk – chcecie rozwiązać wszystkie problemy związane z Rosją i wyjaśnić wszystkie tajemnice, których służby specjalne wyjaśnić nie umieją.

- Rozumiem, że pan zapomniał o faktach.

Nie zapomniałem. PiS wprowadzał tam elementy przeciw konstytucji...

- Ta komisja PiS miała na celu jedną rzecz - niedopuszczenie Donalda Tuska do kandydowania na premiera. Stąd takie oskarżenia. Wiadomo było, że niezależnie od konstytucji i praw, wszystko złamano dla politycznego celu. Skala protestów by nic nie dała, jakby nie reakcja sojuszników. Oni uznali, że to przekroczenie wszystkich granic.

Jaki cel ma dwumiesięczna komisja teraz?

- Opowiem tak. Latami się zajmowałem analityką związaną z Rosją i zagrożeniami. Było to dawno. Wiem jedno. Czymś innym jest podejrzenie przestępstwa szpiegostwa i śledzenie działalności rosyjskich profesjonalistów szkodzących interesowi państwa, a czymś innym jest śledzenie działalności administracji publicznej, która mogła działać zgodnie z prawem, ale niezgodnie z polskim interesem. To dwie różne rzeczy. Jak ja rozumiem sens tej komisji? Ona ma sens analityczny, żeby stworzyć ramy do zjawiska, którego doświadczamy. Jesteśmy na cichej, zimnej wojnie. Trzeba o tym mówić głośno, nie marszczyć nosek, bo estetyka spotu się nie spodobała.

Estetyka jest bardzo ważna. „Kwestia smaku” – pisał Herbert.

- Jasne. 8 lat doświadczaliśmy pewnej estetyki. Była kolejna emanacja niedawno. Minister Czarnek mówi od swojego adwersarza, polityka, posła, że jest zdegenerowany. To język, do którego nas prawica przyzwyczaiła. Pan próbuje położyć znak równości. Rozumiem cel, ale się nie zgadzam. Tu się różnimy.

Teraz granica wschodnia. Nielegalne push backi są ciągle uprawniane. Premier jeździ na granicę i zapowiada wzmacnianie muru, zapory.

- Nie muru. Nie mamy zapory. Jak podano za pomocą mechanicznego rozszerzacza, 15 sekund trwa jej pokonanie. To fikcja, która przed niczym nie chroni. Trzeba to zmienić i wzmocnić. Nie chodzi tylko o zaporę przeciwko migrantom ściąganym przez Mińsk.

Wiem, że premier zapowiada budowę Linii Tuska. Pytam jednak o tę zaporę. Ona ma być wzmacniana.

- Jeszcze jedno. Będzie wzmacniana. Sytuacja jest inna. Dwa lata temu wielu migrantów – zwabionych propagandą Mińska i Moskwy – tworzyło białoruski szlak migracyjny. Na wszystkich forach ludzie zainteresowani wiedzą, że to nie jest droga dla rodzin, matek z dziećmi. Oni się tam nie pojawiają. To ryzykanci, młodzi ludzie. Oni uważają, że mimo trudności warto ryzykować. Inna jest sytuacja. Ostatnie incydenty pokazują, że nie ma push backów, ale jest rosnąca agresja migrantów, którzy są pod opieką białoruskich służb. Mamy zniszczoną kretyńską inwestycję, która przed niczym nie chroni. Jakie jest trzecie wyjście? Decyzja jest podjęta. Trzeba wzmocnić zaporę, ale trzeba wzmocnić polską granicę wschodnią, żeby ona skutecznie chroniła przed pełnoskalową agresją.

Nie ma push backów?

- Nie twierdzę, że nie. Mamy jednak obowiązek bronić wschodniej granicy.

Minister sprawiedliwości zapowiadał, że to kwestia tygodni aż niektórzy członkowi Suwerennej Polski dostaną wnioski o uchylenie immunitetów w związku z Funduszem Sprawiedliwości. To będzie na tym posiedzeniu Sejmu?

- Nie dostałem z Sejmu tej rozpiski, ale bardzo bym chciał. Im szybciej, tym lepiej.

Zbigniew Ziobro powinien być na liście?

- Dlaczego nie?

Pytam.

- Jak prokurator dojdzie do wniosku, że ta osoba złamała prawo i stworzyła system zorganizowanej kradzieży milionów na cele partyjne z funduszu pomocy dla ofiar przestępstw... Jeśli Zbigniew Ziobro przekroczył prawo, powinien pomieść konsekwencje jak każdy w Polsce.

Teraz Eurowybory. Jest pan jedynką w Małopolsce i Świętokrzyskiem. Dlaczego się pan zdecydował na start? Kiedy ostatni raz był pan w Krakowie lub Małopolsce?

- Co to znaczy ostatni raz?

Odnoszę wrażenie, że pana kampania jest bezobjawowa. Nie widać pana nigdzie.

- Nie przecinały nam się drogi w Oświęcimiu i innych miejscowościach. Wczoraj się na ulicy widzieliśmy. Nie opuszczam teraz Krakowa i świętokrzyskiego. Kampania wizerunkowa była jedną z pierwszych. Nie mam poczucia, że tracę czas.

Dlaczego się pan zdecydował na start? To było za karę czy w nagrodę?

- Nie rozumiem pytania.

Są tacy, którzy twierdzą, że za karę, bo zbyt opieszale pan działał w kwestii mediów publicznych...

- Pan chyba żartuje? Zbyt opieszale? Ten sposób likwidacji, który zakończył się prawomocnym wyrokiem sądu, jest dowodem czegoś odwrotnego.

Tu przechodzimy do innych, którzy twierdzą, że w nagrodę, bo poradził pan sobie doskonale z przeobrażeniem mediów publicznych.

- Miałem taką opcję od dawna. Zastanawiałem się, czy skorzystać. To wyzwanie, które premier postawił naszej ekipie, żebyśmy namówili Europę na politykę bezpieczeństwa wobec III wojny światowej, jest zadaniem, którego się chętnie podejmę.