Fundamentalna porażka w zakresie bezpieczeństwa - tak Steve Nottingham, były dowódca wyspecjalizowanej jednostki policji ocenił wydarzenia z Pensylwanii. Czy pan się zgadza z tą opinią?



Zgadzam się. Ubolewam nad tym, bo znam kolegów z Secret Service, osobiście z nimi pracowałem przy ostatnich kilku wizytach prezydentów Obamy i wcześniej Busha. Niestety, ocena jest negatywna dlatego, że nie można dopuścić do tego, że obrębie stu dwudziestu czy stu pięćdziesięciu metrów znalazł się człowiek z długą bronią i to na dachu jednego z budynków, gdzie dookoła jak widzieliśmy w mediach na wszystkich innych dachach byli snajperzy Secret Service. Tu jest na pewno dużo do wyjaśnienia w tej kwestii, dlatego na najbliższy poniedziałek 22 lipca szefowa Secret Service jest zaproszona na posiedzenie komisji w Kongresie. Na pewno w tej chwili toczy się postępowanie wyjaśniające, dotyczące działania wszystkich służb i Secret Service, FBI, policji i sekunda po sekundzie jest analizowana sytuacja. Ja oceniam to niestety jako błąd.

Szefowa Secret Service mówi, że być może zastrzeżenia powinny być kierowane w stosunku do lokalnej policji. To kto dowodzi taką akcją - Secret Service czy lokalna policja? Jak to wygląda od kuchni?



Takie tłumaczenie to jest porażka. To nie prowadzi do niczego. Dam przykład z polskiego podwórka: jest uroczystość przy Grobie Nieznanego Żołnierza i na dachach są snajperzy policji, a operacją dowodzi Biuro Ochrony Rządu, czy teraz Służba Ochrony Państwa. Kto dowodzi? Secret Service oczywiście. Policja w tym momencie jest formacją wspomagającą zabezpieczenie najważniejszej osoby w państwie, i tutaj moim zdaniem również zawiodła właśnie komunikacja i współpraca służb, lokalnej policji, FBI i oczywiście Secret Service.



Czy Donald Trump otrzymuje taką samą ochronę na wiecach przedwyborczych jak urzędujący prezydent Joe Biden, czy jest to ograniczone w jakimś zakresie?



Na pewno każdorazowo do przydzielenia ochrony przeprowadzana jest analiza zagrożeń adekwatna do zagrożeń. Myślę, że w ogóle Donald Trump jako były prezydent i kandydat na prezydenta ma podobną ochronę jak obecnie urzędujący prezydent Joe Biden. To jest oczywiście niejawne. Jeśli chodzi o liczbę funkcjonariuszy, czy zabezpieczenie miejsc czasowego pobytu, to zawiodło zabezpieczenie miejsca czasowego pobytu osoby ochranianej.



Przygotowywał pan między innymi wizytę byłego prezydenta Baracka Obamy. Chciałbym zapytać jak to wygląda, ile to trwa, co jest sprawdzane?

Kilka tygodni wcześniej już przyjeżdża cała grupa kolegów z Secret Service. Każdy ma określone zadania. To są ludzie podzieleni na grupy. Są ekipy do każdych miejsc czasowego pobytu w zależności ile ich jest - czy to jest Plac Piłsudskiego, czy Zamek Królewski, czy Belweder, czy Pałac Prezydencki. Osobna grupa w zależności od programu - od liczby dni pobytu zależy liczba agentów Secret Service. Wszystkie miejsca czasowego pobytu są zabezpieczane stosunkowo wcześniej, 24 godziny wcześniej. Jest to sprawdzane pirotechnicznie. Robią to nasi pirotechnicy, czyli dawny BOR czy teraz SOP i pirotechnicy z Secret Service. To wszystko jest plombowane, zabezpieczane i obserwowane. Nikt nie ma prawa tam się nawet zbliżyć. Przykładowo o studzienkach - to parę lat temu było opisywane jak z agenci Secret Service plombowali studzienki. Tak się robi, wszystko się zabezpiecza. Wszystkie budynki dookoła są kontrolowane, nadzorowane i oglądane, także to jest sytuacja zupełnie wyjątkowa. To co miało miejsce w Pensylwanii – uważam, że ktoś popełnił błąd, ale to na pewno wyjaśnią służby.



Teraz Donald Trump, wcześniej Robert Fico. O co chodzi, że tych przypadków w ostatnim czasie jest więcej?

Biorąc pod uwagę próby zamachu na premiera Słowacji - tam była katastrofa tej ochrony. Wypowiadałem się również w tej sprawie i oceniam ją bardzo negatywnie. Tam kolegów Słowaków zjadła rutyna. Akurat w tym momencie nie zabezpieczyli należycie pobytu premiera na obradach rządu tam, w tej miejscowości. Pozwolono na to, aby przeszedł zupełnie niechroniony, nie zabezpieczyli miejsca, no i efekt był widoczny. Uważam również, że po samym strzale widać, że Donald Trump przechodził szkolenie - pewne jako prezydent - jak się zachować sytuacjach ekstremalnych, bo widzimy na tym filmie, że on kucnął, położył się na ziemi, więc tutaj agenci Secret Service podbiegli do niego. On wstał i wydawał im polecenia: „Poczekajcie jeszcze, jeszcze poczekajcie”. To jest niedopuszczalne w sytuacji ekstremalnej. Najważniejsza jest ewakuacja osoby ochranianej z miejsca zagrożenia. W tym momencie tym miejscem bezpiecznym był samochód opancerzony, co widzieliśmy. Samo przejście trwało kilka minut, a powinno trwać kilka sekund. Tu osoba ochraniana nie ma możliwości żeby wydawać polecenia ochronie. Ochrona ma swoje procedury i ona powinna je wdrożyć. Niestety uważam, że nie wdrożyła wszystkich procedur. Jeszcze na dodatek - już na końcowym etapie - prezydent Trump z ochroną podeszli do samochodu pancernego i jeszcze mu pozwolono stanąć na stopień. Był zupełnie odkryty: głowa, pierś i wymachiwał ręką. Tu działał samotny wilk. Człowiek dwudziestoletni – młody, sfrustrowany, bity w szkole przez kolegów. Chciał zaistnieć w historii Stanów Zjednoczonych. Gdyby to był profesjonalnie przygotowany zamach przez jakąkolwiek organizację, to byłoby ich dwóch, albo więcej i dzisiaj rozmawialibyśmy o byłym kandydacie na prezydenta, a nie kandydacie na prezydenta.

Już niedługo, zapewne za kilka miesięcy będziemy mieć w Polsce kolejną kampanię wyborczą. Może w Stanach Zjednoczonych czy w na Słowacji zabrakło doświadczenia. Ale może te osoby, które ochraniają najważniejsze osoby w państwie po prostu nie są do tego przygotowane?

Nie wysuwałbym takiej tezy, bo Secret Service to naprawdę są znakomicie wyszkoleni agenci. Dostać się tam, rozmawiałem z kolegami jaka jest procedura przyjęcia. Tam naprawdę jest bardzo bardzo ciężko i przyjmowani są najlepsi. Jeśli chodzi o nasz kraj - zlikwidowano sześć lat temu Biuro Ochrony Rządu, powstała SOP, wielu ludzi odeszło. Ja nie mówię, że ci którzy zostali i ci, którzy przyszli są źli, ale to co słyszę - jaka jest procedura przyjęcia, kogo się przyjmuje…

Panie generale co trzeba zrobić żeby wstąpić do SOP-u i ochraniać najważniejsze osoby w państwie?

Wystarczy iść na targi pracy i się zgłosić. Powiem tak: moi poprzednicy i ja mieliśmy zawsze jak to mówią opracowanych, obrobionych kilkudziesięciu kandydatów, których jak dostawaliśmy pieniądze na przyjęcie nowych funkcjonariuszy, to wyjmowaliśmy teczki, zapraszaliśmy na rozmowę i egzaminy sprawnościowe i inne, które kwalifikowały lub nie kandydata.

Teraz nie ma żadnych testów sprawnościowych żeby dostać do SOP-u?

Ja nie mówię że nie ma. Pewnie są tylko, że dzisiaj jak słyszę, że policja ogłasza się na giełdzie pracy i zapraszają do przyjścia, nie tędy droga. Myśmy przyjmowali ludzi - to tak zwane świto przyjęcia, procedura była naprawdę długa. Trwała około roku, więc kończyła się oczywiście rozmową z psychologiem i tak dalej. Same testy sprawnościowe i i psychologiczne i sprawdzanie przez służby specjalne kandydata jego rodziny to trwało około roku.

W 2025 roku w Polsce będzie nowy prezydent. Swoją drugą kadencję kończy Andrzej Duda. Jak będą ochraniani kandydaci na przykład na prezydenta w tych najbliższych wyborach w Polsce? Odpowiada za to rząd, SOP, czy na przykład każdy kandydat we własnym zakresie musi organizować dla siebie ochronę?

Ja zawsze preferowałem taką sytuację- nie zawsze to była na to zgoda kandydata, ale w drugiej turze wyborów prezydenckich, bo umówmy się, że jak będzie kandydatów 10 czy kilkunastu - bo tak się może zdarzyć – to jest problem z zabezpieczeniem wszystkich kandydatów. To jest jednak dość poważna logistyka. Natomiast w drugiej turze kiedy zostaje dwóch kandydatów – Służba Ochrony Państwa powinna podjąć działania i chronić obydwu kandydatów.