Dług Zakopanego wynosi obecnie 126 milionów i będzie rósł. Tak informował pan na ostatniej sesji rady miasta. Co zamierza pan z tym zrobić?

To jest trudne pytanie, bo zostaliśmy postawieni przed faktem dość dużego zadłużenia, które było prognozowane (czy przedstawiane jako dużo niższe). To zadłużenie w tym momencie wynosi ponad 120 milionów, szacujemy je nawet na 126. Zobaczymy na koniec roku, jak się to zamknie. Na pewno musimy zacisnąć pasa i zacząć trochę oszczędzać; szukać kolejnych możliwości przychodów dla gminy. Stajemy przed trudną decyzją, bo wiadomo, że przychody gminy to są głównie podatki, więc pewnie musieli pomyśleć o podwyżce podatków. Na razie to wszystko analizujemy, żeby zobaczyć, w jaki sposób zaprojektować ten budżet na przyszły rok. Wtedy to już będzie budżet, który możemy jakoś przewidzieć i zobaczyć, z czego możemy mieć wpływy.

Kiedy ewentualna podwyżka podatków?

Jestem ostatni do podwyższania podatków. Ostatnio podwyżka była 2019 roku. W międzyczasie mieliśmy pandemię, mamy wciąż hiperinflację, więc być może nadejdzie czas, że te podatki będzie trzeba podnieść. Chcielibyśmy tego uniknąć, ale zobaczymy, jak będzie nam się kreował ten budżet na przyszły rok i wtedy podejmiemy decyzję.

A jak ta sytuacja budżetowa wpłynie na bieżące inwestycje? Oczyszczalnia i jej modernizacja, na przykład.

Staramy się, żeby inwestycje były kontynuowane oczywiście. Co do oczyszczalni - mamy tutaj bardzo duży problem, bo ta inwestycja może kosztować prawie 200 milionów złotych; w tym momencie pozyskaliśmy 30 milionów dofinansowania, jesteśmy na pierwszym etapie i tak naprawdę nie ma pomysłu na to, skąd te pieniądze wziąć. Oczywiście będziemy ich szukać, będziemy się starać, ale rozważamy też ewentualność zmian w projekcie, modyfikacji zakresu rozbudowy oczyszczalni, tak żeby po prostu miasto było na to stać. Założenie jest piękne, żebyśmy mieli dużą, funkcjonalną oczyszczalnię, ale miasto nie jest w stanie tego samo udźwignąć, więc albo dofinansowanie, albo zmiana zakresu inwestycji.

Ale co to znaczy zmiana zakresu inwestycji?

Że mamy dwie funkcjonujące oczyszczalnie, więc ta druga nie musi być tak duża. Być może nie trzeba rozbudowywać jej aż tak bardzo, żeby na razie wystarczyła na nasze potrzeby. Mamy bardzo duży projekt na rozbudowę, który uwzględnia biogazownię; naprawdę przyszłościowy, ale dość kosztowny. Korzystamy oczywiście też z wiedzy specjalistów, bo wiadomo, że to trzeba szczegółowo przeanalizować. Być może na początek powstanie oczyszczalnia w mniejszej skali i tę będzie można szybciej uruchomić.

A czy problemem w kontekście tej sytuacji budżetowej nie okazała się bezpłatna komunikacja, na którą brakuje 10 milionów złotych? Czy wprowadzenie bezpłatnej komunikacji dla mieszkańców, bo turyści płacą, było błędem?

Trudno powiedzieć, czy to było bezpośrednio błędem. Na tę sytuację budżetową złożyło się wiele czynników. Miasto sporo inwestowało w poprzednich latach. Pozyskiwaliśmy dofinansowania i to się wiąże z wkładem własnym. Natomiast jeżeli chodzi o komunikację, uważam, że rozdawnictwo musi doprowadzić do tego, że w końcu zrobi się dziura budżetowa. Tak to działa, jeżeli chcemy dawać wszystko za darmo, to ktoś musi to pokryć. Komunikacja miejska w tym roku bilansuje się dosyć słabo, ponieważ generuje - z przewidzianej sprzedaży biletów - tylko około 20 proc. przychodu, a całą resztę musimy dopłacić z pieniędzy podatnika, co oczywiście powiększa dziurę budżetową.

Skoro miasto osiąga ze sprzedaży biletów 20 proc. zakładanych wpływów, to może - a takie też opinie się pojawiają - z bezpłatnej komunikacji korzystają wszyscy, czy też prawie wszyscy, również i turyści?

Powiem szczerze, że w obecnym systemie kontrolowanie biletów jest na bardzo niskim pułapie. Te kontrole nie są zbyt wydajne. Mamy tak naprawdę jednego kontrolera na całe miasto. Nie chcę wyrokować, ale uważam, że dużo osób korzysta z darmowych przejazdów bez uprawnień. Trzeba też wiedzieć, że w Zakopanem - przy tak intensywnym ruchu turystycznym - te autobusy są zawsze pełne, więc sama kontrola biletów jest też bardzo trudna. Rozmawiamy, analizujemy to po stronie urzędu, żeby wprowadzić taki system, jaki można spotkać w Zachodniej Europie - każdy, kto chce wejść do autobusu, musi ten bilet skasować. Zastanawiamy się co z tym zrobić, żeby jednak poprawić wpływy z biletów.

Kolejna sprawa to wpływy z opłaty miejscowej. Do kasy miasta wpływa około 5 milionów złotych mogą, mogłoby wpływać trzy razy więcej. W Zakopanem płaci się dwa złote na dobę od turysty. Co jest problemem - turyści, którzy nie płacą miejscowej daniny, czy też właściciele nieruchomości, którzy pobierają opłatę, a potem jej nie przekazują? Dlaczego ten system nie działa?

Uważam, że ustawa, która pozwala pobierać te opłaty, nie jest dobrze skonstruowana. Związek Miast Polskich próbuje stworzyć ustawę, która umożliwi nam pobieranie podatku turystycznego. Wtedy będzie on zależny wyłącznie od gmin, nie będzie się wiązał z różnymi obostrzeniami; dzięki takiemu podatkowi moglibyśmy sfinansować infrastrukturę. Właśnie tę, która służy obsłudze intensywnego ruchu turystycznego. Dlatego chcielibyśmy w ten sposób to rozwiązać i wprowadzić podatek turystyczny - jeżeli będzie to możliwe - żeby realizować właśnie takie zadania. Żeby jednak ten podatek pobierać od turystów, trzeba im coś za to zaoferować. W tym momencie sam wiem (z perspektywy hotelarza), jak czasami ciężko jest pobrać opłatę miejscową. Po prostu niektórzy ludzie nie chcą tego płacić, uważają, że jest to zupełnie niepotrzebna opłata, czasem nawet, że ktoś chce iść naciągnąć. Oczywiście hotelarz musi klientowi tłumaczyć, że to wszystko jest zgodne z prawem, zgodne z uchwałą rady miasta. W krajach Europy Zachodniej funkcjonuje aplikacja czy też karta turysty - każdy, kto płaci opłatę turystyczną, może skorzystać z czegoś. Ta opłata nie będzie kolejnym podatkiem, kolejną daniną. Turysta będzie mógł ją odebrać, na przykład w postaci właśnie biletu na komunikację miejską, czy wejścia biletu na jakąś infrastrukturę.

Chciałem pana zapytać o sąsiadów, o powiat tatrzański, który uchylił kartę rodzinną Ordo Iuris. Jak pan przyjął tę decyzję rady powiatu? To było takie ostatnie miejsce w Małopolsce.

Trudno mi odpowiadać za decyzję powiatu. Mieliśmy przez wiele lat wojnę o te sprawy. Trzeba raczej zapytać starostę. My dbamy o to, co się dzieje w mieście. Cieszę się jednak, że mamy uchwałę, która reguluje sprawy przemocy.